"Mój syn chodzi do przedszkola do najmłodszej grupy, czyli w jego grupie są dzieci w wieku 3-4 lat. Ten pierwszy rok przedszkola, szczególnie na przełomie pór roku, jest trudny – dzieci nabywają odporności, wszystkie są wiecznie chore. Przez to w grupie na co dzień jest sporo mniej dzieci, niż jest ich na liście.
Panie jednak normalnie prowadzą zajęcia, idą zgodnie z wytycznymi programu nauczania, bo nawet jak jest 4-5 dzieci, to 'program trzeba zrealizować'" - rozpoczyna swój list Maria, nasza czytelniczka. Kobieta zauważa, że wysyłając dziecko do przedszkola, miała świadomość, że zanim syn nabierze odporności, pierwszy rok może chodzić do placówki 'w kratkę'.
"W ostatnim tygodniu w całym przedszkolu jest sporo mniej dzieci, a jedna z pań wychowawczyń na korytarzu powiedziała mi, że w przedszkolu panuje ospa wietrzna. To choroba, której nienawidzą rodzice – wszystko przez te okropne swędzące krostki, no nakaz długiego przebywania w domu, bo z ospą trzeba przesiedzieć w domu około 2 tygodni, by się wyleczyć, nie narazić się na powikłania i nikogo nie zarazić.
Moje najmłodsze dziecko jeszcze ospy nie przechodziło, ale jego starsza siostra i brat owszem – każde właśnie w wieku przedszkolnym. A szczęście wszystkie moje dzieci są zaszczepione przeciw ospie, dlatego też przeszły ją wyjątkowo łagodnie. Być może dzięki temu nie martwię się też o najmłodszego synka. Ale wiem, że ospa to taka choroba, którą ciężko uniknąć – jak dziecko nie zarazi się w przedszkolu, to później nadrobi to w szkole.
Ja sama przechodziłam ospę dopiero w szkole średniej, co wcale nie było takie dobre. Do dziś pamiętam swój kiepski stan i to, że lekarz sam przyznał, że im dziecko jest starsze, tym gorzej tę ospę wietrzną przechodzi. To były jeszcze czasy, gdy nie było na ospę szczepień" - opowiada Maria w dalszej części listu. Kobieta przyznaje, że jej dzieci są zaszczepione i być może dzięki temu mniej boi się zarażenia ospą wietrzną w przedszkolu.
"Teraz, gdy ta ospa panuje u mojego najmłodszego syna w przedszkolu, słyszę różne głosy rodziców. W szatni od kilku mam usłyszałam, że zastanawiają się, czy posyłać dziecko do przedszkola, bo niektóre matki, gdy dowiedziały się o ospie, zostawiły swoje maluchy w domu.
Trochę mnie to przeraziło, bo pomyślałam, ze teraz te dzieci nie będą 2-3 tygodnie, a może dłużej chodzić do przedszkola, bo matki boją się chorób. A co z tym, że dziecko straci dni nauki? Co z tym, że izolacja tylko osłabia odporność? Albo tym, że odcięcie się od jednego ogniska choroby nie uchroni dziecka od zachorowania przez całe życie? Mnie to się wydaje wyjątkowo złe dla odporności dziecka.
Przecież nie uchroni go przed chorobami i tym, żeby nigdy niczego dziecko nie złapało od kolegów i koleżanek, czy to w szkole, czy w przedszkolu" - kontynuuje swoją wypowiedź Maria i sama przyznaje, że pomysł z izolacją dzieci wydaje jej się kiepski. Sama jest mamą 3 dzieci i nigdy żadnego z dzieci nie zostawiała w domu w sezonie infekcji, jeśli tylko dzieci nie miały objawów chorób.
"Potem zapytałam o to wychowawczynię mojego dziecka. Pani nauczycielka powiedziała mi to samo, o czym ja pomyślałam. Powiedziała też, ze to nagminne, że rodzice przesadzają w jedną lub drugą stronę, gdy zaczyna się sezon infekcji. Albo przyprowadzają zasmarkane dzieci z gorączką, bo muszą być dziś w pracy i nie mają co zrobić z dzieckiem.
Albo zostawiają dziecko w domu przez miesiąc, by niczego w przedszkolu nie złapało – te ostatnie tracą na edukacji, bo siedzą w domu najczęściej przed bajkami pod opieką babć czy cioć. Rodzice, opanujcie się! Nie uchronicie dziecka od chorób, a kontakt z drobnoustrojami sprawi, że będą właśnie na nie bardziej odporne.
Ja żadnego z 3 swoich dzieci nie izolowałam, wydaje mi się, że te choroby dziecko po prostu musi przejść, by wzmocnić swój układ odpornościowy. Fakt, że są zaszczepieni na wspomnianą już ospę, więc łagodniej ją przeszli. Ale jest wiele innych chorób czy nawet zwykłe przeziębienie z katarem, które przecież w wieku przedszkolnym dzieci łapią od siebie wzajemnie nie wiadomo kiedy.
Tamte dzieci, które teraz tej ospy nie przechorują, pewnie złapią ją za rok czy dwa albo gdy pójdą do szkoły. A nawet jeśli uda im się uchronić, to czy to dobrze?" - kończy swój list Maria. Mama 3 dzieci mówi o tym, że rodzice z grupy przedszkolnej jej dziecka są przewrażliwieni i przesadzają, chcąc uchronić dziecko przed chorobami.
My jako redakcja popieramy naszą czytelniczkę. O tym także pisaliśmy ostatnio w nieco innym kontekście, mianowicie o tym, że nie warto izolować starszego rodzeństwa od szkolnych i przedszkolnych placówek, gdy w domu pojawia się noworodek.
Pediatra w tamtym artykule przyznała, że próba uchronienia dziecka od chorób to niezbyt mądry pomysł, bo każdy z nas na co dzień musi normalnie żyć i obcować z drobnoustrojami, by cieszyć się dobrym zdrowiem i odpornością. Najważniejsze, żeby dziecko miało komplet szczepień, a przeciwko ospie też warto dziecko zaszczepić - to jest najlepsza metoda ochrony przed chorobami.
Czytaj także: https://mamadu.pl/159564,ospa-u-dzieci-daje-nietypowe-objawy-nie-przegap-ich