Spotkałam się ostatnio z koleżanką, która przywitała mnie z miną godną króla smutku, czyli Kłapouchego we własnej osobie. Strapiło ją przypadkowe spotkanie na ulicy siostrzeńca swojego męża, chłopca lat 10. Czwarta klasa podstawówki.
"W szkole nic ciekawego"
Na pytanie "jak tam, co słychać" odpowiedział, że wszystko dobrze – ma w szkole same piątki, ale szóstek coraz mniej. Koleżanka prowokacyjnie zapytała o dwóje, odpowiedziało jej jednak mierzące metr czterdzieści oburzenie. – No co ty ciocia, nie mam. Dwóje mają słabiaki – odpowiedział.
Oniemiała, oburzyła się, ale nie chciała ciągnąć tematu – to nie ona jest tutaj od wychowywania i tłumaczenia życia. Zapytała go jeszcze o młodszego brata (lat 7, pierwsza klasa). Cóż, wszystko super. Ma same szóstki, ale nie umie czytać i ma dużo prac domowych, więc siedzi codziennie nad lekcjami do wieczora.
– A tak poza tym? Coś ciekawego?
– W szkole? Nic ciekawego – odpowiedział.
"Jeśli oni nie zdelegalizują ocen, to ja zwariuję"
Nic ciekawego w szkole, nic ciekawego w życiu. Ważne są szkolne wysokie noty, które świadczą o tym, jakim jesteś człowiekiem – mądrym, bystrym, silnym, zaangażowanym. Oceny to zewnętrzne potwierdzenie wartości małego człowieka i jego życia. Na pasję i człowieczeństwo czas przyjdzie "później", z tym że owo "później" może nigdy nie nadejść: zacznie się praca w korporacji.
– Pożegnaliśmy się i odeszłam zamarznięta w duchu z przerażenia, bo za dwa lata do tej szkoły pójdzie moje dziecko! To koszmar z tymi ocenami, jak one mają władzę nad mózgiem. Jeśli do tego czasu nie zdelegalizują ocen, to ja tę szkołę rozniosę – powiedziała mi koleżanka.
Dwa dni po tej rozmowie napisał do mnie Krystian Ostrowski, anglista i autor książki "School Sucks". Opublikował na Facebooku post, który określił mianem manifestu. Post, w którym właśnie "mające władzę nad mózgiem" oceny pełnią główną rolę.
– Oceny zabijają! Dosłownie i w przenośni. To nie żart. Ocenianie powinno być nielegalne i karalne – napisał Ostrowski, a jego słowa postanowiło udostępnić niemal tysiąc osób.
"Oceny zabijają godność intelektualną, relacje w rodzinie i... człowieka"
Jego zdaniem oceny zabijają naturalną motywację wewnętrzną, z którą się rodzimy. Sprawiają, że uczniowie nie chcą zdobywać wiedzy, lecz wysokie noty. Wielu z nich nie obchodzi, czego się uczą – czy ma to wartość i sens, czy jest prawdziwe i ważne.
– Można więc powiedzieć również, że oceny ogłupiają i odbierają intelektualną godność uczniowi – pisze Ostrowski, dodając, że oceny zabijają również relacje.
Bywają powodem bezsensownych kłótni, sprawiają, że rodzice w swoim dziecku widzą tylko ucznia, nie człowieka, w związku z czym wypowiadają wówczas "słowa, które ranią, jak miecz, i po których rany zostają czasem na całe życie". Bywają narzędziem dyscyplinującym w rodzinach: to od nich uzależnione są dziecięce przywileje (kieszonkowe, wyjazdy na wycieczki, wyjścia na imprezy).
– "Jestem wart dla rodziców tyle, ile moje oceny" – słyszę często od moich uczniów. To prowadzi do obniżania samooceny, i tak już często niskiej w okresie dojrzewania, co może dalej skutkować depresją czy w najgorszym wypadku – samobójstwem. Tak, mówię to z całą świadomością – krew wszystkich uczniów, którzy zabili się lub tylko zamierzali choćby w pośredni sposób z powodu szkoły spoczywa na naszych rękach, na rękach tych wszystkich dorosłych, którzy pozwalają na taki stan rzeczy i nic z tym nie robią! – grzmi Ostrowski.
