Taka chyba nasza polska mentalność, że w obliczu zagrożenia jednoczymy się, pomagamy, a jak trzeba to ostatni grosz i "ostatnią koszulę" oddajemy. Ostatnim dniom towarzyszy też chęć pomocy, co jest piękne i pokazuje, ile mamy w sobie dobra.
Ostatni weekend spędziłam na przeglądaniu ubrań po swoich dzieciach i pakowaniu tego, co się nadaje do użytku, by przekazać je tym, dla których mogą być niezbędne. Byłam też na dużych zakupach spożywczych, które wyglądały, jakbym je robiła dla kilkunastoosobowej rodziny.
Tymczasem artykuły spożywcze, środki higieniczne i medyczne były przeznaczone do przekazania jednostce OSP, która zajęła się zbiórką tychże produktów dla rodzin, które przyjechały z Ukrainy do naszego miasta.
Włączyliśmy z rodziną tryb działania, niesienia pomocy, żeby nie myśleć za dużo i nie zamartwiać się, załamując ręce przed telewizorem czy monitorem komputera. To strategia, która ma nas trochę uchronić od paniki i lęku, a dać poczucie, że zrobiliśmy coś, co realnie może innym pomóc.
I to też sprawiło, że faktycznie sami lepiej się poczuliśmy, zmniejszył się nieco nasz lęk o to, co dzieje się na świecie. Wszystko przez to, że mieliśmy poczucie sprawczości w tych kwestiach, na które realnie możemy wpłynąć.
To, co zobaczyłam w sklepach, w miejscach zbiórek i w mediach społecznościowych, to jak ludzie innym pomagają, jest niesamowite i wzruszające. I daje nadzieję, że jeszcze nie jest z nami aż tak źle. Ale mój wniosek o pomocy Ukraińcom jest jeden – pomagajmy tyle, na ile każdy z nas czuje się gotowy i na ile może.
Jeśli stać cię, żeby zrobić duże zakupy spożywcze czy medyczne to super. Jeśli możesz oddać potrzebującym tylko trochę ubrań, koc, pościel czy ręczniki, to też świetnie. Jeśli masz auto i możliwości czasowo-finansowe i ktoś z twoich bliskich pojedzie na granicę, by przewieźć uchodźców – genialnie.
Ale należy też pamiętać o tym, że dla wielu to zbyt dużo. Liczy się nawet symboliczne 10 zł przelane na konto bankowe fundacji czy stowarzyszenia, które zajmuje się pomocą Ukraińcom.
No i liczy się także to, żeby w tym trudnym czasie pomóc też samemu sobie – zadbać o swoje zdrowie psychiczne, wietrzyć głowę i dawkować sobie rzetelne informacje ze sprawdzonych źródeł. Nie każdy będzie pomagał materialnie i finansowo. Jeśli nie możesz, nie powinnaś sobie zarzucać czy mieć wyrzutów sumienia, że nie oddałaś na zbiórkę ubrań czy produktów spożywczych.
Ważne jest też zadbanie o siebie i swój spokój, bo co nam po spanikowanym i zalęknionym społeczeństwie? Musimy nastawić się na długofalową pomoc uchodźcom z Ukrainy, bo ich sytuacja raczej nie zmieni się za dzień, tydzień, a może i miesiąc.
Jeśli nie masz możliwości przyjąć kogoś pod własny dach, to nie twoja wina i nie możesz sobie czegoś zarzucać. Skup się raczej na tym, byś była silna psychicznie, twoje dzieci świadome i z poczuciem bezpieczeństwa, a także, żeby wiedziały, jak zachować się, gdy dzieci uchodźców zostaną ich nowymi kolegami w klasie.
To zupełnie w porządku, jeśli mimo tego, co dzieje się w Ukrainie i naszym kraju, starasz się żyć normalnie – planujesz wakacyjny wyjazd, urodziny męża w najbliższy weekend czy robisz zakupy do domu. Ta normalność jest każdemu z nas potrzebna i niezbędna, byśmy całkiem nie popadli w niepewność, panikę i strach.
Jeśli nie możesz pomagać bezpośrednio uchodźcom, nie miej wyrzutów sumienia. Nie miej ich także, jeśli cieszysz się pierwszymi oznakami wiosny i codzienną normalnością. Albo nie oceniaj tych, którzy tak robią. Dbanie o swoje zdrowie psychiczne to także realna pomoc.
Ci, którzy mogą, dzielą się swoimi przywilejami: rzeczami materialnymi, pieniędzmi, ale też np. zasięgami na Instagramie, by zorganizować pomoc, transport itp. Ci, którzy nie mają takiej możliwości, mogą się za chwilę okazać ogromnym wsparciem psychicznym dla innych.
Czytaj także: https://mamadu.pl/160287,pomoc-dla-mieszkancow-ukrainy-na-granicy-widac-ogrom-ludzkich-tragedii