To pytanie nieomal wydziera się z każdych ust pod szkołą. "Grecja, Włochy, Sopot, Tatry jeszcze dziś... Jedni przez drugich licytowali się, który hotel na Krecie jest lepszy. Słuchałam zaciekawiona, bo może kiedyś, jeśli wygram w lotto, będzie okazja wykorzystać tę wiedzę. W innym przypadku nie ma na to szans" - zaczyna Katarzyna.
W końcu jedna z kobiet pod szkołą zapytała Kasię o wakacyjne plany jej rodziny. "Rzuciła coś w stylu: a wy Włochy czy Chorwacja? Pokręciłam tylko głową, bo nie miałam ochoty się im spowiadać, że na wyjazd nas nie stać. A wtedy ta kobieta sama odpowiedziała sobie, że jedziemy do Hiszpanii, ja tylko nie zaprzeczyłam..." - pisze autorka listu, która przyznaje, ze nie wie, jak teraz z tego wybrnąć.
Katarzyna tłumaczy, że chciała uniknąć odpowiedzi na pytanie, bo wstydziła się, że sytuacja jej rodziny w tym roku nie jest spokojna. "Nie chciałam, żeby wytykali córkę palcami tylko dlatego, że mamy finansowo ciężki rok. Nie spodziewałam się, że to zajdzie tak daleko" - przyznaje.
"Nic nie powiedziałam, po prostu nie zaprzeczyłam, słuchałam tylko, jak między sobą rozmawiają o tym, co koniecznie w tej Hiszpanii muszę zobaczyć. No i wkręciłam się w tę opowieść. Przez chwilę nie czułam się dziwadłem, nie czułam się gorsza ani biedniejsza od reszty. Spodobało mi się" - przyznaje Kasia.
"Kolejnej znajomej opowiedziałam nieomal słowo w słowo to, co mówiły tamte matki. O hotelu, zabytkach, plażach... Jakoś tak wyszło, ale potem nadeszło przebudzenie. Jedna z moich rozmówczyń wrzuciła do mediów społecznościowych zdjęcia z lotniska, napisałam komentarz, że jej zazdroszczę, a ona odparła, że przecież sama za tydzień też lecę. Zorientowałam się, że dziś nie da się tak ściemniać, wszyscy będą czekać na moje zdjęcia z wakacji" - pisze przerażona Katarzyna.
"Nieźle wdepnęłam, aż mi wstyd. Nie wiem, jak to odkręcić. Zaczęłam kombinować, że może udam jakąś chorobę albo nieprzewidziane zdarzenia w domu, żeby wyjść z tego z twarzą. Jednak nie wiem, czy kłamstwo, żeby ukryć kłamstwo, to najrozsądniejsza z dróg" - zastanawia się kobieta, która o swojej przygodzie opowiedziała mężowi.
Ten nie był zadowolony i uznał, że zona niepotrzebnie udaje kogoś, kim nie jest. "Zdaniem Mariusza czasy są takie, że każdy rozumie, że raz na wozie, raz... no wiadomo. Uważa, że zrobiłam z siebie idiotkę, brnąc w te nieistniejące wakacje, zamiast powiedzieć prawdę, że w ubiegłym roku zakredytowaliśmy się na nowy warsztat męża i dziś zwyczajnie nas na wyjazd nie stać" - czytamy.
Katarzyna przyznaje, że mówienie o problemach finansowych jest dla niej sporym wyzwaniem, czuje się skrępowana i nie chce, żeby inni wiedzieli. Dlatego ostatecznie zdecydowała, że... przeczeka lato, może znajome do września zdążą zapomnieć, że gdzieś miała lecieć.
Ciężko żyje się w kłamstwie, a to, co przydarzyło się Kasi, tak naprawdę mogło zdarzyć się każdemu. Czasem jedno nasze spojrzenie, ktoś może odczytać, jako naszą jawną deklarację. Ale w tej sytuacji, skoro to Kasi ciąży, to warto byłoby sprawę odkręcić. Jednak chyba obdzwanianie wszystkich zgromadzonych pod szkołą, nie jest najlepszym sposobem.
Zwyczajnie przy innej okazji można wspomnieć o tym, że doszło do nieporozumienia. Gorzej będzie to wytłumaczyć znajomej, której Katarzyna sama opowiedziała wyssaną z palca historię. Tu zdecydowanie wypadałoby zachować się jak dorosła i przeprosić za kłamstwo. To nie boli, a wygląda znacznie lepiej, niż udawanie, że nic się nie stało czy wymyślanie kolejnych kłamstw.
Czasem każdego poniesie fantazja. Najważniejsze, żeby z tego wybrnąć z klasą, a nie chować głowę w piasek. W spirali kłamstw łatwo się pogubić, a im więcej ich się nawarstwi - tym gorzej to będzie wyglądać, gdy się wyda.
Czytaj także: https://mamadu.pl/163990,co-powiedziec-dziecku-na-koniec-roku-szkolnego-10-zdan-dla-rodzica