
Jeszcze przed oficjalną premierą o "Nieplanowanych" pisała moja redakcyjna koleżanka w tekście "Widziałam film, na który wybiorą się szkoły. 5 powodów, dla których "Nieplanowane" przebija TVP".
Zajęcia z etyki na studiach prowadził ksiądz. Był dosyć nieustępliwy w swoich opiniach, pamiętam naszą dyskusję o aborcji. On – wiadomo, jakie miał stanowisko. My – młodzi, ale podzieleni, szukaliśmy dróg argumentacyjnych.
O, to to. To jest dopiero temat rzeka. Film "Nieplanowane" to piękny przykład, jak strona pierwsza, ta popierająca dostęp do aborcji, chciałaby odebrać głos tej drugiej. Działa to w dwie strony. Strona pierwsza pieni się, gdy ktoś śmie powiedzieć, że aborcja nie musi być dramatem, a kobiety powinny mieć do niej prawo i legalny dostęp.
Kolejny aspekt to pytanie o dzieło, sztukę, wolność artystów i twórców. Przypomnijmy – "Nieplanowane" nie jest filmem dokumentalnym. Twórcy mieli właściwie dowolność przedstawienia pewnych rzeczy. To, że zrobili to na wyrost, łopatologicznie, nierzetelnie i mało subtelnie? No cóż, nie oni pierwsi i nie ostatni. Jakbyśmy się na to nie oburzali, to konwencja im na to pozwala. Podobnie, jak po premierach filmów o kosmosie pojawiają się listy błędów i niedorzeczności, tak tutaj – jest ich cała masa.
Teraz czas na wyznanie. Jestem entuzjastką nauki krytycznego myślenia, które niestety chyba jest na wymarciu. Szkoły tego nie uczą, rodzice nie mają czasu, dzieciaki często rzucone są na głęboką wodę życia i zwyczajnie się gubią.
Założycielką Planned Parenthood była Margaret Sanger. Organizacja powstała w 1921 roku pod nazwą American Birth Control League. Kobieta była zwolenniczką eugeniki i rasistką. Nazwę i profil organizacji zmieniono po wojnie, jednak jeszcze zaledwie kilka lat temu środowiska broniące praw czarnoskórych Amerykanów wskazywały i ujawniały, że jej celem jest zmniejszanie liczby urodzeń czarnoskórych dzieci.
"Ten film ukształtuje poglądy wielu osób" – pesymistycznie skomentował jeden z użytkowników serwisu Filmweb. W głębi duszy liczę, że tak nie będzie. Wydaje mi się, że ci, którzy chcą całkowitego zakazu aborcji, po seansie będą po prostu utwierdzeni w swoim stanowisku, nie myśląc nawet w jakim stopniu to, co zobaczyli, jest prawdą. Będą się dobrze czuli, że "to oni mają rację".
Pomimo wątpliwych wartości artystycznych ten film powstał, a dyskusja wokół niego trwa w wielu krajach. Media z "prawej" strony chwalą, te "z lewej" grzmią o propagandzie i kłamstwach, które wypływają z ekranu.
Może cię zainteresować także: Widziałam film, na który wybiorą się szkoły. 5 powodów, dla których "Nieplanowane" przebija TVP