– Zbyt często ignorujemy ryzyko zachorowania na wirusowe zapalenie wątroby. Wydaje się nam, że aby doszło do zakażenia, trzeba się znaleźć w ryzykownych sytuacjach, które nas nie dotyczą. To błąd – przekonują eksperci akcji edukacyjnej Żółty Tydzień. Jednocześnie przypominają, że zarówno skutki WZW B, jak i WZW A mogą być tragiczne, a dostępnym i powszechnym sposobem, by uchronić się przed zakażeniem, są szczepienia.
Liczba chorych wzrasta...
Statystyki są bezlitosne: co roku u kilku tysięcy osób w Polsce wykrywane jest wirusowe zapalenie wątroby typu B (WZW B), a liczba chorych na WZW typu A wzrosła w ostatnich
dwóch latach kilkudziesięciokrotnie. Coraz częściej do zakażenia dochodzi nie w szpitalach,
gabinetach kosmetycznych czy, jak w przypadku WZW A, poprzez brudne ręce − tylko drogą
kontaktów seksualnych. Jak to możliwe, skoro przeciw obu typom zapalenia wątroby mamy
dostępne szczepienia o potwierdzonej skuteczności?
Zdaniem ekspertów, ulegamy złudzeniu, że ryzyko zakażenia jest małe. Nie zdajemy też
sobie sprawy, że zakażenie może prowadzić do tak ciężkich powikłań, jak ostra niewydolność
wątroby, marskość i rak. Niska świadomość zagrożenia sprawia, że całe grupy społeczne
pozostają niezaszczepione i nieodporne przeciw WZW B i WZW A.
O tym, że zakazić się bardzo łatwo, a szczepienia są popularną metodą zapobiegania tym zachorowaniom, przypomina już 33. edycja akcji edukacyjnej Żółty Tydzień, która odbywa się od 28 października. Organizatorem akcji jest firma GSK, a partnerem Fundacja Gwiazda Nadziei
działająca na rzecz pomocy osobom z chorobami wątroby.
Zbyt wiele osób bez ochrony
Jeszcze na początku lat 90. minionego wieku co roku diagnozowano w Polsce kilkanaście tysięcy nowych przypadków WZW B. Wprowadzenie w 1996 r. obowiązkowych szczepień noworodków i akcja doszczepiania nastolatków urodzonych w latach 1986−1995 przyczyniły się do spektakularnego spadku zachorowań.
− Byliśmy w ogonie Europy, jeśli chodzi o zapobieganie WZW B i liczbę zakażeń. Dzisiaj staliśmy się liderami, z czego możemy być dumni. Stało się to przede wszystkim dzięki szczepieniom. Oczywiście poprawa warunków sanitarnych też miała wpływ, ale nie decydujący, co widać po wskaźnikach zachorowalności na choroby, przed którymi nie można ochronić się szczepieniami, na przykład WZW C – komentuje dr n. med. Jan Gietka, hepatolog i specjalista chorób zakaźnych z Poradni Chorób Wątroby Hepatolodzy w Warszawie, reprezentujący fundację Gwiazda Nadziei.
Jak jednocześnie podkreśla, zarówno WZW B, jak i WZW A nadal są realnym zagrożeniem epidemiologicznym.
Liczba osób przewlekle zakażonych HBV w Polsce nie jest dokładnie określona. Jednak biorąc pod uwagę szacunki WHO, według których w krajach europejskich problem dotyczy 1,6 proc. 13 populacji, może to być nawet pół miliona osób. Tylko w 2018 r. wykryto ogółem 3195 zakażeń WZW B. Ciągle wiele osób nie jest zaszczepionych.
− Szczepieniami obowiązkowymi objęte zostały osoby urodzone po 1986 r. To oznacza, że tylko w grupie ludzi do 33. roku życia możemy mówić o odporności zbiorowej, natomiast wśród osób starszych wyszczepialność nadal jest bardzo niska i są one wyjątkowo narażone na zakażenie wirusem HBV – wyjaśnia Gietka.
