Fot. Kadr z filmu "Junior"
"Jesteśmy w ciąży". Czy to wyraz zaangażowania mężczyzn w rodzicielstwo? Fot. Kadr z filmu "Junior"
Reklama.
  • Rysowniczka Marta Frej wrzuciła ilustrację, na której mężczyzna mówi: "Jesteśmy w ciąży".
  • Pod postem rozgorzała dyskusja o zagarnianiu przez mężczyzn doświadczenia bycia ciąży.
  • Niektórzy odczytywali to jako wyraz męskiej empatii i wsparcia dla ciężarnej partnerki.
  • Dziubaski, misie i pastysie denerwują, gdy znajomi słodzą sobie w rozmowach w towarzystwie. Jeszcze gorzej, gdy para spodziewa się dziecka. Wtedy nie ma innych tematów niż oczekiwanie na potomka.
    W dodatku często znajomi przestają być autonomiczni, a kładą nacisk na wspólny zaimek "my". "Jesteśmy w ciąży", "Źle się czujemy", "Idziemy na USG".
    W internecie rozgorzała dyskusja, czy panowie mają prawo do zagarniania przez siebie przeżyć związanych z oczekiwaniem na dziecko.

    "Żal tego dziecka"

    Rysowniczka Marta Frej wrzuciła na swoje konto na Facebooku ilustrację, na której mężczyzna mówi, że zamiast drinka poprosi wodę, bo "są w ciąży" ze swoją partnerką. Chwilę potem pod postem zaroiło się od komentarzy.
    Pod rysunkiem mężczyźni pisali:
    "Przestańcie z tym "jesteśmy". To jest tak pretensjonalne, że aż żal się tego dziecka robi".
    "A potem będą też razem rodzić i po porodzie ponownie wspólnie miesiączkować? W sumie migrena miesiączkującej żony to też dobry powód do jakiejkolwiek maści wymówek lol".
    Kobiety raczej dopatrywały się we wspólnym zaimku empatii i zaangażowania mężczyzny w stan, w którym jest jego partnerka.
    "Wyrażenie "jesteśmy w ciąży" odebrałabym raczej, jako podkreślenie zaangażowania faceta w sytuację, a nie chęć przypisywania sobie jakichś zasług."
    "Stwierdzenie "jesteśmy w ciąży" ma pokazać, że para przeżywa ją razem, bo w końcu to będzie ich wspólne dziecko".
    Choć były też głosy przeciwne:
    "Jak mnie to określenie denerwuje!!! Ja rozumiem solidarność no ale są jakieś granice. Mają też razem poranne mdłości, bóle pleców, opuchnięte stopy, lekarz robi im badanie, a w końcu będą też mieli skurcze i urodzą razem?! Mój mąż jakby powiedział, że "jesteśmy w ciąży", to by chyba dostał w twarz".

    Być w ciąży, czy nie być. Oto jest pytanie!

    Jeden post staje się przyczynkiem do rozważań, czy rzeczywiście mężczyźni mają prawo identyfikować się ze swoimi ciężarnymi partnerkami.
    Jedni powiedzą, że tak. Przecież decyzje o dziecku zwykle podejmowane są w porozumieniu obydwojga partnerów. 9 miesięcy ciąży to obciążenie dla całej relacji. Mężczyzna staje się opiekunem kobiety, dba o jej bezpieczeństwo, przeżywa w nią kolejne etapy rozwoju płodu.

    Z drugiej strony nie nosi przecież dziecka w brzuchu, jego nie dotyczą poranne mdłości i bóle kręgosłupa w końcówce ciąży. Wreszcie, to nie on rodzi.
    Nie ulega wątpliwości, że fizjologiczne konsekwencje ciąży ponosi wyłącznie kobieta. Więc w haśle "jesteśmy w ciąży" wypowiadanym przez mężczyznę, chcielibyśmy dopatrzyć się konsekwencji psychologicznych - wyrażenia potrzeby bliskości, wsparcie oraz przygotowanie do roli ojca.

    Czy to coś złego? Chyba tylko wtedy, gdy zamiast mówienia w parze jednym głosem, odbieramy głos kobiecie.