Jestem dzieckiem minionej epoki. Urodziłam się w połowie lat 80. Pamięć mam niezłą, w moich wspomnieniach na Dzień Kobiet chłopcy wręczali nam po tulipanie, wtedy dnia chłopaka ani mężczyzny w zasadzie się nie obchodziło. Dziś mam trzech synów. Uczę ich, że ważne są drobne gesty. Dwa dni temu przeżyłam szok, dziś jeszcze większy.
Reklama.
Reklama.
Dzień Kobiet w szkole - wypasione prezenty. Dzień Mężczyzn w szkole - nic.
Niby chcemy równouprawnienia, a przy każdej okazji karmimy stereotypy.
Za drogie prezenty - co święta to samo, a potem narzekanie na nauczycieli.
Symbolicznie to za mało
8 marca. Na parkingu pod szkołą mnóstwo dorosłych, każdy dzierży ciężkie torby na prezenty albo całe skrzynki kwiatów. Dzień kobiet. W klasie mojego dziecka skromny poczęstunek dla wszystkich i po symbolicznym tulipanie dla dziewczynek i nauczycielek. Okazuje się, że tylko w tej jednej klasie, bo reszta wręcza prezenty, czekoladki dla dziewczynek, storczyki i inne gadżety dla nauczycielek.
Zastanawiam się, czy to konieczne, czy te prezenty są faktycznie potrzebne. Lubię Dzień Kobiet, ale nie uważam go za święto wyjątkowo podniosłe. Staram się uczyć dzieci szacunku do drugiego człowieka, nalegam, żeby chłopcy przepuszczali koleżankę w drzwiach i traktowali każdą z należytym szacunkiem. I tu ani kwiatki, ani czekoladki dobrego wychowania nie zastąpią, a słabego nie przykryją.
Z klasowych pieniędzy uważam, że dzieci powinny jechać na wycieczkę, pójść razem na lody, kiedy zrobi się cieplej, a nie kupować drogie prezenty dla nauczycieli, którzy tego wcale nie oczekują. A tymczasem rodzice wydają krocie przy każdej okazji, sycząc potem pod nosem, że "nauczyciele mają za dobrze". Nie mają. A za swoją pracę nie oczekują 39. storczyka do kolekcji, tylko szacunku od uczniów i rodziców i godziwej zapłaty.
Nakręcając tę spiralę drogich podarków, co roku prezenty są droższe i droższe, bo trzeba przebić poprzedni rok. Już pominę to, że kupowanie komuś prezentu do domu, jak kwiat, obraz czy inny kryształ, wydaje mi się niesmaczne w kontekście osób, z którymi nie jesteśmy blisko. Bo skąd wiadomo, czy te pieniądze z dziecięcych składek nie będą straconymi, bo podarunek okaże się nietrafiony?
Liczy się gest, pamięć, drobiazg. Ten tulipan czy, jeśli ktoś woli, goździk, jest taki bezpieczny i symboliczny. A drogie prezenty wpędzić mogą nauczycielkę w zakłopotanie. Dziewczynki w podstawówce też raczej nie oczekują cudów na Dzień Kobiet. Drobny symboliczny prezent ok, ale pod warunkiem, że nie pominiemy chłopców.
Dziś już bez tłumów
10 marca to Dzień Mężczyzny, w szkole są uczniowie płci męskiej i nauczyciele, ale im dziś skrzynek kwiatów nie niósł. Ot, zwykły dzień. A przecież tak walczymy o równouprawnienie, chcemy, żeby nasze dzieci nie borykały się ze stereotypami, żeby dziewczynka marząca o byciu kosmonautką nikogo nie dziwiła, a chłopiec, który jest delikatniejszy niż koledzy, nie był obiektem drwin.
A jednak takimi drobnymi gestami pompujemy balonik różnic między płciami, prawami ich przedstawicieli, obowiązkami i przywilejami. I nie, nie jestem radykalną feministką - jak wspomniałam, lubię te drobne gesty, te tulipany i przepuszczanie w drzwiach. Ale czy to oznacza, że w dziewczynkach trzeba utrwalać przekonanie, że w drugiej klasie na Dzień Kobiet powinny dostać wielkie pudło czekoladek, a chłopcy w dniu swojego święta zupełnie nic?
Jasne, Dzień Chłopaka był we wrześniu, ale wtedy też tych stosów prezentów nikt nie niósł. W czym ci chłopcy są gorsi od dziewczynek? Czy nie byłoby rozsądniej ze strony decydentów, zamiast zabijać się o drogie prezenty dla wybranych, kupić po drobiazgu dla każdego dziecka? Albo zignorować obydwa święta.
Sami uczymy je stereotypów
Choć odżegnujemy się od tego na głos, to uczymy dziewczynki postawy roszczeniowej. Wpajamy im, że należy im się wszystko tylko dlatego, że są płci żeńskiej. A przecież wkurzamy się, kiedy mężczyzna na podobnym stanowisku zarabia więcej niż kobieta, tylko dlatego, że jest mężczyzną.
Chłopcom pokazujemy tym samym zachowaniem, jacy są silni, jak to nie muszą dostawać "pierdół", bo są stroną dominującą, kwiatki dla delikatnych dziewczynek, dla silnych chłopaków - nic. Może tak mi się tylko wydaje i jestem przewrażliwiona, bo jednak żyję w świecie pełnym mężczyzn, ale dostrzegam tu delikatną dysproporcję.