Z powodu obostrzeń związanych z koronawirusem Instytut Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi zablokował rodzicom możliwość opiekowania się nowonarodzonymi dziećmi na oddziale neonatologii, przez co wielu rodziców od tygodni nie widziało swoich chorych maluchów. 2 października matki rozpoczęły więc protest. Łódzki szpital podjął ostateczną decyzję i przygotował 25 miejsc dla opiekunów małych pacjentów, jednak nie wszyscy rodzice będą mogli z nich skorzystać. Szpital stawia warunki.
Dla młodych rodziców oraz ich pociech w łódzkim szpitalu była to niezwykle trudna sytuacja. Jednak okazuje się, że Instytut Centrum Zdrowia Matki Polki nie jest w tym procederze odosobniony.
W Internecie pojawiają się relacje rodziców z całej Polski — cierpią z powodu rozdzielenia ze swoimi maluchami. Ich kilkudniowe dzieci są poddawane różnym zabiegom medycznym, przechodzą operacje, a ich rodzice nie mogli być blisko. W wielu placówkach tygodniami, czy wręcz miesiącami, rodzic nie ma możliwości zajmowania się swoim dzieckiem.
Niektórzy z opiekunów widzieli swoje maleństwa tylko raz, chwilę po porodzie. W mediach społecznościowych zaczęły wypowiadać się kolejne mamy, którym trudno jest zrozumieć postępowanie władz szpitala. Boją się także, że rozłąka w pierwszych dniach po porodzie sprawi, że nie zawiążą tak mocnej relacji ze swoim dzieckiem.
"Nie było kontaktu skóra do skóry, nie było szeptania do małego, czerwonego uszka, nie było masowania po brzuszku, ani karmienia po kilkanaście razy na dobę. Boję się, bo nie wiem, jak pachnie mój synek. Boję się, że straciliśmy na zawsze coś bardzo cennego" — wyjaśnia jedna z mam w swoim poście na Facebooku. Kobieta dodaje, że jednym kontaktem, jaki ma ze swoim synkiem, są jego zdjęcia, które wysyłają jej pielęgniarki.
"Dostaję raz w tygodniu zdjęcie od pielęgniarek i za każdym razem zastanawiam się, czy to na pewno mój syn. Bardzo chcę poczuć falę miłości, a czuję tylko żal, złość, rozczarowanie" – dodaje.
Lekarze i pielęgniarki nie chorują?
Rodzice zdecydowali się na protest, ponieważ zaczęli podważać zasadność decyzji o wyłączeniu z odwiedzin oddziału neonatologii. Wskazują, że lekarze i pielęgniarki, prowadzący poza pracą normalne życie, także mogą być źródłem zakażenia koronawirusem, jednak ci opiekują się na co dzień noworodkami.
Uwagę na postępowanie władz szpitala zwróciła także doktor Małgorzata Stefańska, prowadząca na Instagramie profil panidoktor.blog.
Lekarka mówi wprost o łamaniu praw człowieka i zwraca się do dyrekcji. "Co chcecie osiągnąć takim postępowaniem? Czy lekarze, tak jak rodzice nie opuszczają budynku szpitala, czy nie widzą się ze znajomymi, rodziną? Przecież dobrze wiemy, że tak samo, jak rodzice stanowimy potencjalne zagrożenie dla pacjentów" — pisze w poście na Instagramie.
Protest matek
Małgorzata Stefańska przyznaje, że rozmawiała z matkami, które nie mogły być przy swoich umierających dzieciach, relacje są traumatyczne, a zasady ustalone przez łódzki szpital nie mają wystarczających podstaw.
"W przypadku małych sal wizyty rodziców bywają utrudnione i trzeba ten czas odwiedzin dzielić na wszystkie rodziny chorych. Ale nie jestem w stanie racjonalnie wytłumaczyć sobie tego, co dzieje się w ICZMP" — pisze w poście na Instagramie.
2 października przed szpitalem zorganizowano protest. "Drodzy rodzice noworodków, walczcie o prawo do opieki nad Waszymi dziećmi!" — apelowała fundacja "Rodzić po ludzku", która wspierała rodziców w walce o ich prawo opieki nad dziećmi.
Zwracała także uwagę na to, że personel medyczny, mający kontakt z noworodkami, także nie miał wykonywanych regularnych testów na koronawirusa.
"To NIE poddawani testom rodzice stanowią zagrożenie, a fakt, że personel medyczny nie jest regularnie tym testom poddawany. Rodzice wcześniaków bardzo często poddają się rygorystycznej samoizolacji i uważają na siebie jak nikt inny" — wyjaśniali. Dzięki protestom rodziców i wsparciu Fundacji udało się wymóc na Szpitalu zmianę zasad na oddziale neonatologii.
Instytut Centrum Zdrowia Matki Polki udostępnił do dyspozycji mam wcześniaków internat z 25 miejscami. Tym samym obecność mam przy wcześniakach ma ponownie stać się faktem od 6 października. Szpital stawia jednak dwa warunki.
Rodzice muszą posiadać aktualny, wykonany w ciągu 72 godzin, negatywny wynik testu na koronawirusa, miejsca są także przygotowane dla opiekunów dzieci hospitalizowanych w klinikach neonatologicznych. Za "szybkie rozwiązanie problemu" podziękował dyrektorowi szpitala minister zdrowia Adam Niedzielski.
Problem ogólnopolski — podpiszmy petycję
Fundacja Rodzić po Ludzku nie rezygnuje jednak z walki o prawa rodziców. Zauważa, że podobny problem pojawił się także w innych szpitalach w całej Polsce i tworzy petycję w obronie noworodków oraz praw rodziców.
Zwraca się w niej do Ministra Zdrowia i apeluje o umożliwienie stałego kontaktu chorego dziecka z przynajmniej jednym opiekunem na wszystkich układach szpitalnych.
"Zmniejszenie stresu chorego dziecka nie jest 'fanaberią'! Należy o tym pamiętać. To czynnik chroniący niedojrzały układ nerwowy dziecka oraz inwestycja w jego przyszłe godne życie" — pisze w proteście Fundacja Rodzić po Ludzku.