"Wprowadzenie religii do szkół jest głęboko niesłuszne i będzie powodować napięcia". Tak mówiła w 1990 roku wiceminister edukacji Anna Radziwiłł. 30 lat po tych słowach trzeba przyznać, że miała rację. W zasadzie, powiedzieć, że słowa to okazały się prorocze to eufemizm... Z budżetu państwa z powodu religii ubywa rocznie nawet 1,5 mld zł. Kościół nie chce dzielić wydatków, rodzice chcą zmniejszenia liczby godzin religii w planie, a dzieci masowo wypisują się z katechezy. Inni zaciekle bronią modlitwy w szkolnych murach. Czy doczekamy się rozejmu?
Religię wprowadzono do szkół 30 sierpnia 1990 roku instrukcją ministra edukacji. Mówi się, że rząd Mazowieckiego zrobił to "od tyłu" w trudnym dla Polski okresie. Co więcej, mieszane uczucia budzi również fakt, że był to postulat biskupów, a nie wiernych.
Dziś obecność religii w szkołach reguluje wiele dokumentów prawnych zarówno krajowych, jak i międzynarodowych. Jednak tym najważniejszym jest Konstytucja. Według art. 53 ust. 4: "Religia kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej może być przedmiotem nauczania w szkole".
Niemniej Polska jest zobowiązana Konkordatem ze Stolicą Apostolską, by zagwarantować rodzicom możliwość religijnego wychowywania swoich dzieci za pomocą szkół w ramach planu lekcji. Dlatego w rozporządzeniu MEN o organizowaniu nauki religii w szkołach można przeczytać:
— W publicznych przedszkolach organizuje się, w ramach planu zajęć przedszkolnych, naukę religii na życzenie rodziców (opiekunów prawnych). W publicznych szkołach podstawowych, gimnazjach, ponadpodstawowych i ponadgimnazjalnych, zwanych dalej szkołami, organizuje się w ramach planu zajęć szkolnych naukę religii i etyki.
Jakie są realia, wiemy wszyscy: szkoły nie pytają rodziców, czy życzą sobie organizacji lekcji religii, lecz podkładają im pod nos oświadczenia z pytaniem, czy ich dziecko będzie uczęszczać na religię, która po prostu od 30 lat jest organizowana. Jest stałym elementem planu lekcji.
30-lecie wprowadzenia religii do szkół w Polsce
Uczestniczenie lub nieuczestniczenie w lekcji religii nie może być też powodem dyskryminacji, a rodzice mają prawo wychowywać dziecko zgodnie z własnymi przekonaniami. Jednak katecheza w szkole znacznie wybiega poza te wszystkie pozbawione emocji ustępy i każdego roku wielu doprowadza do białej gorączki.
Nic dziwnego, że powiększa się grupa rodziców i uczniów, którzy chcą wycofania religii ze szkół, ale jak zaznacza w rozmowie z Mamadu była minister edukacji Katarzyna Hall, nie jest to takie proste.
— Bez fundamentalnych zmian konstytucyjnych, raczej ten stan prawny się nie zmieni. Trzeba dołożyć więc starań, by prawo było przestrzegane, żeby dzieci, których rodzice dokonują bardziej oryginalnych wyborów, były traktowane sprawiedliwie — komentuje.
Ile kosztuje religia w szkole?
Według ostatniego sondażu Gazety Wyborczej 53 proc. Polaków uważa, że religia w szkole nie powinna być finansowana z budżetu państwa. Informowała o tym również Rzeczpospolita.
Kościół natomiast nie chce pokryć nawet połowy wydatków na katechezę w szkołach. Nic dziwnego, bo w końcu rocznie z budżetu na religię ubywa nawet 1,5 mld zł, z którego wypłacane są m.in. pensje ok. 30 tys. katechetów. Warto dodać, że ich grono w ciągu ostatnich 10 lat uszczupliło się o 2 tys. aktywnych nauczycieli religii.
Wydatki na religię nieustannie rosną i obciążają budżet. W 2015 roku 150 tys. Polaków podpisało się pod projektem "Świecka szkoła". Ta obywatelska inicjatywa ustawodawcza o zniesieniu finansowania lekcji religii trafiła do Sejmu, a później utknęła w komisji.
Finansowanie religii jest także szczególnie trudnym tematem dla samorządów. Jedynie 9 z 314 powiatów w Polsce subwencja od rządu na oświatę pozwala pokryć ich wydatki. Reszta musi dopłacać nawet ponad połowę.
