
Jakiś czas temu awaria Instagrama i Facebooka zatrzymała świat, a komentujący podzielili się na dwie grupy. Tych, którzy przyznawali, że kilka godzin bez social mediów było dla nich koszmarem i tych, którzy z tych pierwszych się wyśmiewali, podkreślając, jak płytkie jest uzależnienie od technologii. Ja należałam do grupy... trzeciej. Nie brakowało mi samego Instagrama czy Facebooka, a podglądactwa. Uzależniłam się od życia innych ludzi.
Poranek zaczynam od podglądania
Kiedyś pierwszą rzeczą, jaką robiłam po przebudzeniu, było... właściwie nie pamiętam, co mogło nią być. Bo od lat pierwszą rzeczą, jaką robię po wstaniu z łóżka, jest sprawdzenie telefonu. I nie, nie jestem pracocholiczką, nie czytam maili z rana. Skrupulatnie przeglądam Instagrama, Facebooka, kiedyś Snapchata.Jeśli nie ma cię na Instagramie, nie istniejesz
Wtedy orientujesz się, że nawet dalekie od instagramowych standardów konta mogą wywierać na ciebie presję, że zdjęcie z imprezy, które dodała twoja koleżanka, może naprawdę wywołać w tobie ukłucie zazdrości, gdy akurat siedzisz sama w domu, bo twoi znajomi nie mają dla ciebie czasu.Albo social media, albo rzeczywistość
A i żebyście nie myśleli, że ja chcę zostać w tyle. Dokumentuję każdy mój dzień, który jest ciekawszy niż ten... codzienny. Gdy akurat jem na mieście, po pracy biegnę do muzeum lub teatru, a największe przedstawienie to zdjęcia z domu.Może cię zainteresować także: Używamy ich dla zabawy, kończymy z kompleksami. Znasz ten stan, w którym zaczynasz czuć się brzydka?













