Zbliżający się pierwszy poród często spędza sen z powiek młodym matkom. "Koleżanki mówiły, że postępuję nieodpowiedzialnie, nie opłacając położnej, ale żadna nie dawała gwarancji, że to właśnie ona będzie przy mnie, kiedy zacznę rodzić" - pisze Justyna. Kobieta zdecydowała się rodzić bez opłaconego wsparcia i nie żałuje.
Pierwszy poród to wielki stres dla kobiety, ważne, aby otrzymała jak największe wsparcie z otoczenia.
Położne to często "białe anioły", ich praca polega nie tylko na przyjęciu porodu, ale i na otoczeniu opieką przyszłej matki.
Otoczona opieką i wsparciem rodząca, znacznie lepiej wspomina poród, niezależnie od jego przebiegu.
Bałam się
Do końca nie było wiadomo, czy w dniu porodu Justynie będzie mógł towarzyszyć mąż. Dlatego kiedy na pytania znajomych odpowiadała, że nie opłaciła położnej, te stukały się w głowy. "Twierdziły, że w obecnej sytuacji epidemiologicznej, powinnam zapłacić, żeby w dniu porodu mieć przy sobie kogoś, kto się o mnie zatroszczy" - wspomina kobieta.
Tyle że Justyna szukała położnej, która da jej gwarancję, że to właśnie ona znajdzie się przy niej w dniu porodu, chciała poznać tę osobą, związać się emocjonalnie. "Nikt nie da takiej gwarancji, bo wiadomo, że kiedy zadzwonię, ona może być przy innej rodzącej i przyśle swoją koleżankę, a ja tak nie chciałam. Skoro miała być przy mnie przypadkowa osoba, postanowiłam całkowicie zdać się na los" - czytamy w liście.
Nadszedł dzień porodu
Kiedy Justyna poczuła, że poród się zaczął, mąż zawiózł ją do szpitala. Szczęśliwi, że tam, gdzie zdecydowali się rodzić, przywrócono już porody rodzinne, bo syna mieli powitać razem. "Po wypełnieniu wszystkich ankiet, dokumentów i badaniu, powiedziano nam, że za chwilę zejdzie po nas położna" - wspomina Justyna.
"Kiedy otworzyły się drzwi od windy, pierwsze co zobaczyłam, to był uśmiech, wielki, szczery uśmiech. Podeszła do nas, przedstawiła się i poprosiła, aby zwracać się do niej po imieniu, bo tak będzie prościej" - pisze kobieta. Już na sali porodowej po przeprowadzeniu wszystkich procedur, położna usiadła na brzegu łóżka.
"W czasie badania KTG, trzymała mnie za rękę i opowiadała, co będzie się teraz działo, odpowiadała na wszystkie pytania, zarówno moje, jak i męża. Kiedy zbliżał się skurcz, tłumaczyła, jak oddychać". Justyna nie ukrywa, że była zaskoczona troską i uwagą, jaką obdarzyła ją obca kobieta.
"Opowiadała mi o swoim porodzie, o dorosłej już córce, która nosiła imię jak ja. Instruowała męża, co powinien robić, żeby ulżyć mi w cierpieniu, a w przerwach między skurczami zabawiała nas anegdotami o życiu młodych rodziców. Robiła niesamowite rzeczy, żeby rozładować stres" - wspomina Justyna.
Dałaś mi siłę
"Kiedy przyszły trudniejsze chwile, pomagała mi zmienić pozycję, z czułością i wyrozumiałością dla mojej nieporadności dopingowała mnie do działania. Ciągle powtarzała, że mam mocne nogi, że to pomaga przy parciu i żebym się nie martwiła, bo wszystko idzie dobrze. Spędziliśmy na sali pięć długich godzin, przez cały ten czas słyszałam, że jestem silna, wspaniała, że zaraz zobaczę syna" - opowiada Justyna.
Kobieta nie ukrywa, że było to dla niej wielkie zaskoczenie, bo od koleżanek, również tych z opłaconymi położnymi słyszała raczej opowieści o tym, ze na porodówce zdecydowanie nie jest miło. "A tu, gdyby nie skurcze spokojnie mogłabym zaproponować wspólną kawkę" - żartuje Justyna i dodaje, że z położną rozmawiało jej się jak ze starą znajomą.
"Kasiu, zawsze będę ci wdzięczna za sprowadzenie na świat mojego syna, za to, że kiedy wątpiłam, że dam radę, pchałaś mnie na przód, że pomagałaś zmienić pozycję, że pozwoliłaś rodzić przy drabinkach. Za wsparcie, jakiego nam udzieliłaś, za wiarę w siebie, jaką w nas zaszczepiłaś, za buziaka w czoło, kiedy zaczęłam płakać z bezsilności" - wspomina wzruszona kobieta.
Tego się nie zapomina
Justyna podkreśla, że pierwszy poród był dla niej wielkim stresem, bo mimo uczestnictwa w zajęciach w szkole rodzenia, nie była pewna, jak to będzie wyglądało. "To dzięki wsparciu niesamowitej położnej uwierzyłam w swoje siły i w to, że dam radę. Bo praca położnej to nie tylko techniczne przeprowadzenie kobiety przez poród, to też wielka pomoc psychologiczna, a Kasia poradziła sobie z nią doskonale" - wspomina. "To mój biały anioł".
"Z natury jestem bardzo wrażliwą osobą, można powiedzieć, że czasem nieporadną marzycielką, bliscy mówili zawsze, że jestem krucha. Teraz to się zmieniło. Po tym niesamowitym porodzie, kiedy otrzymałam tyle wsparcia od zupełnie obcej kobiety, znalazłam w sobie siłę, o którą nigdy się nie podejrzewałam. To spotkanie zmieniło mnie na zawsze" - kończy swój list Justyna.
Wsparcie, które każda rodząca powinna dostać
Atmosfera w czasie porodu ma ogromny wpływ na to, jak on sam przebiegnie. Zmotywowana młoda matka, która wierzy we własne siły i otrzymuje wsparcie ze strony otoczenia, zwykle radzi sobie w tym niełatwym momencie zacznie lepiej. Wsparcie, delikatność i wyczucie w sposobie komunikacji mogą zdziałać cuda.
Kobiety, które były zadowolone z opieki położniczej w czasie porodu, znacznie lepiej go wspominają, niezależnie od długości jego trwania. Tu, nie opłacenie położnej ma znaczenie, ale to, na jakiego człowieka trafimy.