Miód na ogół zdrowszy jest od cukru. Nie jednak wtedy, kiedy spożywa je – choćby w minimalnych ilościach – dziecko, które nie ma nawet roku. W USA kolejne niemowlęta trafiły do szpitala, polskie matki twierdzą, że "ważny jest producent". Jaka jest prawda?
– Mój syn ma problemy z zaparciami i lekarka kazała mu podawać wodę z miodem – opisuje znajoma, a mi włącza się lampka kontrolna. Zarówno eksperci, jak i Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków przestrzegają, żeby do 12. miesiąca życia dziecko nie miało z nim styczności.
Teraz znowu o złotej słodyczy jest głośno. Tym razem za sprawą incydentu w Teksasie, gdzie – jak podaje "Buzzfeed News" – wykryto cztery przypadki zatrucia jadem kiełbasianym u niemowląt. Dzieci trafiły do szpitala po tym, jak ssały zakupione w Meksyku smoczki wypełnione miodem.
"Byle nie chiński"
W Polsce takich cudów jak smoczek z miodem kupić nie można, ale matki wciąż słyszą od lekarzy i znajomych ciotek dobra rada, że miód jest rozwiązaniem niemowlęcych problemów. Nie ma apetytu? Niech possie smoczek z miodem. Ma zaparcia? Woda z miodem powinna załatwić sprawę. Boi się u lekarza? Małe puchatkowe co nieco je uspokoi.
Niestety, mimo że do niektórych mam dociera, że "coś z miodem jest nie tak", to nie zgłębiają tematu. Na jednym z for internetowych mama kilkumiesięcznej dziewczynki twierdzi, że swojej córce podawała miód już od 4 tygodnia. Miód był jej zdaniem "sprawdzony, bo kupiony od zaufanego producenta". Innym rodzicom stanowczo odradziła kupowania go w marketach, bo to "przeważnie chiński".
Nie tylko biegunka
Tymczasem jakość miodu ma oczywiście znaczenie, ale tylko dla starszych dzieci. Dla niemowląt nawet najlepszy miód jest niebezpieczny, bo jest silnym alergenem (zawiera wszak pyłek pszczeli). Poza tym może zawierać zarodniki toksyny botulinowej, inaczej zwanej jadem kiełbasianym. Jest ona roznoszona przez pszczoły, które "zbierają" truciznę m.in. z grzbietów krów czy pól nawożonych naturalnym nawozem.
Jako że żołądek niemowląt nie ma w pełni ukształtowanej flory jelitowej, toksyna botulinowa jest dla nich niebezpieczna. Spożycie niewielkiej ilości zanieczyszczonego miodu może wywołać wymioty, biegunkę, porażenie mięśni, senność, a nawet śmierć. A nie jesteśmy w stanie sprawdzić, czy miód nie ma w sobie toksyny – nawet jeśli sami hodujemy pszczoły.
"Chechłacz"
Babcine metody uspokajania dzieci bywały mniej i bardziej niepokojące. Czasem dziecku dawało się kilka kropel wódki, czasem makówkę do possania. Dziś żadna – zaryzykuję to słowo – "normalna" matka by na to nie pozwoliła.
Ale nie wszystkie stare metody zostały całkowicie wyplenione. Może same pamiętacie z dzieciństwa sformułowanie "nie płacz, dam ci chechłacz"? Mowa o lnianym woreczku z cukrem, który uspokajał ssące je dziecko. I w niektórych domach dalej uspokaja.
To jedyny przypadek w życiu, kiedy cukier zdrowszy jest od miodu. Tylko czy powinniśmy od małego przyzwyczajać dzieci do słodyczy?