Przeraziły was zdjęcia z polskich plaż? Marzycie o wypoczynku nad morzem, ale mimo wszystko nie czujecie się pewnie na tyle, żeby wybierać popularne kierunki turystyczne? Cudownie, bierzcie zatem kartkę i notujcie, podaję hasło: Kurlandia. Tak, to kraina w zachodniej części Łotwy. Tak, jest nad Bałtykiem. Tak, gwarantuję, że zapomnicie o tłumie i maskach – dystans społeczny jest tam o tyle naturalny, że w całym kraju mieszka mniej ludzi niż w Warszawie. Po kilku dniach na Łotwie zapomniałam, że istnieje coś takiego jak koronawirus, a przy okazji otworzyłam oczy ze zdumienia, że ten niewielki kraj, raczej nieczęsto rozpatrywany jako kierunek rodzinnej podróży, oferuje tak wiele. Ruszamy.
Po szalonym czasie, obostrzeniach, maskach i wszelkich możliwych wydarzeniach, które śledziliśmy ostatnio w Polsce, niczego tak nie potrzebowałam, jak świętego spokoju. Okazało się, że można go znaleźć całkiem niedaleko – z Warszawy to zaledwie godzinka lotu. Znajomi pytali z lekkim niedowierzaniem: "Łotwa? Co cię tam ciągnie? Co jest tam ciekawego?". Właśnie tylko i aż – święty spokój.
W całym kraju potwierdzono 1281 przypadków zakażenia koronawirusem. 1070 osób wyzdrowiało. Dlatego epidemii się tam nie czuje, chociaż oczywiście, podobnie jak w Polsce, w miejscach publicznych są płyny do dezynfekcji i informacje o konieczności trzymania dystansu. Osobną kwestią jest natomiast fakt, że na Łotwie po prostu nie mieszka dużo osób, więc jedną z rozrywek może być liczenie ludzi na plaży – ależ to przyjemność skończyć to odliczanie na trzech innych istotach!
Coś dla stóp
Niewielu z nas pozwala sobie na "chwilę zapomnienia", więc raczej nie chodzimy boso. Całe dnie nasze stopy zapakowane są w buty, które pozwalają nam szybko i wygodnie przemieszczać się po mieście. Błąd.
Zdrowotne właściwości bosych spacerów są potwierdzone, a na Łotwie możecie poznać ich całkiem nowy wymiar i przejść szlakami utworzonymi specjalnie po to, by pobudzić "punkty życia". Nie ukrywam, że podekscytowałam się na samą myśl, że czeka mnie "masaż", ale szybko przekonałam się, że stopa przyzwyczajona do ochronnej warstwy buta odczuwa podłoże zgoła inaczej, niż się spodziewałam.
Tym bardziej że to podłoże to na przykład kamienie ostre i zaokrąglone, mniejsze lub większe, przyjemny drobny piasek, ale i kora, lodowaty potok, drewniane bale, mostki, skalne schodki, rozgrzane gumy, maty Pranamat. Dodatkowymi plusami całej wyprawy było dla mnie przećwiczenie wszystkich możliwych pisków i jęków z dostępnej gamy i pobudzenie, które czułam jeszcze przez kilka kolejnych godzin.
Co ciekawe, szlak przemierzało wiele rodzin z dziećmi, które o wiele mniej emocjonalnie niż ja radziły sobie z bólem. Dlatego pozwalajcie dzieciom od najmłodszych lat i bez ograniczeń spacerować boso!
Wychodzisz z domku i widzisz morze
To propozycja dla tych, którzy kochają wypoczynek blisko natury i przyjemny szum fal zamiast budzika. Kempings Melnsils położony jest bowiem nad samym morzem. Możecie zaszyć się tam na kilka dni w przyczepie, wynająć domek (nawet taki z sauną!) lub bungalow, który jest tak blisko plaży, że wychodząc z niego, już właściwie na niej jesteście. Widok nieziemski!
Wasze dzieci na pewno nie będą się nudzić, bo nawet, jeżeli minie im ochota na harce na plaży, to na terenie kempingu jest plac zabaw, można skorzystać również z wycieczki rowerowej. I na koniec jeszcze jedna dobra informacja: jeżeli marzycie, żeby odpocząć od gotowania, to miejsce dla was. Na Kempingu Melnsils jest restauracja, w której zasmakujecie regionalnych dań.
Piękne plaże i dzika przyroda
Reakcja moich znajomych na zdjęcia z Łotwy? "Nie spodziewałam (-em) się, że tam jest tak pięknie!". Moja odpowiedź? "Ja też!". Łotwa jest bardzo zalesiony państwem, udział lasów wynosi ponad 47 proc., a największe kompleksy leśne znajdują się właśnie na Półwyspie Kurlandzkim. Podróż przez ten teren to zatem nieustanne poruszanie się między drzewami.
