„Czułam się jak w areszcie domowym. I tak miałam sporo szczęścia, że nie musiałam leżeć w szpitalu. Ale to było jak wyrok. 9 miesięcy leżenia. Co było najgorsze? Komentarze. Totalny brak zrozumienia. Zero wsparcia. Ciągle słyszałam, że ciąża to nie choroba, że mam nie przesadzać i jak będę aktywna, to będę się lepiej czuła. No i oczywiście, że nie mogę przerzucać wszystkich obowiązków na męża” wspomina Karolina, mama wesołego 4-latka.
Ciąża to stan fizjologiczny, zmiana w organizmie kobiety. Na początku płód jest dla ciała kobiety ciałem obcym – zdarza się więc, że organizm naturalnie próbuje się go pozbyć. Dlatego bardzo często komplikacje i problemy występują losowo. Zdarza się, że kobiety teoretycznie zdrowe, niechorujące, nieznajdujące się w grupie ryzyka i dbające o siebie przed zajściem w ciąże słyszą, że muszą leżeć ze względu na dobro dziecka. Walczyć z własnym ciałem o ochronę nowego życia.
Według statystyk co druga ciąża w Polsce, to ciąża wysokiego ryzyka. Aż 20 procent kobiet otrzymuje mniej lub bardziej rygorystyczne zalecenia leżenia w łóżku. Większość z nich przynajmniej jakiś czas spędza w szpitalu. 9 miesięcy oczekiwania na dziecko to czas, w którym niezależnie od wszystkiego należy zwolnić i zwrócić szczególną uwagę na styl życia. Czasami jednak to nie wystarczy.
„Moja pierwsza ciąża zakończyła się poronieniem” opowiada Wiola. „Teraz jestem w drugiej. Przez cały pierwszy trymestr właściwie nie wstawałam z łóżka. Moim głównym posiłkiem były leki. Później zaczęły się skurcze i twardnienie brzucha, więc lekarze zalecali jak najwięcej leżenia. Już 5 razy leżałam w szpitalu, a to dopiero początek siódmego miesiąca. Na szczęście jednak szyjka mi się nie skraca, mogę więc od czasu do czasu gdzieś się przejść. Na szczęście, bo boki już mnie bolą od leżenia”.
Karolina opowiada, że już w ósmym tygodniu dowiedziała się, że ma bardzo krótką szyjkę macicy. Lekarz zalecił jej oszczędzanie się. Ale dom, zakupy, obowiązki. Dopiero kiedy lekarz wyraźnie powiedział ‘stop’ to posłuchała. „Rano i wieczorem szybki prysznic, w ciągu dnia odwiedzałam tylko toaletę. Całą resztę robił mój mąż. Kiedy w siódmym miesiącu usłyszałam, że jest stabilnie i mogę ruszać się trochę więcej to nie miałam siły. Więc leżałam do końca. Na szczęście w domu. Ale czego się nie robi dla dziecka. Szczęśliwie donosiłam ciążę i urodziłam pięknego syna”.
„Przez pierwszą połowę ciąży czułam się świetnie. Cały czas intensywnie pracowałam. Nagle w pracy zrobiło się jeszcze bardziej gorąco, więcej stresu, nadgodzin i dostałam plamienia. Myślałam, że to tylko przemęczenie”. Podczas wizyty u ginekologa okazało się jednak, że A. ma bardzo nisko położone łożysko. Zbyt blisko szyjki macicy. „Moja Pani doktor wręcz rozkazała mi zrezygnować z pracy. Mam w ogóle nie chodzić. Podobno jest szansa, że wraz z rosnącym brzuszkiem łożysko się podniesie. Jeśli nie, to czeka mnie cesarka. Na szczęście mamy jeszcze trochę czasu. Jedyną rzeczą, która tak naprawdę mnie cieszy jest to, że mała coraz mocniej kopie. Czuję, że rośnie i nabiera sił”.
Co pomaga im przetrwać? Wioli – wizja randki w ciemno. „Wiem, że jak tylko mój synek będzie na świecie o wszystkim zapomnę. To będzie najlepsze spotkanie w galaktyce!”. A. z kolei często mówi o wspólnych spacerach z córką. Mała przyjdzie na świat jak z powrotem zacznie robić się ciepło. „Gdy zaszłam w ciążę koleżanki mnie straszyły, że nudności, osłabienie, że tak będzie przez kolejnych 9 miesięcy. Nie mogły zrozumieć, że nie narzekam. Byłam korpo-pracoholikiem i nagle – obiektywnie pewnie nie – trochę odpuściłam. Czasem sugerowały aborcję. Teraz, kiedy leżę czasem słyszę ‘a nie mówiłam’. Ale wiem, że za chwilę będzie wspaniale”.
Każda z dziewczyn myśli pozytywnie. I każda z nich podkreśla, że inaczej się nie da. Że nie można się załamać. „To jest jak więzienie. Ale z wizją wyjścia na wolność za całkiem niedużą chwilkę” mówi Wiola. „Jest mi ciężko, jestem zmęczona, ociężała, chciałabym mieć to już za sobą”. „Ciągle muszę się tłumaczyć, że to nie jest tak, że nie chcę wpaść na kawę czy imieniny kogoś w rodzinie. Po prostu nie mogę” dodaje A. I nie poddają się. Czytają książki, nadrabiają zaległości filmowe. Mają telefon i internet. Przyjmują gości i wykorzystują ich. Przestały się krępować i proszą – o zrobienie herbaty, drobne zakupy, małe przyjemności. W pokoju Wioli jest mała lodóweczka z przekąskami i napojami. Na stoliku przy łóżku świeże kwiaty. „Muszę leżeć, ale przynajmniej mogę jeść wszystko. I mogę podszkolić swój hiszpański, na co ciągle nie miałam czasu. Każda z Nas przechodzi ciążę po swojemu. Nagroda jest warta poświęcenia”.
Nie jestem sama – to zdanie A. powtarza wielokrotnie. „Rozmawiam z moim partnerem o tym czego się boję, co mnie martwi i czym się przejmuję. To mi pomaga. Oczyszcza atmosferę. Siedząc całymi dniami w tym samym pomieszczeniu można sfiksować. Dlatego czasami rano przenoszę się do salonu. Cieszę się że jest i mnie rozumie. Bez niego to by się nie udało”.
Jeszcze jedno – dbają o siebie. „Ciąża to piękny stan. Wyjątkowy moment w życiu kobiety. To, że leżę i tyję nie oznacza, że nie czuję się piękna” – podkreśla A – „i nie usprawiedliwia zaniedbywania się. Jest mi trudniej, ale doskonalę techniki robienia makijażu i malowania wzorków na pazurkach w pozycji półleżącej. Chcę czuć się dobrze i to mi pomaga”.