Oczywiście, znalezienie i wprowadzenie w życie fajnego pomysłu na zabawę dla dzieci będzie od was wysiłku. Szybko jednak przekonacie się, że gdy one dobrze się bawią, automatycznie dobrze bawicie się i wy. Mały, codzienny powrót do dzieciństwa naprawdę dobrze robi na głowę.
Wojna na kciuki - może nie jest to jeszcze klasyczny sport olimpijski, ale wojna na kciuki zdecydowane powinna zagościć w waszym repertuarze domowych ćwiczeń. Zdecydowanie pomaga rozwijać mięśnie brzucha - od śmiechu. Dodatkowy chichot można generować malując palce na różne kolory, albo dorysowując oczy, nosy i wąsy. Ten sam patent można wykorzystać siłując się na ręce.
Fort z poduszek - budowa poduszkowego fortu z dachem z kołdry to zdecydowanie świetne zajęcie na wieczór. Kiedy konstrukcja będzie gotowa możecie się schować do środka z latarkami i opowiadać historie o duchach.
Iglo z kartonów - do budowy możecie też wykorzystać wszystko to, co pozostaje po rzeczach, jakie notorycznie zamawiacie w internecie. Kartony można sklejać, stawiać jedne na drugim, przykrywać płachtami folii bąbelkowej, a potem siedzieć i napawać się własnym talentem budowlanym. Ważna adnotacja: absolutnie nie każcie dzieciakom sprzątać zaraz po skończeniu budowy. Nawet jeśli kartonowe iglo zajmuje cały przedpokój, dajcie mu chwilę, a zobaczycie, że dzieciaki same wymyślą kilka kreatywnych zabaw z jego wykorzystaniem.
Wieże z klocków - kolejna zabawa, która w rzeczywistości stanowi wyzwanie budowlane. Kto zbuduje najwyższą wieżę? Kto zrobi to najszybciej? A może spróbujecie tworzyć budowle dodając klocki naprzemiennie? Taka współpraca na pewno się opłaci i zaowocuje konstrukcją na miarę, przynajmniej, wieży Eiffla.
Balonowy basen - Każde dziecko pewnie nie raz marzyło, że jego pokój nagle zamienia się w basen wypełniony piłeczkami. A gdyby tak zamiast piłeczek pojawiły się balony? Całe morze balonów? Raz na jakiś czas możecie zafundować maluchom taką “pływalnię”.
Żonglowanie - nauka żonglerki nie jest prosta, ale już opanowanie trudnej sztuki przerzucania z ręki do ręki dwóch piłeczek jednocześnie da dzieciakom masę satysfakcji (nie mówiąc już o tym, że pomoże ćwiczyć koordynację ruchową). Zamiast piłeczek możecie spokojnie użyć pozwijanych w kulki skarpetek. A jak żonglerka nie będzie wychodzić, zawsze można urządzić… skarpetkową bitwę. Lepiej więc zawczasu przygotować znaczny zapas skarpetkowych kul.
Butelkowe kręgle - puste butelki nie muszą od razu trafiać do żółtego kubła na śmieci. Posłużą wam znacznie dłużej, bo świetnie sprawdzają się jako kręgle. Znajdźcie więc najdłuższą prostą w domu - to będzie wasz tor. Na jej końcu ustawcie butelki w trójkąt i zabijajcie - na przykład piłką do tenisa.
Limbo - Nazwa nic wam nie mówi? To wyobraźcie sobie poprzeczkę, pod którą przechodzi się przodem i która z każdą kolejną rundą nieco się obniża. W domowej wersji wystarczy kij od mopa, położony na dwóch wieżach z książek. Limbo to świetna zabawa, ale od początku musicie pogodzić się z faktem, że giętkie jak gumy dzieciaki rozłożą was w niej na łopatki.
Twister - Jeśli mielibyście kupić jedną, jedyną grę “planszową”, niech to będzie Twister. Wyginanie ciała na wszystkie strony i spektakularne upadki, a do tego nauka anatomii (prawa ręka na czerwone. Lewa stopa na zielone) - świetna opcja na rodzinne popołudnie.
Podwórkowe zabawy z dzieciństwa, jak Ciepło-zimno, ciuciubabka czy chowanego to klasyki, które nigdy nie zawodzą. Podobnie jak “poszukiwanie skarbów”, czyli wyprawa po przedmioty, które chwilę wcześniej skrzętnie pochowaliście w tajnych domowych zakamarkach. A może spróbujecie zorganizować podchody? Ich domowa wersja również może być świetnym treningiem spostrzegawczości i kreatywności. A jeśli chwilowo nie macie ochoty na wymyślanie - rzućcie tylko hasło: “Podłoga to lawa” i wszystko będzie jasne.