Koniecznie udajcie się również na Przylądek Kolka – to tam spotykają się wody Bałtyku i Zatoki Ryskiej, wiosną to idealne miejsce do obserwacji ptaków wędrownych, a latem do spokojnego odpoczynku na plaży – i do Engure Lake Nature Park. To ostatnie miejsce stanowi świetną okazję, żeby zapoznać dzieci z dziką przyrodą.
Jezioro Engure znajduje się na liście lokalizacji, w których Łotewskie Towarzystwo Ornitologiczne organizuje obserwacje ptaków – każdego roku w kwietniu i październiku. Z wież widokowych roztaczają się niesamowite widoki – to także dobry punkt do śledzenia zwierząt, które pojawiają się na łąkach – dzikich krów i koni. Jeżeli poza zwierzętami wasze oko cieszą również piękne rośliny, nic prostszego – przejdźcie się Ścieżką Orchidei na wybrzeżu Zatoki Kurzemskiej.
A na deser? Plaże. Dzikie, puste i czyste. Tutaj właściwie nie potrzeba słów. Wystarczą chyba zdjęcia, prawda?
Rybka wędzona
Menu łotewskie nie będzie szaloną nowością dla polskiego podniebienia – kuchnia tego kraju jest mieszanką smaków polskich i rosyjskich. Zjecie zatem soljankę, pyszne śledzie i wędzone ryby. Tym ostatnim polecam poświęcić więcej miejsca w żołądku – mówię to ja, osoba, która z rybami jest raczej na bakier. Ciekawa może dla niektórych okazać się natomiast zupa truskawkowa z serkiem.
Jeżeli podróżowanie to dla was odkrywanie kuchni regionalnej to na listę "do spróbowania" koniecznie wpiszcie danie, którego nazwę trudno wymówić ("bukstiņbiezputra"), a kryje się pod nią kasza z boczkiem i śmietaną, ciemny chleb żytni ("rupjmaize") i "janu siers", czyli ser z kminkiem.
I byłabym zapomniała! Jaka jest wasza pierwsza myśl, gdy słyszycie "ciasto marchewkowe"? Ok, to na Łotwie o tym zapomnijcie. Tradycyjny słodycz "sklandrausis" (tłumaczony na polski właśnie jako ciasto marchewkowe), to wywodzący się z Liwonii wypiek na ciemnym, okrągłym spodzie z mąki żytniej z farszem ziemniaczano-marchewkowy i śmietankową polewą.
Nadal mało?
Nie pozostaje zatem nic innego, jak wizyta na fermie Nornieki – to największa na Łotwie ferma strusi, położona niedaleko Kuldigi. Poza wielkimi ptakami mieszkają tam kozy, których obserwacja będzie frajdą dla najmłodszych (dobra, dla mnie patrzenie na urocze małe kózki też było super). Jeżeli będziecie mieli ochotę, na fermie możecie zjeść stek ze strusia – dla mnie był to pierwszy i ostatni raz, uważam jednak, że warto samemu przekonać się, czy to "nasz smak".
Po napchaniu brzuszka pysznym jedzeniem, warto je popić. Polecam wszelkiego rodzaju herbaty i napary ziołowe, które są nie tylko smaczne, ale również pomagają w trawieniu i są zdrowe.
Wszyscy jednak wiemy, że nic tak nie orzeźwia w upalne dni, jak chłodny cydr – ten polecam zasmakować w Sabile Wine Hill. Wzgórze winiarskie Sabile było pierwszą najbardziej wysuniętą na północ winnicą i z tego powodu znalazło się w Księdze Guinnessa. Przy okazji przespacerujcie się niewielkim miasteczkiem i wdrapcie się na górki, które porastają krzewy winorośli.
Poza winnicą jest w Sabile jeszcze coś, co przyciąga uwagę... To ogródek kobiety, która robi "ludziki" i wystawia je przed dom. W specyficznej kolekcji możemy obejrzeć lalki duże i małe, a towarzyszą im wszelkiej maści atrybuty, najpewniej kolekcjonowane od lat.
Kolorowe krowy
Z początku myślałam, że to przypadek. Jedna kolorowa krowa, druga... A potem kolejna i jeszcze jedna. Urocze figury zwierzaków znajdzie w Ventspils (Windawie) – zostały w mieście po Paradzie Krów w 2002 roku.
