To ma być najważniejsza rola życiowa kobiety, tymczasem większość matek przyznaje, że urlop macierzyński i urodzenie dziecka to przyczyna zwątpienia w siebie i obniżenia wartości zawodowej kobiet. Co poszło nie tak?
Ponad 94 procent matek nieaktywnych zawodowo chce wrócić do pracy po urodzeniu dziecka.
Wśród głównych powodów braku chęci powrotu na rynek pracy kobiety wskazują: brak ofert pracy odpowiadających ich kwalifikacjom, zbyt wysokie oczekiwania pracodawców, niskie zarobki, wysokie koszty pracy.
"Ma się poczucie, że jest się gorszym pracownikiem gorszego sortu".
"Szefostwo od razu widzi zwolnienia non stop na 'bąbelki'"
"Z każdą rozmową coraz bardziej obniżałam swoje wynagrodzenie, by konkurować z bezdzietnymi dziewczynami bez doświadczenia".
- Kandydatki z dziećmi mają o 44 proc. mniej szans na zdobycie pracy niż bezdzietne kobiety o podobnych kwalifikacjach. Ojcowie przeciwnie: prawdopodobieństwo, że dostaną posadę, jest o 19 proc. wyższe niż w przypadku bezdzietnych panów o podobnych kwalifikacjach - mówi Adela Prochyra, autorka książki "Mama wraca do pracy".
Do 24 roku życia kobiet biernych zawodowo jest tylko 74 tysiące, podczas gdy w kolejnym przedziale (25-34) ich liczba szybuje do najwyższej ze wszystkich grup wiekowych, rośnie sześciokrotnie! Gdy kobiety odchowają dzieci, tj. w wieku 35-44, liczba biernych zawodowo znów spada.
Wedle raportu „Macierzyństwo a aktywność zawodowa” przedstawionego przez Fundację Rodzic w mieście ponad 94 procent matek nieaktywnych zawodowo chce wrócić do pracy, ale blisko połowa tych z najmniejszymi dziećmi (do lat 3) do niej nie wraca. Dlaczego?
Ankiety prowadzone przez projekt "Mama wraca do pracy" wśród głównych powodów braku chęci powrotu na rynek pracy kobiety wskazują: brak ofert pracy odpowiadających ich kwalifikacjom, zbyt wysokie oczekiwania pracodawców, niskie zarobki, wysokie koszty pracy (np. drogie i czasochłonne dojazdy do pracy).
Mama na rozmowie rekrutacyjnej
- Ma się poczucie, przy średnich kwalifikacjach, że jest się gorszym pracownikiem - mówi Marta. - Szefostwo od razu widzi zwolnienia non stop na "bąbelki" - domyśla się.
I dodaje: "Sam stres związany z odpowiadaniem na pytania dotyczące przyszłych chorób dzieci, sprawia, że czujesz się pracownikiem gorszego sortu".
- Luka w CV sama w sobie nie jest zła, bo nie świadczy o braku kompetencji, ale w patriarchalnym świecie stawia kobietę w drugim szeregu. Ciągle żywe jest przekonanie, że jeżeli będzie miał do wyboru mężczyznę z takimi samymi kwalifikacjami, i kobietę z macierzyńskim w życiorysie, istnieje duże prawdopodobieństwo, że wybierze pierwsza opcję - sugeruje Marta.
W następnej pracy szef, który prowadził jej rekrutację, nawet nie zauważył przerwy w CV. W firmie, do której właśnie przeszła, wszyscy podeszli do dzieci z najwyższa uprzejmością, a nawet zaprosili całą rodzinę Marty na wyjazd integracyjny na Mazury.
Młody tata w pracy
Paweł, przedsiębiorca z Warszawy, który prowadzi niewielką firmę tłumaczy: - Zależy, kogo szuka się do pracy. Roczna przerwa po urodzeniu dziecka nie wpływa na kompetencje pracownika, przynajmniej nie w mojej branży. Liczą się umiejętności. Mając takie samo CV od faceta i kobiety, zatrudniłbym osobę, która wywarła na mnie lepsze wrażenie na rozmowie kwalifikacyjnej.
