"Nie mogę na ciebie patrzeć. Wyglądasz jak facet. Powinnaś się umyć. Na pewno śmierdzisz. Lewacka ideologia. Zwierzę”. Zastanawiacie się, kim trzeba być, żeby zasłużyć sobie na takie obelgi? Kobietą. Kobietą, która pokazała skrawek swojego zwykłego ciała. Nieerotycznie. Jeszcze gorzej. Pokryty włosami.
Kanon depilacji kobiecego ciała istnieje dopiero od stu lat. Mimo tego zawładnął naszym życiem.
Kobiecych włosów używa się do upokarzania i zawstydzania kobiet - niewydepilowana kobieta nazywana jest niekobiecą, mężczyzną, brudaską, zwierzęciem.
Depilacja powinna być wyborem, a nie obowiązkiem. W naturalnym spojrzeniu na wasze ciało pomogą wam ciałopozytywne konta.
Depilacja to niepisany obowiązek kobiet
Wpiszcie w Google jakiekolwiek hasło związane z kobiecym owłosieniem. Opcje są dwie. Albo traficie na miliony stron, źródeł, które radzą jak się golić, depilować, pozbywać owłosienia tak, by KOBIECE ciało było gładkie, niczym skóra dziewczynki przed okresem dojrzewania. I przekonują, że golenie jest podstawą dbania o siebie, robi to każda kobieta i jest to naszym niepisanym obowiązkiem.
Druga opcja to treści ciałopozytywne, których na szczęście ostatnio jest coraz więcej. Na instagramie @ciałopozytyw albo na nowych reklamach w duchu pozytywności traficie na kobietę z nieogoloną pachą, niewydepilowaną nogą pokazaną jako coś... normalnego.
Czy to nie chore, że w XXI wieku normalizować należy normalność? Jednak to, co znajdziecie w komentarzach pod ciałopozytywną treścią, zdecydowanie nie będzie pozytywne.
Niczym psy zlecą się internauci, którzy czują się w obowiązku pouczenia kobiet co do tego, co mogą robić ze swoim ciałem. Przy okazji dyskusji o aborcji dziwimy się czasem, że o tym, co wolno zrobić kobiecie z jej ciałem, dyskutują osoby bez macicy?
To jeszcze nic. Okazuje się, że kobieta nie może zdecydować nawet o tym, czy pozbyć się owłosienia z własnej łydki bez aprobaty innych ludzi. Głównie mężczyzn.
Liczba komentarzy pod treściami dotyczącymi niedepilowania ciała kobiet jest tak duża, jakby temat był niesamowicie kontrowersyjny — każdy czuje palącą potrzebę, by się na niego wypowiedzieć, doradzić, pouczyć albo bezlitośnie zjechać.
Wyzwiska, ośmieszanie, podważanie nie tylko kobiecości nieogolonych kobiet, ale także ich człowieczeństwa. Nie muszę długo szukać, by znaleźć komentarze, w którym głównie mężczyźni piszą, że jest im na ten widok niedobrze, że "kijem przez szmatę, by tego nie dotknęli, że to brudaski, nie kobiety, a zwierzęta". Co ciekawe, piszą także, że "wyglądają one gorzej niż facet", nie czując tu ciosu zadanego samym sobie...
Czemu kobiety się depilują?
Nie brak także spiskujących, którzy podkreślają, że niegolenie ciała to wynik nowej lewackiej ideologii, feministyczny wymysł, który ma za zadanie... Właściwie co może mieć za zadanie? Może najlepiej byłoby zapytać kobiety, czemu się nie depilują?
Jeśli w ogóle potrzebujecie odpowiedzi na to pytanie, to znak, że nie musieliście nigdy w gorące dni pilnować, by przed wyjściem wasze nogi były dokładnie wydepilowane.
Mimo masy kontrowersyjnych komentarzy niektórzy uważają, że problem jest przesadzony. Kolega ostatnio powiedział mi, że "jeśli nie chcą się depilować, to niech tego nie robią". Myślicie, że jest to takie proste, gdy zewsząd słyszycie o obowiązku, brudzie, niezadbaniu, byciu zwierzęciem?
Pamiętam koleżankę, która zapomniała o depilacji i w 30-stopniowym gorącu siedziała z nami na plaży w długich spodniach, chociaż krótkie miała na zmianę.
Ale jej nogi były owłosione. Nie zdjęła czarnych dżinsów, bo to wstyd, nie wypada tak kobiecie, inni uznaliby ją za fleję, brudasa. Jej komfort nie miał znaczenia, dostosowała się do kanonu.
Dla wielu kobiet każdorazowy seks albo wiąże się z depilacją, albo z przepraszaniem partnera za to, że nie są wystarczająco przygotowane, a nawet rezygnacją z seksu, gdy mają ochotę. Jakby nasze ciało nie było gotowe samo w sobie.
Poza tym z każdym nowym partnerem należy odbyć rozmowę o jego preferencjach, bo nie chcesz przecież, żeby uznał cię fleję, a czytając takie komentarze trudno uznać, że mogłoby być inaczej.
Nie chodzi tylko o miejsca intymne, pachy czy nogi. Kobieta ma nie mieć włosów w ogóle. Czarne włosy na rękach? Jak małpa! Włosy na twarzy? A to kobieta z brodą? Gęste brwi? Wypadają chyba tylko Fridzie Kahlo.