W internecie możecie znaleźć mapę z zaznaczonymi miejscami, gdzie znajdziecie figury, ciekawszym pomysłem, szczególnie jeżeli podróżujecie z dziećmi, wydaje się jednak samodzielne przejście miasta i odszukanie barwnych krów. Zdradzę, że całkiem sporo jest ich w porcie, w którym przy okazji możecie wsiąść na statek i obejrzeć miasto z innej perspektywy.
Łodź wycieczkowa Hercogs Jēkabs jest jedną z najpopularniejszych atrakcji turystycznych i rekreacyjnych miasta. Od maja do października kursuje 5-7
razy dziennie z molo na skrzyżowaniu ulic Tirgus i Ostas. W trakcie podróży zobaczysz ujście rzeki Venta, stare miasto i przemysłową część Ventspils.
Trochę kosmosu
Niecałe 30 km na północny wschód od Ventspils znajduje się natomiast Międzynarodowe Centrum Radioastronomii VIRAC (Ventspils Starptautiskais Radioastronomijas Centrs), które powstało w okresie sowieckim. Do 1993 roku był to projekt tajny i trzymany w ścisłej tajemnicy. Uwierzcie, musicie to zobaczyć!
Stacja powstała w latach 70. XX wieku, a ZSRR wykorzystywał ją do celów wojskowych. Po wycofaniu się wojsk radzieckich z Łotwy powstało tu Międzynarodowe Centrum Radioastronomiczne Ventspils.
Obecnie stacja posiada między innymi radioteleskopy – 32-metrowy, pierwotnie używany przez Rosjan do badania i testowania komunikacji radiowej poza terenem ZSRR i 16-metrowy. W 2015 roku przeprowadzono remont obu radioteleskopów i teraz są one wykorzystywane do obserwacji nieba, prowadzenia badań astronomicznych i z zakresu technologii kosmicznej.
Cały teren możecie zwiedzić z przewodnikiem, który pokaże wam wnętrza budynków i cały kompleks. Trzeba przyznać, że to swoisty "powrót do przeszłości", tym bardziej że z dawnych lat zachowało się wiele przedmiotów i eksponatów.
I jeszcze jedna ciekawa rzecz. Do wnętrza nieczynnego teleskopu można wejść!
Podróż kolejką
The Seaside Open Air Museum w Ventspils został założony w 1954 roku. To jedyne na Łotwie muzeum na świeżym powietrzu poświęcone rybołóstwu. Możecie tu obejrzeć zagrody rybackie, wędzarnie, przedmioty gospodarstwa domowego, a także kolekcję łodzi i kotwic. Eksponaty pochodzą nawet z XVII wiek!
Jednak największą atrakcją muzeum (szczególnie jeżeli podróżujecie z dziećmi) jest kolejka wąskotorowa 600 mm zwana Mazbānītis. Silnik kolejki został zbudowany w Niemczech w 1916 roku i pozwala jej osiągnąć zawrotną prędkość 20 km na godzinę. Niemniej, polecam, wsiąść do wagonika i pokonać niedługą trasę. Wasze dzieci będą zachwycone.
Kuldiga i Tukums, czyli wodospady i śmieszne domy
Na koniec wycieczki polecam waszej uwadze Kuldigę i Tukums – o tym ostatnim mieście jest ostatnio głośno zarówno w Polsce, jak i na Łotwie, bo to właśnie lokalizacja, którą wybrał Wojciech Smarzowski, by nagrać sceny do swojego nowego filmu. Jak tam, wyobraźnia już pracuje?
Kuldigę natomiast zapamiętałam z dwóch powodów – architektury i wodospadu, który jest najszerszą tego typu kaskadą w Europie; rozciąga się na przestrzeni od 249 do blisko 270 merów. Latem to popularne miejsce wśród mieszkańców zmęczonych upałem.
A jeżeli chodzi o zabudowania... Kuldiga jest o tyle ciekawa, że jest... krzywa. Budynki są poprzechylane i co ciekawe, nowe również budowane są w tym stylu, żeby miasteczko było jednolite i zachowało swój oryginalny klimat.
I jak? Namówieni? Mam nadzieję, że tak, bo zapewniam, warto odwiedzić Łotwę, a dokładnie Kurlandię. Tym bardziej, jeżeli szukacie miejsc "z dala od ludzi", chcecie odpocząć na łonie natury i na chwilę zapomnieć o tych wszystkich przytłaczających rzeczach, które dzieją się na świecie.
Artykuł powstał dzięki projektowi finansowanemu ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego "Promotion of Tourism International Competitiveness" (project identification number: 3.2.1.2/ 16/ I/ 002)