Siedzimy sobie w kuchni z kawą w rękach, jest miło i przyjemnie, a wtedy ona mówi: "Jestem w ciąży". Jak to? - pytam głupio. A moja przyjaciółka szczerze odpowiada, że to spełnienie jej dorosłego marzenia. Poprosiłam ją, aby mi opowiedziała, co dzieje się w jej głowie.
Jakie myśli towarzyszą kobietom, które zachodzą w ciążę po 40. roku życia?
Czy mamy po 40. uważają, że powtórne macierzyństwo będzie dla nich łatwiejsze?
Co ja zrobiłam? Co mi strzeliło do głowy? Po co mi to, na co? Od tygodni szukam usprawiedliwień dla faktu, że świadomie i z premedytacją zaszłam w kolejną ciążę. Tylko że jestem 40-latką, która powinna szykować się do wyprawienia z gniazda nastoletniej córki, a nie młódką do bawienia niemowlaków.
Tak, po pierwsze zapomniałam, jak to jest być mamą niemowlaka. Nadal nie potrafię sobie przypomnieć. Oczywiście opowiadałam w kółko, że jestem zmęczona i tak pewnie było, ale "minęło", jak wiele fantastycznych chwil z moją malutką córeczką, która teraz przytula się głównie do swojej komórki.
To z pewnością był powód. Ta tęsknota za małymi rączkami, bosymi stópkami do całowania, ślicznymi ubrankami...
Dużo moich koleżanek w pracy ma małe dzieci. Nie sądziłam, że kiedyś zatęsknię za rozmowami o kupach, odstawianiu od piersi i przedszkolach. Prawda jest taka, że w czasie rozmów z nimi czuję się... stara. Moja wiedza jest jakby przeterminowana.
Ale nie zrobiłam tego z zazdrości. Naprawdę zapragnęłam dziecka. Moja przyjaciółka, gdy wyznałam jej, że chcę mieć kolejne dziecko, powiedziała, że tylko mi się wydaje. Tak naprawdę chcę przeżyć "cykl życia" od początku.
Być może. Co w tym złego?
Ryzyko przedwczesnego porodu lub poronienia, wady płodu, zespół Downa, cukrzyca ciążowa... Moja ginekolog załamywała ręce i przy każdej wizycie przypomina mi, co może się złego wydarzyć.
Nie chcę być już tym straszona. Moja blizna po cesarskim cięciu jest prawie niewidoczna. Zasklepiła się, wytarła przez te wszystkie lata, a z nią strach, że coś może pójść źle.
Prawda jest taka, że rozwija się we mnie nowe życie. Dziecko, na które teraz jestem pewna, że jestem gotowa. Czuję w sobie spokój, którego nie czułam w pierwszej ciąży. Nie kartkuję nerwowo książek, nie czytam strasznych opisów w internecie. Wszystko przychodzi do mnie naturalnie.
Uwielbiam chodzić po sklepach z akcesoriami dla niemowląt. Łapię się, że mówię do siebie: "Za moich czasów nie było takich ładnych rzeczy". Poza tym nie mam w domu ani jednego śpiocha, ani wanienki, ani butelki. Gdzieś się te rzeczy zagubiły. Chociaż mogę przysiąc, że zostawiłam "coś" na pamiątkę po mojej córce.
Rozstępy? Błagam, jestem po 40., przeszłam już wszystkie etapy nienawiści do własnego ciała i przetestowałam wszystkie kremy na rozstępy dostępne na rynku. Są rzeczy ważniejsze niż płaski brzuch.
Kariera? Już się swojego dochrapałam. Teraz pójdę na macierzyński z podniesioną głową. A wrócę do pracy, gdy będę gotowa, a nie dlatego, żeby gonić te, które nie traciły czasu na dzieci.
Czy będę lepszą mamą? Nie łudzę się. Popełnię wszystkie błędy, bo pojawi się zupełnie nowy człowiek, którego będę musiała się nauczyć. Teraz tylko na spokojnie, bez tej gorączki i samooskarżania się o bycie złą mamą. Będę po prostu najlepszą mamą, jaką potrafię być.
Mam nowego partnera, układa nam się wspaniale. Gdybyście widziały jego minę, gdy powiedziałam o dwóch kreskach. Nigdy chyba nie był ze mną szczęśliwszy.
Wszystko idzie dobrze.
Przecież świadomie weszłam na ten hormonalny rollercoaster.