Według eksperta najprawdopodobniej jeszcze większa grupa osób nie ma odporności na
zakażenie wirusem zapalenia wątroby typu A, czyli HAV (Hepatitis A Virus). Szczepienie
przeciw WZW A nie jest w Polsce obowiązkowe w żadnej grupie wiekowej, jest natomiast
wpisane do kalendarza szczepień ochronnych jako zalecane. Nie jest finansowane ze środków publicznych.
− Niestety, większość osób nie jest zainteresowana dodatkowymi szczepieniami, a już szczególnie wtedy, gdy muszą za nie zapłacić. Ludzie unikają szczepień nawet przed wyjazdami do krajów, gdzie z powodu złej sytuacji sanitarno-epidemiologicznej ryzyko zakażenia się jest duże – ubolewa Barbara Pepke, prezes Fundacji Gwiazda Nadziei.
Niska wyszczepialność przeciwko WZW A może tym bardziej niepokoić, że od 2016 r. w
całej Europie notuje się liczne ogniska tej choroby. W Polsce w 2018 r. zachorowało 1457
osób. Dla porównania w 2016 r. – 35 osób. Największy wzrost zachorowań odnotowano w
2017 r., kiedy zarejestrowano u nas aż 3007 przypadków WZW A.
– Musiało do tego dojść. Nasze społeczeństwo od lat nie styka się powszechnie z wirusem
WZW A. Ostatnie epidemie u dzieci, które na ogół łagodnie przechodzą zakażenie, miały miejsce w latach 70. minionego wieku. W latach 80. w zasadzie epidemii w żłobkach i przedszkolach już nie było. Dlatego całe pokolenie osób do 40. roku życia w Polsce jest nieuodpornione. Stąd zakażenie, gdy tylko w takiej grupie pojawi się wirus, będzie przenosiło się bardzo łatwo – tłumaczy dr Gietka.
Zakazić może się każdy
Odpowiedzialny za WZW B wirus HBV jest nawet do 100 razy bardziej zakaźny niż siejący powszechny postrach wirus HIV. Zwykle zarażają osoby, które są nosicielami HBV. Wirus znajduje się w ich płynach ustrojowych – krwi, nasieniu, wydzielinie dróg rodnych, ślinie.
Coraz częściej jest przenoszony drogą kontaktów seksualnych, w tym heteroseksualnych, chociaż nadal częściej dochodzi do zakażenia drogą krwi, związaną z naruszeniem ciągłości tkanek, np. w trakcie zabiegów medycznych czy kosmetycznych (np. tatuaż).
O zakażenie wirusem zapalenia wątroby typu A, który szerzy się drogą fekalno-oralną, również nie jest trudno. – Nie zdajemy sobie sprawy, jak często wirusy WZW A są przenoszone przez osoby zakażone, które nie myją rąk. Wystarczy, że dotkniemy klamki, której wcześniej dotykał nosiciel wirusa, by się zakazić. Naprawdę nie trzeba ryzykownych zachowań, by doszło do nieszczęścia – przekonuje Barbara Pepke.
Dr Jan Gietka zwraca natomiast uwagę, że do zakażeń WZW A, z którymi mieliśmy do czynienia w ciągu ostatnich dwóch lat w Polsce, bardzo często dochodziło za pośrednictwem kontaktów seksualnych wśród osób młodych oraz w rodzinach osób zakażonych.
To nie są łagodne choroby
− Zakażenie wirusem HBV nawet przez 20 lat może nie powodować żadnych komplikacji, ale w pewnym momencie może dojść do zaostrzenia, kiedy proces zniszczenia wątroby zdecydowanie przyspiesza, prowadząc w szybkim tempie do marskości – wyjaśnia hepatolog.
I przypomina, że wirus zapalenia wątroby typu B jest również wyjątkowo onkogenny. Ma własną zdolność powodowania mutacji w komórkach i na każdym etapie zakażenia może
spowodować raka wątrobowokomórkowego o bardzo złym rokowaniu.
