"Autorytatywnie kazał usiąść na fotelu ginekologicznym, na który ledwo i w bólach udało mi się wejść. Płakałam. Badanie było nieznośne. Moje uda pokryły się krwią. Usłyszałam od niego tylko 'zamknij mordę bo nie mogę zebrać myśli'. Bielizna, którą ledwo ściągnęłam do badania, leżała na podłodze, chodzono po niej. Trwał festiwal upokorzenia". W tych słowach swój poród opisuje Sylwia Biały. Jej historia obiegła media. Czy szpital poniesie konsekwencje?
Skrzywdzona w szpitalu
Sylwia Biały – finalistka programu Hell’s Kitchen Polska, szefowa kuchni w restauracji Piekielna Kura, a przede wszystkim matka trójki dzieci, kilka dni temu (22 stycznia 2019) podzieliła się postem o porodzie w RCZ Szpitalu Powiatowym w Lubinie.
Sylwia opisuje swój poród słowami: "koszmar" i "festiwal upokorzenia".
Nigdy wcześniej nie planowała dzielić się czymkolwiek z życia prywatnego, złamała jednak zasadę po tym, jak doświadczyła koszmaru na sali porodowej. Zależy jej na rozpowszechnieniu informacji i walkę o zmianę w podejściu do porodów personelu medycznego. Jest to jej sposób na przekazanie niewyobrażalnego bólu, nie tylko fizycznego...
Sylwia myślała, że podczas trzeciego porodu nic jej nie zaskoczy – ma za sobą poród kleszczowy i cesarskie cięcie. Myliła się.
– Koszmar rozpoczął się już na izbie przyjęć, gdzie nikt nie słuchał, co mówię. Jedyne pytanie, jakie się pojawiało to po, co cesarskie cięcie? Siadać, odpowiadać na pytania, cisza. Gdy dołączył lekarz dyżurujący, było już tylko gorzej. (...) Zakwestionował potrzebę cesarki, mówiąc, że nie będzie się ze mną pieścił jak reszta lekarzy – pisze w poście.
– Płakałam. Badanie było nieznośne. Moje uda pokryły się krwią. Usłyszałam od niego tylko "zamknij mordę, bo nie mogę zebrać myśli". Bielizna, którą ledwo ściągnęłam do badania leżała na podłodze, chodzono po niej. Trwał festiwal upokorzenia – jak się później dowiedziałam zły dzień lekarza – pisze dalej.
Zachowanie lekarzy i podejście do pacjentki to nie jedyne, co oburzyło ją podczas porodu. W chwili, gdy była pół przytomna z bólu otrzymała do podpisu stos dokumentów.
– Zamiast wyjaśnienia sytuacji, dostałam stos dokumentów do podpisania, które błędnie wypełniłam. Otrzymałam od lekarza reprymendę w postaci "tylko kretyn podpisuje dwa formularze". Wtedy nie czytałam niczego, nie byłam w stanie. Wtedy chciałam jak najszybciej to skończyć.
Pod opieką lekarzy nie czuła się w żaden sposób bezpieczna. – W sali pełnej ludzi, czułam się samotna jak nigdy wcześniej w życiu. Moje ciało drżało ze strachu. Oczy wypełniły się łzami. Personel nie zareagował.
– Po zabiegu lekarze jakby się rozpłynęli – pisze. Jak wytłumaczyć ten brak profesjonalizmu? Nawet anestezjolodzy byli zdziwieni i zażenowani zachowaniem położnej i reszty lekarzy. Tylko oni próbowali zadbać o komfort Sylwii.
Szpital się broni
Przy ściąganiu opatrunku, po raz pierwszy zobaczyła ranę po cesarskim cięciu. – Kawałek skóry został niedbale obwiązany szwem i wygląda jak ogonek. Okropieństwo. Wiedziałam, że coś jest nie tak. Po wyjściu ze szpitala pomyślałam, że zasięgnę opinii innych lekarzy. Każdy, ale to każdy z nich, łącznie z położnymi – stwierdzili, że brzuch będzie wymagał plastyki! – czytamy w poście.
– Wróciliśmy z Przemkiem do szpitala, żeby to wyjaśnić. Na miejscu spotkaliśmy się z kierownikiem oddziału ginekologicznego. Nie potrafił wytłumaczyć się z braku profesjonalizmu swojego personelu. Przeprosił za zaistniałą sytuację i stwierdził, że "każdy może mieć gorszy dzień".
Do sprawy odniósł się szpital. Pod wpisem pani Sylwii pojawiło się oświadczenie szpitala, w którym odbył się jej ostatni poród. Sformułowana jest w nim głównie obrona lekarzy. Nie pojawiają się w nim przeprosiny wobec pacjentki.
