Czy Polki są "odzierane z praw" pod pretekstem epidemii? O sytuacji ciężarnych alarmują eksperci
Iza Orlicz
26 marca 2020, 16:20·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 26 marca 2020, 16:20
Jesteś w ciąży i czujesz się zdezorientowana tym, co się dzieje w związku z koronawirusem? Rząd wprowadza kolejne obostrzenia, a ciężarne martwią się, czy lekarz przyjmie je na wizytę, czy będą mogły zrobić niezbędne badania, czy jest nadal możliwy poród z osobą towarzyszącą? Na bieżąco na te wszystkie pytania i wątpliwości próbuje odpowiadać Fundacja Rodzić po Ludzku.
Reklama.
Co wiemy w tym momencie? Jak czytamy w piśmie z Ministerstwa Zdrowia, z powodu stanu zagrożenia epidemicznego zawieszeniu podlegają odwiedziny w oddziałach położniczo-ginekologicznych oraz obecność osób towarzyszących przy porodach.
– To chyba najtrudniejsza i najbardziej stresująca sytuacja dla kobiet w ciąży. Świadomość, że podczas porodu nie będą mogły skorzystać ze wsparcia np. męża czy partnera, dla wielu kobiet jest paraliżująca – mówi w rozmowie z Mamadu Joanna Pietrusiewicz z Fundacji Rodzić po Ludzku.
Wzajemnie się wspierają
Na swojej facebookowej stronie Fundacja utworzyła grupę wsparcia dla kobiet w okresie okołoporodowym.
– Wymieniają się informacjami, obawami, dzielą się wskazówkami, jak radzić sobie w tej trudnej sytuacji. Jako Fundacja chcemy być blisko kobiet i żeby kobiety były blisko siebie, budując wspólnotę i wspierając się nawzajem. Chcemy ich słuchać, dodawać otuchy i reagować, gdy coś się dzieje – dodaje Joanna Pietrusiewicz.
Wielkie emocje wzbudził też post psycholożki, Agnieszki Bieli, która wprost pisze, że odwołanie rodzinnych porodów jest decyzją nieprzemyślaną, która odbije się na psychicznej kondycji rodzących.
"Kobiety mogą rodzić bezpiecznie z partnerami nawet w obecnym czasie. Dzieje się tak w wielu krajach. Dzieje się też w Polsce, w nielicznych ośrodkach, które kierują się zaleceniami WHO, a nie polskich konsultantów" – pisze w swoim poście Agnieszka Biela i opisuje, jak to się dokładnie odbywa.
"Kobieta wchodzi na izbę przyjęć sama, partner wchodzi, dopiero gdy zapadnie decyzja, że jest przyjęta na oddział – jest mu mierzona temperatura, myje się środkiem dezynfekującym, dostaje odpowiednie ubranie i idzie prosto na blok porodowy, 2 godziny po porodzie wychodzi ze szpitala i już do niego nie wraca (nie ma odwiedzin).
Zwiększenie ryzyka zakażenia dla kobiety, dziecka, personelu i innych kobiet – minimalne. Korzyści dla rodzącej – gigantyczne" – opisuje Agnieszka Biela, która pismo w tej sprawie wysłała do Parlamentarnego Zespołu Praw Kobiet i Parlamentarnego Zespołu ds. Praw Reprodukcyjnych.
Odzieranie z praw?
W związku z nową dla nas wszystkich sytuacją, pojawia się coraz więcej pytań i wątków. Agnieszka Biela w swoim wpisie mocno zaznacza, że "koronawirus jest używany jako pretekst, żeby ograniczać prawa człowieka i stosować systemową przemoc, zasłaniając to "dbaniem o nasze bezpieczeństwo". To właśnie ciała kobiet ponownie stały się jednym z frontów walki. Warto również przypomnieć, że długo przed epidemią środowiska walczące o prawa kobiet poruszały temat dyskryminacji i przemocy (chociażby położniczej i ginekologicznej).
– Absolutną wisienką na torcie są jednak zalecenia polskich konsultantów. Całkowite odwołanie porodów rodzinnych i bezwzględne izolowanie dziecka od matki po porodzie, jeśli istnieje choćby podejrzenie, że matka może być zarażona. Wydawałoby się logiczne, prawda? W końcu chodzi o święte dobro tych kobiet i ich dzieci. Ale jednak nie.
Zalecenia polskich konsultantów są sformułowane wbrew zaleceniom WHO i standardom obowiązującym w wielu innych krajach, które jasno określają, że opieka nad kobietą w porodzie w trakcie epidemii powinna nadal być skoncentrowana na potrzebach tej kobiety. [...] Większość specjalistów na świecie uznaje, że korzyści z porodów rodzinnych i karmienia piersią są tak istotne, że należy je utrzymać nawet teraz, stosując przy tym stosowne zabezpieczenia sanitarne. Tymczasem polscy konsultanci, nie wykazując do tego podstaw naukowych, arbitralnie fundują kobietom potencjalną traumę i epidemię depresji poporodowych – pisze Biela.
W podobnym tonie do sprawy odniosła się położna Sylwia Ura-Polak. Na swoim profilu napisała: "Czy i w Polsce zachorowanie lub podejrzenie COViD-19 przestanie być pretekstem do odzierania kobiet rodzących z ich praw? Polskie rekomendacje pozbawiają chore kobiety prawa do: karmienia piersią i kontaktu skóra do skóry, przebywania z własnym dzieckiem, porodu drogami natury, towarzystwa jednej wybranej osoby na czas porodu".
Trudniej do lekarza
To niejedyne zmiany dla ciężarnych, bo w czasie epidemii sytuacja jest dynamiczna. Na obecną chwilę zalecenia Ministerstwa Zdrowia są takie, że wizyty ginekologiczne, poza przypadkami nagłymi i sytuacjami wymagającymi bezpośredniego kontaktu z lekarzem – powinny być odwołane.
W pozostałych przypadkach należy umożliwić przeprowadzenie porady zdalnej (teleporady, telekonsultacje), natomiast badania powinny być prowadzone z zachowaniem wszelkich środków ostrożności. Już teraz wiadomo, że jest ich przeprowadzanych mniej, np. przewidzianych w kalendarzu ciąży badań USG.
– Z dostępnością lekarzy bywa różnie, bo często przychodnie są zamykane i nie odbywają się planowe wizyty. Co ciężarne mają w tej sytuacji zrobić? Tak jak rekomenduje Polskie Towarzystwo Ginekologów i Położników radzimy kobietom, by z lekarzem prowadzącym ustalały indywidualny tok postępowania. Z jednej strony należy przestrzegać procedur bezpieczeństwa, z drugiej chcemy uspokajać kobiety. Monitorujemy sytuację i próbujemy odpowiedzieć na wszelkie wątpliwości ciężarnych – wyjaśnia Joanna Pietrusiewicz.