
Historią Cypriana Gawła żyło pół Polski. Nie jest to przesada, bo w pomoc choremu chłopcu zaangażowały się setki ludzi, fundacje "Się Pomaga", "Zdążyć z pomocą" i sam Robert Lewandowski.
REKLAMA
Pięcioletni dziś chłopiec od początku nie miał łatwego życia. Już kiedy miał 2 tygodnie, pojawiły się u niego pierwsze "ataki", przypominające niemowlęce stęknięcia. Po wizycie u neurologa okazało się, że prawa półkula jego mózgu jest przerośnięta, a EEG (elektroencefalografia, czyli zapis bioelektrycznej czynności mózgu) wykazało zapis padaczkowy. Przez jakiś czas mały Cyprian otrzymywał leki i chodził na rehabilitację, później jednak zaraził się od siostry ospą wietrzną, a padaczka stała się lekoooporna.
"Noc w noc czuwała przy nim cała nasza rodzina"
– Atak wyglądał tak, że Cyprian zawieszał się. W ciągu dnia na przykład patrzył dłuższy czas w jeden punkt. Był wyciszony, nie chciał się bawić. Jak poszliśmy na plażę, to jakby surfował, nie potrafił utrzymać równowagi. Nie mogłam uwierzyć w to, jak bardzo był chwiejny, mógł w każdej chwili zrobić sobie krzywdę. Wyładowania w głowie go niszczyły, stał się zapominalski. Na przykład, gdy już nauczył się mówić "tata", niedługo potem już nie pamiętał. Nie mówił – opisuje mama chłopca, Martyna Gaweł, w rozmowie z Wirtualną Polską.
– Atak wyglądał tak, że Cyprian zawieszał się. W ciągu dnia na przykład patrzył dłuższy czas w jeden punkt. Był wyciszony, nie chciał się bawić. Jak poszliśmy na plażę, to jakby surfował, nie potrafił utrzymać równowagi. Nie mogłam uwierzyć w to, jak bardzo był chwiejny, mógł w każdej chwili zrobić sobie krzywdę. Wyładowania w głowie go niszczyły, stał się zapominalski. Na przykład, gdy już nauczył się mówić "tata", niedługo potem już nie pamiętał. Nie mówił – opisuje mama chłopca, Martyna Gaweł, w rozmowie z Wirtualną Polską.
– Gdy spał, otwierały mu się powieki, bardzo mocno drgały oczy, miał oczopląs. Pojawiał się bezdech. Gdy taki atak przedłużał się do 2-3 minut, siniały mu usta. Noce nas przerażały, czekaliśmy jak na zbawienie, żeby wrócił do siebie. Przy przedłużającym się ataku musieliśmy wzywać karetkę, bo nie wiadomo było, jak to się skończy. Noc w noc czuwała przy nim cała nasza rodzina. Wszyscy byliśmy w depresji, chorzy, jego rodzeństwo musiało szybciej dorosnąć. Gdy przyjeżdżała karetka, dzieciaki nie potrafiły sobie z tym poradzić... Potem robiliśmy mu już takie specjalne wlewki, które przerywały atak. Baliśmy się non stop, żeby nie było za późno – dodaje.
Rodzina (oprócz Cypriana jego rodzice mają jeszcze czwórkę dzieci) musiała przeprowadzić się z Helu do Kielc – wyłącznie ze względów pragmatycznych. Dojazdy z "końca Polski" do szpitali czy przedszkola integracyjnego łatwe nie były.
Koszulka z pamiętnego meczu. Wtedy świat dowiedział się o Klarze
Finalnie zadecydowano, że chłopiec powinien mieć operację – trzeba było usunąć mu tylną część prawej półkuli mózgu. I tak się stało, choć już nie w Polsce, lecz w niemieckiej klinice. Samych rodziców nie byłoby na to stać – diagnostyka wraz z operacją kosztowała 300 tysięcy złotych. W pomoc zaangażowały się rozmaite fundacje, ale wciąż brakowało 1/3 kwoty, kiedy do mamy Cypriana zadzwoniła zaangażowana w pomoc pani, twierdząc, że zgłosił się do niej anonimowy darczyńca. Chciał wpłacić resztę pieniędzy i zapytać, czy może spotkać się z chłopcem po operacji.
Finalnie zadecydowano, że chłopiec powinien mieć operację – trzeba było usunąć mu tylną część prawej półkuli mózgu. I tak się stało, choć już nie w Polsce, lecz w niemieckiej klinice. Samych rodziców nie byłoby na to stać – diagnostyka wraz z operacją kosztowała 300 tysięcy złotych. W pomoc zaangażowały się rozmaite fundacje, ale wciąż brakowało 1/3 kwoty, kiedy do mamy Cypriana zadzwoniła zaangażowana w pomoc pani, twierdząc, że zgłosił się do niej anonimowy darczyńca. Chciał wpłacić resztę pieniędzy i zapytać, czy może spotkać się z chłopcem po operacji.
Owym darczyńcą był Robert Lewandowski. Piłkarz nie tylko wpłacił pieniądze, ale również spotkał się z Cyprianem, ofiarowując mu przy okazji piłkę z podpisem i koszulkę Bayernu Monachium. Tę samą, pod którą włożył piłkę po zwycięskim golu w meczu z Atletico Madryt. Gest, oznajmiający fanom i telewidzom, że najlepszy polski strzelec spodziewa się dziecka, zapamiętali chyba wszyscy.
Wkrótce miną dwa lata od operacji, strach nie jest już dominującą emocją w rodzinie Gawłów. Chłopiec ma problemy ze wzrokiem w lewym oku, ale nosi dobre okulary. Na początku ubiegłego tygodnia odstawiono mu lek Sabril, który musiał przyjmować niemal od urodzenia, a który niestety nieco go tłumił i hamował w rozwoju.
Cyprian dziś jeszcze nie zdaje sobie do końca sprawy z tego, kim jest Robert Lewandowski, który miał ogromny wkład w jego wyleczenie. Ale piłki i koszulki pilnuje jak oka w głowie.
Może cię zainteresować także: Czy stadion to nie miejsce dla dziecka? Ania Lewandowska szykuje się na mecz
Źródło: Sportowe Fakty WP