A presja na depilację zaczyna się wcześniej, niż sądzicie. Pamiętam jak na WF-ie w szóstej klasie koledzy śmiali się z koleżanki, której włosy na nogach był już ciemne i widoczne. Od tego czasu zawstydzona nosiła długie zakolanówki, bo mama nie pozwalała jej jeszcze depilować nóg...
Jesteśmy kobietami. Mamy włosy na ciele. Na rękach, nogach, łonach, brzuchach, plecach. Ba! Nawet twarzach, brodach, wąsiki. Nasze włosy są od jasnego blondu po ciemną jak smoła czerń. Od cienkich i delikatnych, prawie niewidocznych, nazywanych przez mężczyzn "dziewczęcymi", po gęste, grube "męskie" i widoczne nawet z bardzo daleka.
I życie z nimi, tak jak stworzyła nas natura, nagle nazywane jest "feministycznym wymysłem", przez tych samych obrońców kobiecej naturalności, którzy silikonowe piersi uważają za sztuczną podróbkę, krytykują kobiety ze zrobionymi ustami za "pontony", a mocny makijaż nazywają oszukiwaniem natury.
Zabawne, że akurat w tym wydaniu to, co naturalne uznawane jest za brudne, niekobiece i nieludzkie.
Depilacja to krótka moda, która może dobiec końca
A czemu nie nazwiemy wymysłem samego konceptu kobiecej depilacji? Bo wymysł ten ma dopiero około 100 lat, co w historii świata jest naprawdę niewielkim wycinkiem. A na to, że dzisiaj wymagamy od kobiet wyglądania niczym dziewczynki przed okresem przekwitania, nałożyły się trzy czynniki.
Firma Gilette spostrzegła, że kobiety mogą być nową grupą klientów ich produktów, międzywojenna moda zaczęła pozwalać kobietom na odkrywanie większej ilości ciała i powstał nowy gatunek publicystyczny — "kobieca prasa".
Nagle reklamy zamieszczane w magazynach dla pań zaczęły pokazywać kobiety wydepilowane jako zadbane, pachnące, zwiewne, posiadające kobiecy urok. Włosy zaczęły być pokazywane jako niechlujne, brudne, a nawet... męskie.
Bo w końcu najgorsze, co może przydarzyć się kobiecie, to zrobić cokolwiek jak mężczyzna. W 1915 roku firma Gilette stworzyła pierwszą maszynkę do golenia dla kobiet, a moda pozwoliła paniom na zakładanie spódnic eksponujących nogi.
Po drugie – jak się domyślacie, przekaz kobiecej prasy napędzał popyt na maszynki do golenia, więc modne zaczęło być ciało gładkie. Tak wygląda pani w gazecie, a więc tak będę wyglądać ja. Kobiety, które sto lat temu sięgnęły po maszynki jako dostosowanie do chwilowej i uciążliwej mody, nie mogły przypuszczać, że ich prawnuczki będą znały jedynie taki kanon kobiecego ciała.
I po trzecie wtedy dopiero powstało także przekonanie, że owłosienie może być niehigieniczne. Usuwanie owłosienia było oczywiście sposobem na wszy, jednak poza tym w żaden sposób nie poprawiało naszej higieny, szczególnie higieny kobiet, które i tak zasypywane były, jak zresztą do dzisiaj, masą kosmetyków, które mają pozostawić ich ciało czystym, nawilżonym i pachnącym.
Nie czujecie się zrobione w balona?
Ciałopozytywne konta przywracają normalność
Najgorsze jest to, że kultura tak mocno przesiąknięta jest obrazem wydepilowanych kobiet, że mimo świadomości, że włosy są naturalne, czujemy się estetycznie niekomfortowo patrząc na owłosione ciała.
Kluczem jest uświadomienie sobie, że to problem w patrzeniu na ciało, a nie w nim samym w sobie. Na koncie Kai Szulczewskiej znajdziecie obrazy sylwetek naturalnych kobiet, a przekaz wynikający z każdego z nich jest jasny. I nie brzmi wcale: nie depiluj się.
Noś się tak, jak czujesz. Depilacja nie ma nic wspólnego z higieną, w dzisiejszych czasach, w których kąpiel i używanie dezodorantu jest normalne, włosy nie mają żadnego negatywnego wpływu na naszą higienę i zdrowie.
A ich depilacja może prowadzić do podrażnień, dla wielu osób jest niemożliwa z powodu chorób skóry, a kompleksy im towarzyszące stają się podwójne. Włosy są kwestią mody, do której możesz, ale nie musisz się stosować.
A jeśli chodzi o lewackie ideologie, to dopiero może być narzędziem buntu. Buntu, który pokazuje, że jesteśmy na tyle "radykalne", by samemu zdecydować, jak wyglądamy.
A jeśli wydaje ci się, że presja cię nie dotyczy, depilacja to nie problem, a ty czujesz się wolna, odpowiedz sobie na kilka pytań, które na swoim profilu zadaje Kaja Szulczewska.
Czy kiedyś z czegoś zrezygnowałaś z powodu odrostu?
Czy widziałaś kiedykolwiek swoje ciało z włosami zapuszczonymi na max?
Czy jeśli czujesz do włosów obrzydzenie, to możesz powiedzieć, że nie czujesz presji golenia?
Czy gdybyś miała włosy na full nie wstydziłabyś się iść na basen?
Wrzucić zdjęcie do internetu?
Spotkać ze znajomymi na plaży?
Czy jesteś wolna? Czy twój wybór może być wolny, jeśli jest taka presja?