Aktywni w internecie młodzi rodzice doskonale wiedzą, że niemal każda głośno wyrażona opinia w kwestii zajmowania się dzieckiem budzi nieadekwatne do powagi sytuacji oburzenie i wywołuje – mający "cel resocjalizacyjny" – stek wyzwisk w stronę osoby, z której postawą nie zgadza się dany adwersarz.
Można się było więc spodziewać kłótni pod postem matki, która w jednej z facebookowych społeczności postanowiła zapytać o opinię dot. silikonowego gryzaka z otworkami, który ma umożliwiać dziecku stopniowe przejście z pokarmów płynnych do stałych. To – jak twierdzą producenci – rzecz przystosowana do podawania dzieciom powyżej 6. miesiąca życia małych porcji owoców, warzyw, mięsa, ryb czy herbatników.
To jednak, w jakim kierunku rozwinęła się dyskusja, przerosło nasze oczekiwania.
Baterie w buzi i "fuck" dla tych, którzy uważają, że jest złą matką
Zaczęło się jak zwykle: pani Katarzyna napisała, że poleca rezygnację z toksycznych tworzyw, bo dzieci doskonale sobie radzą z warzywami i owocami w całości. Wystarczy dać im je do ręki. Kiedy jedna z interlokutorek zauważyła, że jej córka radziła sobie – owszem – nieźle, aż do czasu, kiedy przez miękką gruszkę "niemal się udusiła", zaczęła się jej agresja.
– Całe życie będziesz jej rozdrabniać? – zapytała. Uznała przy tym, że jej dziecko ma teraz 11 miesięcy i... "chodzi ciągle z klockami Lego w buzi, bo swędzą ją dziąsła". Na tym nie koniec: pani Katarzyna opublikowała również zdjęcie córki, która w buzi trzyma... baterię "paluszek". I zanim jeszcze spadły na nią gromy innych rodziców, opublikowała kolejne zdjęcie, tym razem dziecka z wyciągniętym środkowym palcem.
To przesłanie dla tych, którzy "uważają, że jest złą matką".
Agresja to jednak w tym przypadku sprawa drugorzędna – sam wyciek elektrolitu może spowodować m.in. podrażnienia przełyku i żołądka. Jeśli zaś dziecko połknie baterię – a to może się stać błyskawicznie, nawet jeżeli rodzic jest obok – może dojść do perforacji przełyku lub powstania w nim odleżyn.
Z wywiadu, którego udzielił niegdyś dr Piotr Wojciechowski Medycynie Praktycznej wynika, że w ramach ostrego dyżuru w samym Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie przypadków połknięcia baterii przez małe dzieci jest co najmniej kilka miesięcznie. W skrajnych przypadkach może dojść nawet do śmierci.
Na to więc pozwalać nie należy, nawet jeśli nasze dziecko wyjątkowo swędzą dziąsła. Mamy jednak nadzieję, że wśród czytelników Mama:Du jest to raczej wiedza powszechna.