W takiej sytuacji była m.in. gmina Ustrzyki Dolne, w której burmistrz chciał zredukować jedną lekcję religii i przesunąć zajęcia na koniec dnia. W ten sposób zamiast ponad 500 tys. rocznie na katechezę wydawałby 250 tys. Jednak o pozwolenie musiał poprosić samego Arcybiskupa Adama Szala...
Religia w szkole czy religijna szkoła?
Poza tym, że Konstytucja umożliwia nauczanie religii w szkołach, to jednocześnie art. 53 ust. 7 mówi o tym, że "Nikt nie może być obowiązany przez organy władzy publicznej do ujawnienia swojego światopoglądu, przekonań religijnych lub wyznania".
Niemniej w większości placówek jest to niemal niemożliwe, a w wielu przypadkach zdarzają się naruszenia prawa do wolności wyznania, o czym regularnie informowana jest fundacja Wolność od Religii. W jednej ze szkół w Krakowie dzieci, które nie były zapisane na religię i tak musiały na niej być.
Jednak religia w szkole to nie tylko lekcje katechezy, ale również świętowanie różnego rodzaju katolickich uroczystości, organizowanie jasełek czy występów wielkanocnych, a widok księdza na szkolnych apelach też nie należy do rzadkości. Choć święta mocno wiążą się z naszą tradycją, to grupy uczniów są coraz bardziej różnorodne. Szczególnie w dużych miastach.
Rodzice dzieci są różnych narodowości, wyznań, wierzeń, odłamów. Tacy uczniowie często nie uczestniczą ani w zajęciach religii, ani w katolickich uroczystościach. Trudno w takim wypadku mówić o możliwości nieujawniania swoich przekonań religijnych czy wyznania.
Z tym walczyły m.in. władze Warszawy, rekomendując szkołom tworzenie planu lekcji tak, by religia była zawsze na początku lub końcu dnia. To oczywiście rozwiązanie wygodne dla dzieci, które wcześniej wracałyby do domu i swoją drogą chętniej wypisywałyby z religii.
Jednak w tym wypadku powoływano się właśnie na wspomniany zapis prawny, wskazując, że umieszczanie religii w środku planu lekcji ujawnia publicznie przynależność religijną danego ucznia.
Coraz mniej dzieci chodzi na religię
W latach 2016-2017 placówek, które nie prowadziły katechez, było 1388. Dziś religii nie ma w 1747 szkołach, z czego 808 to podmioty niepubliczne. Sytuacja tym bardziej powinna niepokoić Kościół, gdyż do 2014 rok potrzeba było grupy 7 uczniów, by lekcje religii wprowadzić do szkoły, dziś wystarczy jeden uczeń, mimo to liczba religijnych szkół spada.
W samym Poznaniu z katechezy zrezygnowało ponad 50 proc. uczniów. O podobnych incydentach z Krakowa czy Łodzi pisały tamtejsze lokalne media "Gazeta Krakowska" i "Dziennik Łódzki"
Poza tym nie wszystkim podoba się to, w jaki sposób religia jest prowadzona. Niektórzy uczniowie donosili o wstawianiu ocen za chodzenie na msze czy udział w rekolekcjach. Jedna mama wyznała, że wypisała syna z katechezy, mimo iż jest wierząca. Powodem była nauczycielka religii, która wyzywała dzieci od diabłów i baranów.
Pojęcie religii w Polsce dziś jest opacznie rozumiane, przez to budzi wiele emocji, a sama wykładnia przedmiotu pozostawia wiele do życzenia. Nauczyciel Roku 2018 i nominowany do nauczycielskiego Nobla Global Teacher Prize Przemek Staroń doskonale tłumaczył pojęcia związane z religią i wskazywał, że jest to ważny element naszej kultury, którego powinniśmy się uczyć, ale trochę inaczej.
Tym bardziej że dziś, mówiąc o religii w Polsce, zaczynamy, chcąc nie chcąc, debatę o polityce, pedofilii czy edukacji seksualnej.
Czy tak być powinno? Czy takiej definicji religii chcemy dla naszych dzieci? Z pewnością lepiej byłoby gdyby polska szkoła poszło tropem Staronia...
Póki co jednak ten sam ksiądz, który mówi w kościele na kogo głosować w wyborach parlamentarnych, naucza w szkole, a co dziesiąty nauczyciel wychowania do życia w rodzinie to katecheta.