Oto treść całego oświadczenia, które zostało opublikowane pod postem pani Sylwii:
Procedurę wyjaśnienia tej sprawy uruchomiliśmy bezpośrednio po wysłuchaniu Pacjentki, jeszcze przed wpłynięciem skargi na piśmie. Żałujemy, że Pacjentka nie dała nam szansy na odniesienie się do zarzutów, tylko opisała sytuację w mediach społecznościowych. W związku z tym czujemy się w obowiązku publicznie przedstawić stanowisko szpitala.
Z oczywistych względów w salach badań nie ma monitoringu, dlatego możemy tu oprzeć się wyłącznie na subiektywnych relacjach pracowników i Pacjentki oraz na dokumentacji. Wiemy jednak, jak poważna była ta sytuacja od strony medycznej i jak dużo zostało zrobione, aby dziecko przyszło bezpiecznie na świat. Dlatego jest nam również przykro, że lekarze, położne oraz cały szpital są obecnie obiektem ataków.
Ciąża i poród są stanami dynamicznymi z natury, dlatego ostateczna ocena najbardziej wskazanej formy porodu zawsze należy do lekarza, który przyjmuje pacjentkę na izbie przyjęć i anestezjologa. W tym przypadku Pacjentka zgłosiła się do szpitala w bardzo zaawansowanej fazie porodu. Dlatego ze względu brak bezwzględnych wskazań do cięcia cesarskiego, lekarz wskazywał poród siłami natury jako bezpieczniejszy dla dziecka. Ponieważ pacjentka odmawiała współpracy, lekarz dyżurny, działając pod dużą presją czasu, musiał podjąć decyzję o przeprowadzeniu zabiegu w trybie nagłym.
Najważniejsze było bezpieczne urodzenie dziecka przy jak najmniejszym uszczerbku na zdrowiu mamy. Po wstępnej analizie dokumentacji i rozmowach z personelem, które przeprowadziliśmy, wynika, że z medycznego punktu widzenia cały proces został wykonany prawidłowo.
Jeśli chodzi o estetykę blizny pooperacyjnej, to cięcie cesarskie przeprowadza się w sytuacji, gdy poród siłami natury nie jest z jakiegoś względu możliwy. Gdy cięcie nie jest wykonywane w sposób planowy – tylko przy toczącej się akcji porodowej – chodzi wyłącznie o to, żeby urodziło się zdrowe dziecko i aby jego mama była zdrowa. Kwestie estetyczne, choć ważne dla każdego człowieka, są nie tylko na dalszym planie, ale są również uzależnione od skłonności osobniczych.
Ostateczny kształt blizny ustala się po kilku miesiącach, a nawet latach i zależy od wielu czynników, w tym elastyczności skóry, która zmienia się z czasem oraz pod wpływem kolejnych ciąż i cięć.
Osobną sprawą są odczucia odnośnie do atmosfery podczas wykonywania procedur medycznych. Podniesione głosy, które słychać dookoła, wynikają zwykle z bardzo dużego napięcia pracujących tam ludzi, wywołanego poważnym stanem medycznym pacjentów, jak było w tym przypadku. Niemniej jednak jest nam niezmiernie przykro, że Pacjentka nie jest zadowolona, bo bardzo zależy nam, żeby pacjenci czuli się w naszym szpitalu dobrze i bezpiecznie. To dlatego prowadzimy ankiety wśród pacjentów na temat ich zadowolenia z naszych usług oraz sprawdzamy każdy sygnał, sugerujący jakiekolwiek nieprawidłowości po naszej stronie.
Mamy nadzieję, że powyższe wyjaśnienia pozwolą wszystkim naszym obecnym i przyszłym pacjentom i pacjentkom lepiej zrozumieć przebieg sytuacji oraz umożliwią pełniejszą ich interpretację.
Czy to całe zdarzenie da się wytłumaczyć? Sylwia Biały nie chce atakować całego środowiska medycznego. Jej celem jest wyciągnięcie konsekwencji lekarzy, położnych, którzy są winni jej krzywdy.
– Ktoś zapyta mnie po co o tym mówisz? Powiedzmy sobie w końcu otwarcie, tego typu sytuacje spotykają wiele kobiet każdego dnia! Dlaczego musimy się godzić na tego typu podejście i traktowanie? Dlaczego powierzając komuś swoje zdrowie i życie nie możemy być pewni, że trafiliśmy w dobre ręce, że będziemy traktowani z należytym szacunkiem? Każdy z nas ma prawo mieć gorszy dzień, każdy ma prawo mieć zły humor, ale nigdy nie zaakceptuje i nie zrozumiem chamstwa, sadyzmu (?), okrucieństwa i obojętności – pisze Sylwia Biały, a oświadczenie szpitala w innym poście komentuje słowami "festiwal upokorzenia trwa".