Czego nauczyło mnie rozstanie z kimś, kogo nadal kocham? Miłość to niestety nie wszystko
List czytelniczki
24 września 2021, 10:00·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 24 września 2021, 10:00
Nie sądziłam, że kiedyś to powiem i to nadal kochając kogoś, kto był obok mnie 10 lat. Ale miłość to nie wszystko. Czasem musisz odejść i to, że czujesz smutek i tęsknotę, nie oznacza, że twoja decyzja jest zła. Czas leczy rany, a cząstka kogoś, kogo kochamy, może zostać w nas na zawsze. Powiem wam to, czego nie wiedzą nawet moje przyjaciółki.
Reklama.
Byliśmy ze sobą 10 lat i każdy rok był inny. Pamiętam docieranie się i czas, w którym kłótnie i niesnaski były na porządku dziennym. Po latach nie umieliśmy sobie przypomnieć, o co mogliśmy się posprzeczać w czasie wymarzonych wakacji czy dzień przed urodzinami. Ale chodziło tak naprawdę o jedno — o naukę, że miłość wymaga czasu.
Docieranie się i rozumienie nie jest kwestią tygodni, a lat. Byliśmy dopasowani, ale znalezienie wspólnego języka w każdej sytuacji zajmuje czas. I będę to pamiętać już zawsze. Kolejną nauką, która zostanie we mnie zawsze, mimo rozstania, jest to, że musimy zaakceptować, że nasz partner nigdy nie będzie dokładnie taki, jak chcemy.
Przywiązujemy się do iluzji, którą sobie stworzyliśmy. Gdy rzeczywistość przestaje nam się z nią pokrywać, w złości i z frustracji odpuszczamy, zamiast dać sobie czas na przeanalizowanie tego wszystkiego, co zyskaliśmy dzięki partnerowi. Nasze wyobrażenia na jego temat zaczną szybko rozmijać się z rzeczywistością i to nic złego. Ta rzeczywistość nie jest gorsza, tylko inna.
I czemu nie jestem już z kimś, kogo kocham?
Bo nikogo nie da się zmusić do miłości. Nie da się wzbudzić w nim tego, czego on nie czuje. Nie zatrzymasz partnera, który cię nie kocha, który już zdecydował, że chce odejść. I mimo tego, że jesteście najlepszymi przyjaciółmi, trzeba zacząć godzić się z jego stratą.
I pogodzić się z tym, że rozstanie odkryje wasze najgorsze strony. Mówi się, że partnera poznaje się właśnie po tym, jak odchodzi, ale ja nie do końca się z tym zgadzam. Jeśli to ty jesteś stroną, która czuje się opuszczona, możesz stracić panowanie nad sobą.
Krzyczeć, płakać, prosić, a nawet błagać partnera o to, żeby cię nie opuszczał. Posuwasz się do szantażu, groźby, irracjonalnych obietnic i układów, bo czujesz, że wali się twój świat i zrobisz wszystko, żeby cofnąć czas, zmienić sytuację.
Minęło sporo czasu, moje serce nadal się nie zrosło, ale rozumiem, że w związku często kochamy to, jak my czujemy się z tą drugą osobą. Co ona nam daje i jakim wyobrażeniem o niej żyjemy. Gdy on odszedł, zaczęłam dbać o siebie, zamiast o niego. Pielęgnować swoje myśli, pasje, hobby, mnie. Zrozumiałam, że naprawdę muszę nauczyć się być sama, by w przyszłości znaleźć kogoś, kogo chcę, a nie kogoś, kogo tylko potrzebuję.
Ostatnia lekcja? Tęsknota, łzy i smutek nie oznaczają, że decyzja o rozstaniu była zła. Oznaczają, że potrzebujecie czasu. I miłości do samej siebie.