Zajęcia online — cała klasa obecna. Nauczycielka spokojnym tonem wita dzieci. Nagle do grupy dołącza pseudo-uczeń o nicku "je*acszkolexxxx" i słyszymy głos "elo ku*wy". Uczniowie w śmiech. Gdy kobieta chce wyprosić patostreamera, ten ją kwituje "zamknij mordę". Uczniowie znowu w śmiech. To dopiero początek tego, jak wygląda "rajdowanie e-lekcji", nowy niebezpieczny trend wśród młodzieży.
"Rajdowanie e-lekcji" pokazuje, że uczniowie są znudzeni aktualną formą edukacji, a dystans i anonimowość sprawiają, że autorytet nauczyciela w ich mniemaniu osiąga dno. Jednak to nie do końca wina dydaktyków.
W tych wypadkach powinno reagować Ministerstwo Cyfryzacji, bo to, co się dzieje podczas lekcji online przekracza wszelkie granice, a nauczycielom nie dostarczono nawet bezpiecznych narzędzi do prowadzenia zdalnych lekcji.
Patostreamerzy, otrzymujący link od uczniów danej klasy, wchodzą na lekcje i stosują cyberprzemoc. Nagrywają swoje i innych brutalne wypowiedzi, wyzywają nauczycielki, krytykują uczniów, którzy włączają kamerki, streamują porno, używają mnóstwa przekleństw i udostępniają wulgarne nagrania audio, które są powszechnie dostępne w sieci.
"Wyłącz kamerę, bo już nie mogę patrzeć na twój szpetny ryj"
Część uczniów próbuje podnieść głos, że to, co robią patostreamerzy jest żałosne. Na jednej lekcji było prawnie 40 osób, gdy uczennica zadała pytanie "kto znów dołączył?", otrzymała odpowiedź "twój stary je*any". Następnie komunikuje, by wszyscy wyłączyli kamery, a patostreamer odpowiada "no właśnie, wyłącz, bo już nie mogę patrzeć na twój szpetny ryj". Reakcji nauczyciela brak i opuszcza grupę.
Druga część uczniów jest po stronie czarnych charakterów. Udostępnia im linki, dopinguje i zagrzewa śmiechem do dalszego trollowania. Zajęcia kończą się tak, że po kilku minutach nauczyciel rezygnuje z ich prowadzenia. Uczniowie natomiast jedyne czego się nauczyli to fakt, że w sieci rzeczywiście można być bezkarnym, a nauczyciel nie znaczy nic.
Co więcej, jak wskazuje w Głosie ekspertka NASK od cyberbuyllingu Martyna Różycka:
— To już nie jest tylko cyberprzemoc, mamy do czynienia z czymś więcej, z czymś co nawet trudno nazwać.
Uczniowie wyzywają nauczycieli i uczniów
Podczas panującego na e-lekcjach chaosu, młodzież nie ma oporów, by kierować w stronę nauczyciela anonimowo zwroty, takie jak:
— "Zamknij ryj"
— "Morda, bo nasram ci na klatę"
— "Pokaż cycki"
— "Ty, kur*o"
— "Idioto je*any"
— "Weź spie*dalaj"
Nauczyciele wydają się bezsilni. Nie mają gdzie zgłosić tego typu sytuacji, a udowodnienie, że takie akcje miały miejsce, jest również trudne. Frustracja narasta i dochodzi do tego, że nauczyciele wdają się w słowne zatargi z uczniami, określając ich jako "czubków", "cymbałów" czy "debili". Takie zachowanie dydaktyka rozwściecza młodzież i wyklucza możliwość dalszego prowadzenia lekcji.
Zorganizowane grupy patostreamerów
Na grupach portali społecznościowych i różnych forach od czasu zawieszenia zajęć w szkołach powstało wiele grup, które ustalają pomysły na streamowanie lekcji i namawiają uczniów z całej Polski, by udostępniali im linki do zajęć otrzymane od dydaktyków. Materiały streamowanych lekcji na YouTubie cieszą się sporą popularnością, a po ocenach widać, że młodzi mają niezły ubaw, bo w większości są one pozytywne.
Tak jest w przypadku jednego z filmów, który ma ponad 100 tys. wyświetleń, a sam kanał blisko 8 tys. subskrypcji. Aż 6 tys. użytkowników ocenia go za dobry, a jedynie 500 za zły. Co więcej, autor materiału otwarcie pisze:
— Jeśli masz jakieś e-lekcje i chcesz, abym ci je zrajdował, to wyślij mi na PW na discordzie.
Bezprawne wykorzystywanie wizerunku
Co więcej, właściciele patostreamerskich kont na YouTubie wprowadzają uczniów w błąd, przedstawiając im nieprawdziwe informacje. Piszą, że wszystko jest wyreżyserowane, a biorący w akcji udział bohaterowie to aktorzy.
Zaznaczają również, że wszystko odbywa się zgodnie z prawem, gdyż jak można przeczytać: "Wszyscy użytkownicy, którzy korzystają z takich serwisów jak: Zoom, Google Meet, Discord itd. w których mogą włączyć kamerkę zgodnie z regulaminem takiej aplikacji, zgadzają się na wykorzystywanie ich wizerunku."
Uczniowie nieznający prawa, którzy według National Literacy Trust w 98 proc. nie potrafią rozróżnić fałszywej informacji, prawdopodobnie wierzą w treści prezentowane pod materiałami. Właśnie na tego typu problemy odpowiedzią był poradnik "Jak bezpiecznie prowadzić lekcje online" współtworzony przez RPO Adama Bodnara i najważniejsze polskie organizacje działające na rzecz dzieci.
Wówczas była mowa, że wizerunek jest dobrem osobistym przedstawiającym daną osobę i nie może być dalej udostępniany bez zgody tej osoby. Tymczasem na YouTube jest mnóstwo filmów, na których wyraźnie widać wizerunki zarówno uczniów, jak i samych nauczycieli. Co więcej, widnieją tam również ich imiona, nazwiska i oznaczenie klasy.
Błędy techniczne nauczycieli
Rajdowanie e-lekcji jest dziś tak popularne, gdyż prowadzący popełniają podstawowe błędy techniczne, działając na programach, które umożliwiają wejście osób z zewnątrz szkoły, czy nie potrafią odpowiednio skonfigurować uprawnień i zabezpieczeń wirtualnego pokoju.
Wiele w tej kwestii do zrobienia ma dyrekcja, która dla wszystkich nauczycieli powinna ustalić jeden program do edukacji zdalnej i dla każdego pracownika oraz ucznia założyć indywidualne konto.
Rodzice, sprawdźcie, czy to nie wasze dzieci!
Niemniej rozwiązania dotyczące cyfryzacji i bezpieczeństwa w sieci podczas nauki online powinny przyjść do każdej placówki od MEN czy MC. Natomiast z platform typu YouTube powinny zniknąć tego typu treści. Im więcej osób je zgłosi, tym większe prawdopodobieństwo, że zostaną one usunięte. Dla dobra uczniów warto więc wykonać taką czynność.
Rodzice dodatkowo powinni zajrzeć na platformie i sprawdzić, czy przypadkiem nie wykorzystano bezprawnie wizerunku ich dzieci to promowania tego typu patotreści. Podobnie powinni postąpić nauczyciele, a następnie zgłosić materiał.