Teściowa przyłapała nas na seksie
Teściowa przyłapała nas na seksie. Zrobiła nam pogadankę jak dzieciom Pexels
Reklama.

Teściowa przyłapała nas na seksie

Matka mojego męża zawsze w moich oczach uchodziła za osobę wścibską, która nie czuje się sobą, jeśli nie ma pod kontrolą życia swoich dzieci, koleżanek i sąsiadów.Nawet po niej nie spodziewałam się jednak, że będzie ingerować w tak intymne aspekty jak moje życie seksualne. I nie chodzi tutaj o pytanie, kiedy będziemy mieć dziecko (tak, takie też już usłyszałałam), ale o dosłowne nakrycie nas w łóżku. I skandaliczną reakcję.
Zacznijmy od tego, że nie żyję na "łasce teściowej", jak niektórzy szybko będą chcieli mi zarzucić. Do części domu teściowej za własne pieniądze dobudowaliśmy z mężem swoją część. Dzielimy tylko podwórko, jednak przejście od domu teściowej do nas to oczywiście kwestia kilku kroków.
Z czego teściowa z chęcią korzysta. Od zawsze ma do nas "jakąś sprawę". Nie pamiętam dnia, by choć na chwilę nie odwiedziła nas bez zapowiedzi. Jeśli nie chce wspaniałomyślnie zaprosić nas na obiad, to puka, żeby pożyczyć cukier, wodę, zmiotkę. Zapytać, czemu u nas taki hałas, co tak cicho, co robimy, czy wszystko dobrze.
Nie muszę mówić, że teściowa nie dzwoni i nie pisze SMS-ów, że wpadnie. Mało tego, łapie za klamkę bez pukania i wbiega do domu jak do siebie. Nie miałam odwagi mówić jej wprost, że to niegrzeczne, ale zaczęliśmy zamykać drzwi.
Nie czułam się komfortowo, chodząc w dresie czy piżamie, sprzątając mieszkanie, wiedząc, że ona może w każdej chwili wpaść. Nie mówiąc o innych rzeczach, które wymagają intymności. Po tym, gdy teściowa wtargnęła do domu, gdy akurat przechadzałam się po nim w majtkach i staniku, powiedziałam dość.
Zabawne, bo to, co wtedy powiedziałam, brzmiało dokładnie "zacznij zamykać drzwi, bo nie chcę być przyłapana na seksie". Ale wiecie jak to się mówi — jeśli zamkną przed wami drzwi, spróbujcie oknem! I dokładnie tego spróbowała "kochana mamusia".
Było jakoś przed południem, obydwoje pracowaliśmy z domu i zebrało nam się na bliskość. Bez wdawania się w szczegóły — jak para dorosłych ludzi (tak mi się przynajmniej wtedy wydawało) skończyliśmy w łóżku. Nadzy.
Z miłosnego uniesienia wyrwało nas jakieś dziwne stukanie. Wybiłam się lekko z rytmu, ale szybko pomyślałam, że teściowa coś robi za ścianą. To nie brzmiało jak pukanie do drzwi. I w tym momencie mnie zmroziło. Teściowa pukała do okna, które nie było do końca zasłonięte roletą. Stała na palcach, zerkała na nas i pukała pięścią w szybę.
Byłam tak zaskoczona, przerażona i zawstydzona, że prawie spadłam z łóżka. Mąż nagle krzyknął coś w stylu "co ty robisz", a ja okryłam się kołdrą. Na szybko się ubraliśmy, a on wściekły otworzył jej drzwi, do których pukała.
Myślałam, że będzie chciała przeprosić albo raz w życiu zachowa się taktownie i po prostu przemilczy tą sytuację. Ale co ja sobie myślałam. Przecież nawet gdyby zobaczyła nas niechcący, powinna to pominąć, a nie walić w okno jak włamywacz.
Teściowa weszła do mieszkania, a mąż zaczął krzyczeć na nią, pytając, czemu nas podgląda. Ona powiedziała, że nawet nas dobrze nie widziała! Pukała, bo oczywiście, jakżeby inaczej — "miała do nas jakąś sprawę". Zakładam się, że właśnie w tym momencie wymyśliła, co chciała pożyczyć.
Myślałam, ze to już koniec jej wizyty, a ona nagle, patrząc na nas z pogardą, zapytała, czy wiemy, która jest godzina. Nie czekając na naszą odpowiedź, powiedziała, że przecież południe, a nie noc! Pora obiadowa.
Co w związku z tym? Tutaj zaczęła się rumienić i powiedziała, że normalni ludzie takie rzeczy robią wieczorem i skąd ona mogła wiedzieć. Jest środek dnia, czas na sprzątanie i gotowanie obiadu. Myślałam, że się przesłyszałam.
Teściowa zasugerowała mi — dorosłej osobie, że nie mam prawa uprawiać seksu we własnym domu przed zmrokiem? Że to jakieś bezeceństwa, które można robić dopiero po zmierzchu i może jeszcze za jej wyraźną zgodą? Jeszcze chwila i zapytałabym teściowej, czy pozycje też mam z nią konsultować.
Nie była zawstydzona, uważała, że ma prawo nas pouczać. Powiedziałam, że to mój dom i mam prawo robić, co chcę, a takie podglądactwo to zupełnie nieposzanowanie prywatności. Teściowa odparła, że jakbym nie robiła nic dziwnego, to nie miałabym się czego wstydzić.
Mam dość. Zastanawiam się, czy mam przerobić własny dom na twierdzę — z pozamykanymi drzwiami i zasuniętymi roletami, żeby poczuć, że mam w nim prawo do prywatności? A może wyprowadzić się, rzucając wszystko, tylko dlatego, że jedna kobieta nie została nauczona, że nie powinno się wtrącać we własne sprawy?
Napisałam do teściowej SMS-a, że prowadzimy dwa osobne domy, dwa osobne życia i od dzisiaj nawet o pożyczeniu szklanki cukru ma mnie informować wcześniej. Nie ma miejsce na gościnność, jeśli ktoś nie szanuje moich granic. A jeśli się obrazi? Trudno. Mam nadzieję, że w ogóle przestanie przychodzić.