"On chce pobyć sam, a ja nie umiem dać mu odejść". Kiedy partner rezygnuje ze wspólnego życia
List do redakcji
26 kwietnia 2022, 15:58·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 26 kwietnia 2022, 15:58
Kiedy zakładamy rodzinę, wierzymy, że to na zawsze. Bo czemu mielibyśmy wiązać się z kimś na chwilę? Nauczeni bajkami Disneya, pragniemy miłości romantycznej, która kończy się "i żyli długo i szczęśliwie". Jednak jak bardzo przewrotne potrafi być życie, przekonała się Beata. Jej partner nie zdradził, nie zakochał się w nikim, z nią był szczęśliwy, a mimo to odchodzi. Czy to ma sens?
Reklama.
Reklama.
Po 7 latach partner Beaty ogłosił, że się wyprowadza, choć wciąż ją kocha.
Kobieta nie potrafi się odnaleźć w nowej sytuacji i próbuje zatrzymać partnera.
Przedłużające się rozstanie rodzi w niej niepotrzebną nadzieję, Artur już podjął decyzję.
Było nam dobrze
Beata i jej partner są parą od 7 lat, kobieta zaraz dodaje, że jednak "byli" parą przez 7 lat. Mają 16-miesięczną córeczkę, wspólne mieszkanie i wspólne życie. To akurat wszystko jest nadal aktualne, bo Artur zamierza wyprowadzić się po majówce.
"Muszę napisać tę wiadomość, bo nie wiem, co mam robić. Od dwóch tygodni prawie nie przestaję płakać, bo moje życie rozpadło się na milion kawałków, a z nim moje serce" - zaczyna swój list Beata. "Pewnego dnia Artur poprosił, żebyśmy porozmawiali. Mówił głównie on, z jego ust, jak z wyrzutni wypadały frazy, które ciężko mi było pojąć".
Beata zaznacza, że przez cały czas trwania związku nigdy porządnie się nie pokłócili. W swoim towarzystwie zawsze uchodzili za idealnie dobranych. W jej głowie także. Na dziecko zdecydowali się, kiedy ich sytuacja finansowa i zawodowa była stabilna. Zdaniem kobiety byli bardzo szczęśliwi i nic nie wskazywało na to, że Artur czuje inaczej.
Nie mogę tak dłużej żyć
"Zapewniał, że mnie kocha, wie, że ja kocham jego, że docenia moją troskę o niego, o dom, o naszą córeczkę. Przysięgał, że w życiu mnie nie zdradził, ale jego zdaniem coś między nami się wypaliło. Powiedział, że obawia się, że nie może dać nam szczęścia, skoro sam czuje pustkę, nie wie, kim jest i dokąd zmierza".
"Uznał, że być może będzie żałował, ale musi odejść, wyprowadzić się i pobyć sam. To ma mu dać odpowiedź, czego w życiu pragnie. Twierdzi, że może ta decyzja utwierdzi go w przekonaniu, że właśnie mnie i naszej rodziny, ale wie, że dużo ryzykuje i musi podjąć to ryzyko" - pisze kobieta.
Partner zapewnia ją, że tak jak wcześniej planowali, ona może zostać z córką w domu, póki ta nie pójdzie do przedszkola, on nadal będzie im zapewniał bezpieczeństwo finansowe. Chce się też widywać z córką, jednak mieszkać będzie oddzielnie.
Wyprowadzkę zaplanował dopiero na połowę maja. "Nie chciał mnie zostawiać tuż przed świętami, na majówkę zaplanowałam wyjazd z koleżanką. Wszystko więc ma się odbyć zgodnie z planem, a potem on odejdzie. To jest chyba w tym wszystkim najgorsze. Bo on cały czas jest, jest prawie normalnie, a ja czekam na egzekucję" - pisze kobieta.
Jak przyznaje, momentami wierzy, że partner wycofa się z tego pomysłu. "Je z nami śniadanie, potem kolację, siedzi ze mną wieczorem na kanapie i zasypia w tym samym łóżku. Kiedy płaczę - przytula i w kółko przeprasza i tłumaczy. A ja się miotam, bo może jednak jest dla nas nadzieja. Może jeszcze mogę go jakoś zatrzymać, przecież widzę, że mnie kocha" - kończy Beata.
Rozstania nie są łatwe
Mamy nadzieję, że jeśli kiedyś przyjdzie nam się rozstać z kimś, kto miał być do końca życia, to z szacunku dla wspólnych lat i doświadczeń, powinno się to stać w przyjacielskich relacjach. To właśnie przychodzi na myśl, kiedy czytamy historię Beaty. Artur postanowił rozstać się najdelikatniej, jak to możliwe. Postanowił. To już się stało.
Nie da się zatrzymać przy sobie drugiego człowieka na siłę, nie da się kochać za dwoje. "Jeśli coś kochasz, puść to wolno. Kiedy do Ciebie wróci, jest Twoje. Jeśli nie, nigdy Twoje nie było" - pisał Antoine de Saint-Exupéry. Beata nie ma innego wyjścia, jak tylko puścić Artura wolno i poczekać na bieg wydarzeń.
Sytuacja, w której znalazła się para, z pewnością nie jest łatwa dla nikogo. Czasem lepiej, jakby coś skończyło się nagle, ten miesięczny okres przejściowy nie ułatwia Beacie pogodzenia się z sytuacją. Kiedy rano budzi się u boku ukochanego, w pierwszej chwili nie pamięta, że to już przeszłość, że mężczyzna, który śpi obok, już nie jest jej.
Nie da się zatrzymać czasu, udawać, że tej rozmowy nie było, że on nie przestał dobrze się czuć w tej relacji. To, co Beata może zrobić, to zacząć układać swoje nowe życie. Zatroszczyć się o siebie, poprosić partnera, aby przyspieszył wyprowadzkę, albo przynajmniej przeniósł się na przysłowiową kanapę. Czas zacząć żyć oddzielnie już teraz, tylko tak można sobie z tym poradzić.
Choć dotyk jego ramion i zapewnienia, że Beata jest cudowna, wydają się być plasterkiem na ranę w sercu, w rzeczywistości bliżej im do soli, którą tę ranę się posypuje. Żeby pogodzić się ze stratą, trzeba pozwolić jej nastąpić. Planować życie we dwie z córką. Dzwonienie, proszenie, zasypywanie czułością partnera, który chce odejść, niestety odbije się tylko na Beacie.
Nie każdy jest stworzony do życia w związku, niektóre relacje się wypalają, ale z szacunku do siebie i wspólnych lat, warto zostać samemu z najlepszymi wspomnieniami. Nie ma sensu się szarpać, nie na wszystko mamy wpływ.