Badania pokazują, że kobiety po urodzeniu dziecka oceniane są jako lepsi pracownicy. Przede wszystkim ze względu na multizadaniowość i zdolności organizacyjne. To jednak tak ładnie wygląda na papierze. W praktyce część pracodawców boi się, że kobieta z małym dzieckiem będzie często brała zwolnienia na opiekę nad nim.
Paweł zatrudnił w ubiegłym roku do swojej firmy pracownika, która oczekiwał na narodziny pierwszego dziecka. - Pierwsze miesiące jego pracy po przyjściu na świat dziecka rzeczywiście były trudne - mówi. - Jednak żyjemy w XXI wieku, ojciec ma prawo brać tyle samo dni wolnych na opiekę nad dzieckiem, co matka. Zrzucanie obowiązku opieki i oczekiwanie, że tylko ona będzie zajmowała się chorym synem lub córką, jest myśleniem patriarchalnym i szkodliwym.
Jego pracownik wybrał schemat pracy, w której kończy o godz. 15, by odebrać dziecko ze żłobka. Projekty kończy wieczorem, gdy żona i maluch już śpią. - Pewnie byłoby mi wygodniej mieć go w pracy do 17, ale ważna jest elastyczność. I naprawdę liczy się dla mnie zamknięcie projektu, a nie wysiadywanie "dupogodzin" - wyjaśnia Paweł.
Jego zdaniem najważniejsza jest motywacja. - Jeśli kobieta wraca do pracy po urlopie macierzyńskim, to znaczy, że chce wrócić. Jest do tego zmotywowana.
Pytam, czy przeprowadzając teraz rekrutację w swojej firmie, zatrudniłby kobietę z "luką w życiorysie". - Odpowiem językiem korzyści. Po pierwsze zatrudnienie kobiety po urlopie macierzyńskim ma wymiar etyczny - pomagam, bo wiem, że kobietom jest trudniej na rynku pracy. Po drugie, zyskuję w wymiarze ekonomicznym, bo zyskuję lojalnego pracownika, któremu wyświadczam niejako przysługę.
Więcej niż rok
Agnieszka ma dwójkę dzieci z dwuletnią przerwą pomiędzy nimi. Przez oba okresy ciąży i pierwszy rok ich życia nie pracowała. - Próbowałam co jakiś czas brać zlecenia, ale nie potrafiłam pracować z jednym dzieckiem na ręku, a drugim w brzuchu - opowiada.
Gdy młodszy syn miał 9 miesięcy, wzięła udział w kilku rekrutacjach, by uciec z domu. Rozmowy ją bardzo stresowały. - Jedno, drugie spotkanie. Wszystkie z młodymi kobietami, szefowymi działów. Bezdzietnymi, co pewnie jest ważne - wspomina. - Nikt mnie nie pytał o choroby dzieci, ale gdy padały pytania o przedszkola i prace w weekendy albo po godzinach, musiałam odmawiać. Zawsze wtedy rekruterka zawiązywała usta, rozmowa dobiegała końca, a ja wiedziałam, że tej roboty nie dostanę.
Kobieta mówi, że po czteroletniej przerwie w pracy, czuła, że wszyscy wątpią w jej umiejętności. Ona sama też w nie wątpiła. - Z każdą rozmową coraz bardziej obniżałam swoje wynagrodzenie, by konkurować z bezdzietnymi dziewczynami bez doświadczenia. Żeby tylko mnie przyjęli. Przez strach, że nikt nie będzie chciał mnie zatrudnić - mówi Agnieszka.
W dużej mierze to strach napędza kobiety. Rynek pracy potrafi coraz bardziej dostosować się do wymagań młodych matek. Niemniej trzeba mamom przypomnieć, że ich kompetencje po urodzeniu dziecka nie zatarły się, a wzrosły. Są warte powrotu na rynek pracy i pracodawcy powinni również zdawać sobie z tego sprawę.
- Tak naprawdę wystarczy nie być chamem - mówi Paweł.