W 2017 roku w polskich szpitalach wykonano 1061 zabiegów przerwania ciąży – wynika z oficjalnych danych Ministerstwa Zdrowia. Jednak jak podaje Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, oficjalne statystyki zakłamują rzeczywistość. Coraz więcej kobiet, w obawie przed odmową i problemami ze strony lekarzy, decyduje się na zabieg za granicą.
Federacja na rzecz Kobiet zwraca uwagę, że liczba legalnych i oficjalnych aborcji spadła w porównaniu z 2016 rokiem, kiedy przeprowadzono 1098 zabiegów.
– Kilkuprocentowy spadek może wydawać się marginalny. Warto jednak zauważyć, że liczba aborcji z powodu zagrożenia zdrowia lub życia kobiety zmalała o 60 proc. (22 przypadki w 2017 i 55 w 2016 r.), osiągając najniższy poziom od 1993 roku, gdy w życie weszła ustawa o planowaniu rodziny – czytamy na stronie Federacji.
Co ciekawe, z oficjalnych danych wynika, że w ciągu całego 2017 roku nie przeprowadzono ani jednego zabiegu przerwania ciąży, która byłaby wynikiem czynu zabronionego, czyli gwałtu.
Bez ryzyka i strachu
Nieco ponad tysiąc aborcji rocznie to liczba o wiele zaniżona. Trudno uwierzyć, żeby w 38-milionowym kraju zabiegi terminacji ciąży były tak marginalne. W czasach, gdy partia rządząca dąży do wprowadzenia całkowitego zakazu aborcji, nie dziwi fakt, że coraz prężniej działa aborcyjne podziemie.
Zgodnie z polskim prawem kobiecie, która poddaje się nielegalnej aborcji, nie grozi kara więzienia czy grzywny. Ryzykuje lekarz przeprowadzający nielegalny zabieg. W związku z tym coraz częściej Polki decydują się na wyjazd do zagranicznych klinik.
Wtedy moga uniknąć dodatkowego stresu i ryzyka. – W obliczu zagrożenia swojego zdrowia lub życia kobiety nie chcą ryzykować bezprawnej odmowy lekarzy i wyjeżdżają poza granice Polski, aby tam bezpiecznie dokonać aborcji – informuje Federacja.
Polska represyjna rzeczywistość
Federacja na rzecz Kobiet w wieloletniej historii swoich działań niejednokrotnie musiała interweniować w przypadku placówek odmawiających pomocy kobietom, którym przysługiwała – zgodnie z tzw. kompromisem aborcyjnym – terminacja ciąży.
– Statystki nie obejmują przypadków kobiet i osób transpłciowych, które w świetle restrykcyjnej ustawy antyaborcyjnej i jeszcze bardziej represyjnej rzeczywistości w polskich szpitalach nie miały szans na uzyskanie świadczenia niezbędnego dla ich dobrostanu – alarmuje Federacja.
Wśród elementów tych represji wymienia przede wszystkim szpitale łamiące prawa pacjentek w imię klauzuli sumienia lekarzy (nieistniejącej w polskim prawie). Dalej mówi o lekarzach, którzy bezprawnie odmawiają zabiegu lub utrudniają jego przeprowadzenie. Często do momentu, gdy przekroczony zostaje dozwolony termin wykonania terminacji.
Federacja wśród winnych represji wskazuje również prokuratorów, którzy uchylają się od wystawienia zaświadczenia o tym, że ciąża powstała wskutek czynu zabronionego.
Tysiąc to margines
"Sytuacja z każdym rokiem się pogarsza. Federacja, która monitoruje (nie)wykonanie ustawy, coraz częściej interweniuje w imieniu kobiet, które same nie są w stanie wyegzekwować przysługujących im praw. Słyszymy o tym, jak okłamuje się je w kwestii ich praw czy stanu płodu (przemilczając wady kwalifikujące się na zabieg)" – czytamy na stronie Federacji.
W sieci można znaleźć wiele historii kobiet, które zostały poniekąd zmuszone do donoszenia ciąży. Często przez mnożenie barier i trudności w dostępie do zabiegu, brak informacji na temat praw przysługujących pacjentce czy odsyłanie jej z jednej placówki do drugiej.
Z badania CBOS "Doświadczenia aborcyjne Polek" z 2013 roku wynika, że co trzecia kobieta w wieku produkcyjnym przyznaje, że co najmniej raz w życiu przerwała ciążę. Biorąc pod uwagę, że liczba kobiet w wieku produkcyjnym przekracza obecnie 9 mln, to nawet 3 mln z nich może mieć za sobą doświadczenia aborcyjne.
Dodajmy do tego fakt, że jedynie 10 proc. placówek zobowiązanych do przeprowadzania zabiegów terminowania ciąży rzeczywiście takie zabiegi realizuje. Oczywistym stanie się, że liczba nieco ponad tysiąca aborcji rocznie jest jawnym kłamstwem.
Okrutne jak tortury
Federacja w swoim stanowisku zwraca uwagę, że "wymuszona kontynuacja ciąży" została zdefiniowana w prawie międzynarodowym jako przemoc ze względu na płeć. Zrównano ją m.in. z torturami, poniżaniem i okrucieństwem.
Inną formą okrucieństwa jest działanie tzw. organizacji proliferskich, a w rzeczywistości wspierających ruchy anti-choice. "Obrońcy życia" zamierzają bowiem ograniczyć kobietom w ciąży nawet dostęp do badań prenatalnych, w obawie o życie "dzieci nienarodzonych".
Jak wynika z doświadczenia Federacji, kobiety świadome wrogich realiów sprawdzają wynik badań prenatalnych u kilku lekarzy z obawy, że nie poinformowano ich o wadach płodu – informują działaczki.
W swojej ślepej walce o "ochronę życia od poczęcia", niektórzy zapominają, że rozwój medycyny ma na celu właśnie ochronę życia. A podczas gdy proliferzy świętują spadki w statystykach, polskie podziemie aborcyjne dalej kwitnie.