− Znam sytuację, kiedy u niezaszczepionego 35-latka, który zakaził się HBV w czasie kontaktu seksualnego, w ciągu dwóch lat, pomimo małej aktywności choroby, rozwinął się rak wątrobowokomórkowy w zupełnie zdrowej wątrobie – daje przykład ekspert.
Wirus zapalenia wątroby typu B wbudowuje się w DNA osoby zakażonej, co powoduje, że
jego całkowite wyeliminowanie z organizmu jest prawdopodobnie niemożliwe. Nosiciele wirusa do końca życia muszą być pod kontrolą lekarską i wykonywać co pół roku badania.
– Pozostawienie zarażonego pacjenta samemu sobie kończy się marskością lub rakiem, bo
chory nie czuje, kiedy ma zaostrzenia choroby – tłumaczy dr Gietka.
Zakażenie się WZW A u osób dorosłych, w rzadkich przypadkach, również może prowadzić
do śmiertelnie groźnych powikłań, takich jak piorunujące zapalenie wątroby, ostra
niewydolność wątroby, uszkodzenie nerek.
− Chociaż według statystyk ryzyko zgonu z powodu WZW A jest skrajnie małe, to chorobowość i częstość przypadków, które wymagają hospitalizacji i kilkutygodniowego pobytu, jest duża. Zakażenie wirusem może oznaczać wykluczenie z pracy nawet na pół roku, a także jest związana z konsekwencjami wielomiesięcznego oszczędzającego trybu życia. Przykłady ciężkich powikłań widzę na co dzień w szpitalu i z całą pewnością mogę powiedzieć, że to nie zawsze jest łagodna choroba – podsumowuje lekarz.
Kto powinien się zaszczepić przeciwko WZW B i A
Światowa Organizacja Zdrowia cały czas dąży do tego, by ograniczyć zakażenia WZW B,
przede wszystkim dzięki programom szczepień powszechnych. W Polsce w zaleceniach podkreśla się, że osoby dorosłe, w szczególności starsze, które nie były zaszczepione
przeciwko wirusowi HBV, powinny się zaszczepić.
− Lekarze rodzinni powinni proponować szczepienia przeciw WZW B wszystkim pacjentom 40-, 50-letnim, nawet jeśli nie mają planowanego zabiegu chirurgicznego. To osoby, które wkraczają na drogę częstszych kontaktów z służbą zdrowia, a to oznacza, że muszą się zmierzyć z większym ryzykiem zakażenia – uważa dr Gietka.
Szczepienia przeciw wirusowemu zapaleniu typu A zaleca się osobom, które nie chorowały na WZW A: dzieciom w wieku przedszkolnym i szkolnym, podróżującym do krajów o wysokiej zapadalności na WZW A (m.in. popularne wśród polskich turystów Bułgaria, Egipt, Turcja, Tunezja, Maroko), pacjentom z przewlekłymi chorobami wątroby, zwłaszcza zakażonym wirusem WZW typu B i C, wszystkim, którzy mają kontakt z chorymi na WZW A, osobom mającym wielu partnerów seksualnych.
− To, że dzieci przechodzą WZW A łagodnie, nie powinno być argumentem, by ich nie szczepić. Przeciwnie. Mają one szczególną łatwość kontaktu z wirusem, a szczepionka jest bardzo łagodna, o potwierdzonym profilu bezpieczeństwa, rzadko daje odczyny poszczepienne, a jednocześnie jest wysoce immunogenna, co oznacza, że ma zdolność wytwarzania trwałej odporność – przekonuje dr Jan Gietka.
− Kiedy pacjenci, którzy zachorowali na ostrą niewydolność wątroby w wyniku WZW A lub
na raka z powodu WZW B, dowiadują się, jak małym kosztem, po prostu szczepiąc się, mogli
uniknąć nieszczęścia, chcieliby cofnąć czas – podsumowuje Barbara Pepke.