"Oceny oszukują"
– Oceny oszukują, a oszustwo jest karalne i powinno być nielegalne. Oszukują sprawiając, że uczeń ze średnią 5,0 uważa, że jest mądry, że dostanie dobrą pracę, że osiągnie sukces, a czasem nawet, że jest lepszy od innych. Oszukują jego rodziców, którzy też tak uważają. Oszukują sprawiając, że uczeń ze średnią 2,0 sądzi, że jest głupi, że nie ma dla niego miejsca w społeczeństwie, że nie ma szansy na sukces, że jest gorszy od innych.
Winnymi za każdy brak szczęścia i sukcesu zarówno tych pierwszych, jak i tych drugich uczniów, są Minister Edukacji Narodowej, kuratorzy, dyrektorzy, nauczyciele i rodzice, którzy na taki stan przyzwalają i powinni za to odpowiedzieć – pisze nauczyciel. Oceny łatwiej przyznać niż opisać osiągnięcia. A przecież uczniowie to ludzie, nie liczby.
– Oceny promują niesprawiedliwość, gdyż kryteria i łatwość otrzymania oceny celującej różnią się między szkołami i nauczycielami, więc uczniowie z tą samą oceną z danego przedmiotu mogą posiadać całkowicie inną wiedzę, na podstawie której są później przyjmowani do szkół średnich czy wyższych, co czyni cały system niesprawiedliwym – kwituje anglista.
"Wyobraź sobie, że nie ma ocen
Czym będziesz szantażować i dyscyplinować swoje dziecko?".
Jak będziesz zdobywać autorytet?
Za co pozwolisz mu wyjść z domu na noc?
Chyba będzie trzeba zredefiniować swoje rodzicielstwo. Tymczasem – zdaniem Ostrowskiego – miliony "inteligentnych mózgów" dały się wyprać i uwierzyły w to, że system edukacji istnieje dla dobra dzieci.
– Nic się nie zmienia od lat mimo apeli psychiatrów, psychologów, kolejnych Rzeczników Praw Dziecka. Co powiesz, gdy twoje dziecko przestanie istnieć, bo odbierze sobie życie? Bo nie było w stanie spełnić twych oczekiwań. Bo czuło się gorsze wśród rówieśników, którzy byli lepiej oceniani. Bo pisało wiersze, komponowało muzykę, rysowało grafiki, ale ty widziałeś tylko te idiotyczne oceny. Nie zdążysz już powiedzieć mu, że je kochasz. Może nie powiedziałeś mu tego od lat mimo, że nie zapominasz o codziennym sprawdzaniu dziennika – pisze dalej anglista.
"Pójdźmy z tym postulatem wszędzie!"
Jego zdaniem da się przeprowadzać rekrutację do szkół na podstawie realnych osiągnięć, za to zniszczone relacje nawet w bardzo kochającej się rodzinie nie zawsze da się odbudować. I choć nie zbudujemy nowego systemu edukacji z dnia na dzień, to "każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku". Pierwszym powinno być zniesienie i delegalizacja ocen.
– Pójdźmy z tym postulatem do Ministerstwa, do Kuratoriów, do Dyrektorów. Do Prezydenta, Premiera i Marszałka. Do mediów i do każdego rodzica i nauczyciela w tym kraju! Rodzice, Nauczyciele, Uczniowie – połączmy siły – RAZEM damy radę! – przekonuje Ostrowski.
Myślę, że piękny byłby świat, w którym to by się udało. W tym świecie rozmowa mojej koleżanki z siostrzeńcem męża nie miałaby miejsca. Zastąpiłaby ją rozmowa o ty, co w szkole ciekawego.