Dyżury w przedszkolu w wakacje to temat wzbudzający spore emocje wśród rodziców. Dla jednych to wybawienie, bo nie każdy ma możliwość opiekowania się dzieckiem przez całe lato albo nie ma nikogo bliskiego, kto mógłby mu w tym pomóc. Inni uważają, że to najgorsze zło, bo na dyżurach nikt na dzieci nie zwraca uwagi, a rodzice, kiedy je tam wysyłają, mają wyrzuty sumienia. Oto list Kingi, która nie wie, czy dobrze robi zapisując syna na dyżury.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Przedszkolne dyżury to dla wielu rodziców jedyne rozwiązanie na letnie miesiące, gdy nie mają możliwości długiego urlopu albo pomocy bliskich w opiece nad dzieckiem.
Niektórzy rodzice uważają, że to zło ostateczne, dlatego inni, którzy nie mają wyjścia, zaczynają mieć wyrzuty sumienia, że zaprowadzają dziecko na przedszkolny dyżur.
Oto list czytelniczki, która rozważa, czy dobrze robi, że wysyła syna na dyżury, chociaż nie ma możliwości zostania z nim w domu przez całe wakacje.
Jedyne dziecko na dyżurach
"Rozpoczęły się wakacje, a wraz z nimi dyżury w przedszkolu. W placówce, do której uczęszcza mój 4-latek, są 3 grupy dzieci z jego rocznika, w sumie pewnie około 60 maluchów. Zaraz po zakończeniu roku szkolnego rodzice otrzymali do wypełnienia deklaracje, w jakich letnich tygodniach ich dziecko będzie przychodziło na przedszkolne dyżury.
Jako że oboje z mężem pracujemy i na co dzień nie mamy pomocy babci lub niani, planowałam ostatni tydzień lipca i cały sierpień zaprowadzać syna do placówki" - rozpoczyna swój list Kinga, mama 4-letniego Jasia. Kobieta przyznaje, że nie zastanawiała się, jakim problemem mogą być przedszkolne dyżury, do czasu, gdy sama nie chciała na nie zapisać dziecka:
"Wczoraj jednak, gdy poszłam złożyć deklarację w administracji, dowiedziałam się od pań, że – jak na razie – moje dziecko jest jedyne ze swojej grupy, które będzie chodziło na dyżury. Trochę mnie to zdziwiło, nie zaprzeczę. Czy rodzice wszystkich przedszkolaków nie pracują latem? Każdy ma pomoc babci, która na emeryturze może całe wakacje przesiedzieć z wnukiem w domu?
Nie mam do innych pretensji, że nie muszą zaprowadzać dziecka do przedszkola, chciałabym tylko wiedzieć, jak to inaczej rozegrać. My z mężem w lipcu bierzemy 2 tygodnie urlopu, w czasie których także zamknięte jest przedszkole synka. Potem jeszcze tydzień mały spędzi w domu, by odpocząć od przedszkola, bo ja mam możliwość pracy zdalnej. Ale myślałam, że potem normalnie syn będzie chodził do przedszkola" - kontynuuje zmieszana mama przedszkolaka.
Rodzice nie rozumieją problemu
Kinga ma wyrzuty sumienia i jest trochę zła, że nikt nie ma takiej sytuacji jak ona i może pozwolić sobie na odpuszczenie przedszkola przez całe wakacje: "W sytuacji, gdy na dyżurach nie będzie nikogo, kogo dziecko zna, zaczęłam się zastanawiać, czy faktycznie go zaprowadzać. Mogłabym zostawać go w domu i pracować zdalnie, ale wiadomo, że to czas, w którym nie mogłabym mu poświęcić dużo czasu, bo mam swoje obowiązki względem pracodawcy.
Zastanawiam się, czy lepsze jest, by siedział sam w domu, bawił się sam i nudził przed bajkami, czy może jednak lepiej, żeby spędzał czas różnorodnie i z dziećmi. Ja w ciągu dnia nawet nie mam możliwości, by wyjść z nim na plac zabaw, a mieszkamy w bloku, więc nie puszczę dziecka samego na podwórko, by pobiegało wkoło domu" - pisze w dalszej części Kinga, która jest zdania, że dyżur w przedszkolu jest lepszy niż to, żeby dziecko nudziło się samo w domu.
"Moje dziecko raczej nie ma problemów z kontaktami z obcymi dziećmi, a nawet opiekunami (gdyby żadnej z jego pań nie było w przedszkolu), a mimo to martwię się, czy się odnajdzie i będzie dobrze czuło w całkiem obcym środowisku. O moich obawach opowiedziałam koleżankom podczas ostatniego spotkania. Żadna z nich nie skomentowała mojej wypowiedzi.
