Skandaliczne, przerażające, podłe, obrzydliwe – brakuje określeń, by w pełni oddać to, co czasem można znaleźć w sieci. Podobnie jest w tym przypadku – zrzut ekranu z forum dla pedofilów ukrytego w tzw. darknecie szokuje. Czy dzięki niemu wreszcie przejrzymy na oczy?
"Fora dla pedofilów" istnieją i przerażają
Darknet, czyli "ciemna strona sieci", to miejsce, do którego przeciętny internauta nie ma dostępu. Przynajmniej nie od razu – nie wystarczy wpisać w Google "darknet", żeby się tam dostać. W "szarej strefie internetu" można znaleźć wszystko – od pirackich kopii filmów, przez wykradzione dane, sklepy z narkotykami i bronią, do forów dla samobójców, sadystów, pedofilów. Użytkowników darknetu często nie da się namierzyć.
W kilku grupach na Facebooku pojawił się zrzut ekranu z jednego z pedofilskich forów, prawdopodobnie ukrytego w darknecie. Zdjęcie podbija sieć, jest rozpowszechniane w zamkniętych grupach na Facebooku, nie tylko tych dla rodziców. To na takich forach pedofile szukają porad, jak zabezpieczyć się przed stosunkiem z kilkulatką, jak namówić dziecko do czynności seksualnych, "by mogło cieszyć się z takich zabaw", co zrobić, by zostać sam na sam z dzieckiem chociaż na kilka godzin.
Dzielą się doświadczeniami i fantazjami, proszą o wskazówki. Choć na udostępnionych screenshotach można przeczytać jedynie wypowiedzi mężczyzn, z pewnością kobiety również korzystają z takich miejsc – w końcu nie tylko mężczyźni są pedofilami.
Treść krążących w sieci postów jest tak obrzydliwa i szokująca, że powielanie jej czy cytowanie w całości jest kompletnie nie na miejscu. Każdy zdrowy człowiek, który przeczyta choć jeden podobny post, choć jedno zdanie, będzie zdruzgotany. Zrzutu nie zamieszczam tu celowo. Nie chcę rozpowszechniać treści, które wywołują tak skrajne emocje, wzbudzają obrzydzenie i doprowadzają do łez.
Pedofilia – problem, którego nie ma?
Jak tylko zrzut z forum pojawia się na Facebooku, internauci dają upust emocjom. Zwłaszcza matki, przerażone tym, co właśnie przeczytały.
– Jeszcze nigdy czegoś takiego obrzydliwego nie czytałam, aż się wymiotować chce. Ci zboczeńcy jeszcze myślą, że to normalne. Tępić takich – pisze jedna z internautek.
– Zabić? Dobrze by mieli skur***. Jaja uciąć, żeby się gnoje męczyli do końca życia – dodaje inna.
– Nie mogę teraz zasnąć przez z tych suk***. Niby masz świadomość, ale gdy przeczytasz coś takiego, to dopiero porusza – kolejna.
– Skur***. Spalić żywcem – i kolejna.
Gdy zrzuty ekranu zostają usunięte, pojawiają się komentarze: "nie widziałam/nie widziałem, prześlij na priv". To nie są jednostkowe prośby. Dziesiątki, setki ciekawskich osób, proszą o udostępnienie im rozmowy pedofilów. Żałują, że nie udało im się przeczytać postu.
Nie rozumiem, dlaczego tak nas ciągnie do ciemnej strony sieci. Zwykła ciekawość? Może po prostu nie wierzymy, że "to" się dzieje? Może musimy zobaczyć, żeby uwierzyć, żeby przejrzeć na oczy?
Dopiero takie posty otwierają nam oczy – nagle zauważamy, że pedofilem może być każdy: facet, który przygląda się naszemu dziecku na placu zabaw (nawet jeśli ma własne dzieci), opiekunka w przedszkolu, katecheta, wujek, ojciec, matka. Nie chodzi o to, żeby panikować, zamknąć dziecko w klatce i nałogowo przeglądać rejestr pedofilów. Ale żeby mieć świadomość.
Skala problemu jest ogromna, a my zbyt często udajemy, że go nie ma. Nawet rodzice udają. Publikują zdjęcia nagich lub półnagich dzieci na Facebooku, pozwalają im się kąpać w miejskich fontannach czy biegać bez majtek po plaży. Ale nie tylko. Nie słuchają. Nie widzą. Nie wszyscy, rzecz jasna, generalizowanie jest krzywdzące. Jednak nawet gdyby był tylko jeden taki rodzic, to i tak o jednego za dużo.
Przestań udawać, że nie widzisz
Nie ma żadnego magicznego sposobu, który uchroni dziecko przed niebezpieczeństwem. Rolą rodzica jest uświadamianie dziecka, uczenie go norm, a przede wszystkim rozmowa, komunikacja. Rodzic powinien tworzyć z dzieckiem relację, dzięki której maluch będzie czuł się bezpieczny, kochany. W której będzie mógł opowiedzieć o wszystkim, co go dręczy. Tylko dzięki temu rodzic będzie w stanie zauważyć niepokojące sygnały.
Jeśli te sygnały się pojawią, należy reagować. Nie udawać, że ich nie ma. Zbyt często słyszy się historie dorosłych, którzy doświadczyli przemocy seksualnej w dzieciństwie, ale nikt ich wtedy nie wysłuchał lub nikt nie zareagował na ich wołanie o pomoc.
Mam nadzieję, że posty, które wciąż można znaleźć w mediach społecznościowych, są sfabrykowane. Że to absurdalny, niesmaczny, żenujący żart. Jednak nawet gdyby tak było, to bez znaczenia.
Jeśli jesteśmy świadkami przemocy, reagujmy. Jeśli podejrzewamy, że dziecku dzieje się krzywda, reagujmy. Nie udawajmy, że nie widzimy, nie słyszymy. Nie bójmy się rozmawiać. Tylko wtedy będziemy mogli coś zmienić.