"Przepytywali, jakbym zrobiła coś złego". Oto dlaczego kobiety boją się rejestru ciąż
Dominika Lange
07 czerwca 2022, 10:15·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 07 czerwca 2022, 10:15
Minister zdrowia Adam Niedzielski podpisał rozporządzenie, które ma wprowadzić tzw. rejestr ciąż. Politycy uspokajają, a kobiety zaczynają coraz głośniej mówić o swoich obawach związanych ze zmianami w systemie zbierania i raportowania informacji o ich zdrowiu.
Reklama.
Reklama.
Po wprowadzeniu tzw. rejestru ciąż kobiety coraz głośniej mówią o tym, że czują się inwigilowane, a nawet zastraszane.
Na mocy nowego rozporządzenia będzie gromadzonych więcej danych i informacji o stanie medycznym pacjentów: m.in. ich alergie, grupa krwi, obecność implantów w ciele czy ciąża.
Kobiety boją się, że raportowanie ciąży posłuży dochodzeniu, czy dokonano aborcji, czy nie.
Wszystko dla zdrowia
3 czerwca Adam Niedzielski podpisał rozporządzenie, które rozszerza zakres danych i informacji wprowadzanych do cyfrowego Systemu Informacji Medycznej. Tam mają się znaleźć m.in. informacje o grupie krwi, alergiach, implantach i... ciąży pacjentki, co potocznie nazwano rejestrem ciąż.
Resort zdrowia przekonuje, że nowelizacja ma usprawnić obieg dokumentacji medycznej, wymianę informacji między lekarzami i podnieś jakość usług medycznych w Polsce. Jednak wiele osób sceptycznie podchodzi do nowego rozporządzenia i zbierania tak wrażliwych informacji o swoim stanie zdrowia. Najwięcej wątpliwości mają kobiety. Te, które są w ciąży, dopiero ją planują albo mają ją za sobą. Niestety nie zawsze z happy endem. – Znów jesteśmy na celowniku rządu – mówią jednym głosem i jak bumerang powraca temat aborcji i odpowiedzialności kobiet za ewentualne poronienia.
Ciąża pod lupą?
Kobiety, z którymi rozmawialiśmy, mówią wprost, że boją się zmian wprowadzonych przez rząd. W połączeniu z zaostrzeniem prawa antyaborcyjnego tzw. rejestr ciąż postrzegają jako narzędzie, które ma zwiększyć kontrolę państwa nad kobietami i zminimalizować liczbę aborcji.
– Przeraża mnie, w którym kierunku zmierzamy. Boję się, że kobiety będą podejrzewane o aborcję, będą musiały tłumaczyć się z poronień, a cały ten rejestr ciąż, stworzony pod przykrywką bezpieczeństwa i dbania o zdrowie, będzie udogodnieniem dla prokuratury, a nie ciężarnej – mówi Ewa, mama 3-letniego chłopca.
Dodaje, że ostatnio podjęła decyzję, że nie chce mieć więcej dzieci. – Nie chodzi tylko o ten rejestr ciąż. Gdy byłam w pierwszej ciąży, u mojego synka było podejrzenie poważnej wady genetycznej. Zrobiliśmy bardzo drogie badania i finalnie okazało się, że dziecko jest zdrowe. Pamiętam ten stres, gdy myślałam, że urodzi się chore: z tą wadą dzieci nie dożywają miesiąca. Teraz te badania, które są u nas na światowym poziomie, nie będą potrzebne, bo aborcja jest nielegalna, więc z wiedzą o poważnej chorobie genetycznej, skazującej dziecko na śmierć, i tak nic się nie zrobi – mówi.
Spokój ciężarnej jest bardzo ważny
Alicja, 27-latka z Warszawy, jest w 6. miesiącu ciąży. Pytamy, co myśli o rejestrze ciąż w kontekście swojego przyszłego macierzyństwa i najbliższych miesięcy. – Myślę, że panowie, wymyślający takie "cuda", powinni wziąć pod uwagę, że spokój jest bardzo ważny w przebiegu ciąży. A jak być spokojnym, gdy stoi nad tobą prokurator? Zestresowane nie narodzimy im dzieci – mówi.
I jak przyznaje, boi się zbliżającego się porodu. – Wiem, że poród to nie pestka. W czasie ciąży i w czasie porodu mogą zdarzyć się różne rzeczy. Ja się boję o swoje dziecko, ale boję się też o siebie, o swoje zdrowie. Świadomość tego, że ktoś tam zbiera o mnie informacje i może ich użyć przeciwko mnie, jest przerażająca. Czuję się jak na widelcu, obserwowana, a przecież nic złego nie zrobiłam, nie mam nic na sumieniu – tłumaczy.
Kobiety boją się poronień
To uczucie doskonale zna Katarzyna, mama dwóch dziewczynek. Kobieta marzyła o trójce dzieci, ale dziś jest pewna, że nie chce więcej zachodzić w ciążę. Na jej decyzję w dużej mierze wpłynęła trauma po poronieniu. I choć po tej stracie długo nie mogła się pozbierać, dziś mówi nam o tym spokojnie i otwarcie.
– Mam za sobą poronienie niezupełne. Zamiast tabletki w gabinecie, empatii i świętego spokoju, dostałam serię niewygodnych pytań w szpitalu, do którego musiałam się udać. Już wtedy czułam się przepytywana, czułam, jakbym zrobiła coś złego, jakbym była o coś podejrzana. Kiedy teraz czytam o tym rejestrze ciąż, to jestem już pewna, że niedługo przy każdym poronieniu będą sprawdzać, czy na pewno było naturalne. Współczuję kobietom, które dopiero planują dzieci – mówi.
Podobne obawy ma więcej kobiet, a ich wpisy można znaleźć w mediach społecznościowych. Wszystkie je łączy jedno: strach o to, czy będą pociągane do odpowiedzialności za coś, na co nie miały żadnego wpływu.
Jak bydło zagrodowe
A żadnego wpływu nie mają też na to, na jakiego lekarza trafią. Choć prowadząc ciążę trzeba mieć 100 proc. zaufanie do swojego lekarza prowadzącego, kobiety coraz częściej boją się, że w z obawy przed konsekwencjami prawnymi nie zostanie im udzielona konieczna opieka zdrowotna.
Młode mamy, z którymi rozmawialiśmy, po fali protestów po śmierci Izy z Pszczyny skandowały: "ani jednej więcej". Ale od tego czasu w tym temacie nic się nie zmieniło. Na pewno nie na lepsze.
– W Polsce traktuje się nas tak, jakbyśmy z każdej strony tylko kombinowały i patrzyły, jak tu zrobić aborcję na boku. A przecież to zawsze jest ostateczność i dla przyjemności nikt tego nie robi – mówi Alicja.
I dodaje, że rejestr ciąż to dla niej nie tylko inwigilacja, ale też zastraszanie. – Sprowadzają nas do roli bydła zagrodowego – podsumowuje swoją wypowiedź.
Za poronienie nie odpowiada się karnie
W Polsce za przerwanie swojej ciąży, czy tym bardziej poronienie, nie odpowiada się karnie. Jednak, jak mówią kobiety: "do tego już tylko jeden krok". Internauci zwracają uwagę, że gromadzenie tak szczegółowych informacji medycznych, jak grupa krwi czy obecność implantów to w ich opinii przesada. "Tak kończy się nasza wolność" – komentują.