Ponadto z tej ciszy wyciągnęłam wniosek, że może uważają mnie za wyrodną matkę i pracoholiczkę, bo one jednak całe wakacje siedzą ze swoimi przedszkolakami w domu i nie wysyłają ich na dyżury. Tylko jedna i tak siedzi w domu na macierzyńskim z młodszym dzieckiem, a druga ma własną działalność i pracuje raczej wieczorami, gdy opiekę nad dziećmi przejmuje jej mąż i babcia.
Mam poczucie, że inni rodzice mnie nie rozumieją i że być może przesadzam z tymi dyżurami? Może powinnam nie zastanawiać się zbyt dużo i po prostu zaprowadzić dziecko na dyżury, skoro i tak nie mam innej możliwości?" - kończy swój list rozżalona mama, która nie ukrywa, że sytuacja zmusiła ją do zastanowienia się - i przez brak innej możliwość rozwiązania - sprawiła, że ma wyrzuty sumienia, że wysyła dziecko na dyżury.
Dyżury w przedszkolu to nie kara, tylko pomoc rodzicom
Przedszkolne dyżury wakacyjne zostały stworzone po to, by pomagać rodzicom, którzy nie mają w opiece nad przedszkolakami wsparcia w postaci np. babci czy niani. Wszyscy, którzy pracują i mają tylko 2 tygodnie urlopu latem, zaprowadzają dzieci na przedszkolne dyżury, bo co innego mają zrobić? Nie ma co demonizować tego, że na dyżurach nauczycielki nic z dziećmi nie robią – to nieprawda, bo mimo że nie ma nauki i jest luźniejszy plan dnia, to dzieci mogą naprawdę ciekawie spędzić tych kilka godzin w przedszkolu.
Z drugiej strony, jeśli ma się możliwość zostawienia dziecka na kilka tygodni w domu, także warto to zrobić, by mogło odpocząć od porannego zrywana się, mieć czas na rozrywkę i bardziej beztroskie dni. Codzienny kontakt z rówieśnikami jest jednak dla rozwoju dziecka niezbędny, warto więc zaprowadzać dziecko na dyżury bez wyrzutów sumienia. Maluchowi w placówce krzywda się nie stanie, jest przecież pod opieką wykwalifikowanej kadry. Jeśli nikogo nie zna, to warto pomyśleć o tym, że gdy szedł do przedszkola w pierwszym roku, również musiał poznać kolegów z grupy i panią, i wiele dzieci doskonale sobie z tym radzi.
Warto dać dziecku szansę na zawarcie nowych znajomości, rozwinięcie swoich umiejętności społecznych. Nie ma co zarzucać sobie, że dziecko musi chodzić na dyżurny, jeśli rodzice muszą pracować. Miło mieć pomoc ze strony babci, która nie pracuje i zabierze maluchy do siebie na wakacje. Ale gdy nie ma się szansy na takie rozwiązanie, naprawdę warto zmienić perspektywę i pomyśleć, że ten codzienny kontakt dziecka z rówieśnikami jest dla niego bardzo ważny.
A na dodatek łatwiej będzie mu wrócić do codziennej rutyny we wrześniu. Wiele zależy także od samego dziecka. Są takie maluchy, które są kontaktowe i bardzo dobrze odnajdują się w nowych środowiskach. Uwielbiają nowości, odkrywanie wszystkiego i są ciekawe. Są też takie, dla których każda, nawet najmniejsza nowość i zaburzenie rutyny, sprawiają duży problem. To już kwestia, którą każdy rodzic musi rozważyć samodzielnie, czy jego dziecko odnajdzie się w grupie, w której nie będzie nikogo mu znanego.
To trochę podobnie, jak z wysyłaniem dzieci na kolonie i wakacyjne obozy – nawet jeśli nie znają wszystkich, to zawsze jest jakaś pani, którą kojarzą, albo są w sali, w której przebywają cały rok lub jest z nimi koleżanka z innej grupy, którą znają z osiedlowego podwórka. Czasem, zamiast roztrząsać scenariusze i mieć wyrzuty sumienia, których i tak nie zmienimy z powodu obowiązków zawodowych, trzeba po prostu stawić czoło rzeczywistości i podjąć się wyzwania.
Chcesz podzielić się z nami swoją historią? A może masz wiedzę, która
może być cenna dla innych rodziców? Pisz na adres
martyna.pstrag-jaworska@mamadu.pl