Co jakiś czas w mediach na całym świecie pojawiają się komunikaty o "cudownych dzieciach". Wybitnych i genialnych. Takich, które zamiast kopać piłkę, konstruują zaawansowane maszyny, kończą studia, gdy ich rówieśnicy dopiero opanowali alfabet i podstawy matematyki, osiągają zaskakujące wyniki na olimpiadach naukowych. Jeden z moich ostatnich artykułów skomentował właśnie taki chłopiec.
Kilka dni temu świat obiegła informacja, że 8-letni Laurent Simon, który mieszka z rodzicami w Belgii, po wakacjach rozpocznie studia. Przy tej okazji nie zabrakło w sieci komentarzy o "zabieraniu dzieciństwa" i narażania dziecka na niepotrzebne stresy związane z przeskakiwaniem etapów. Pojawiły się również głosy troski: bo jak to możliwe, że w tym wieku czyjaś pociecha woli książki i wykłady naukowe niż bieganie po podwórku czy oglądanie bajek?
Postanowiłam sprawdzić u źródła, jak wygląda codzienność chłopca, który mając 8 lat, rozpoczął studia na Politechnice Lubelskiej, a niedawno musiał brać tydzień wolnego w szkole podstawowej, żeby podejść do sesji. – Chodzi o to, by nie przeciążać dziecka. Kamil nie ma więcej zajęć niż inne dzieci. Ważne, by zachować równowagę – mówią jego rodzice, Joanna i Patryk Wrońscy.
Więcej książek, mniej grania w piłkę
Rodzice Kamila, młodego naukowca jak sam siebie nazwał na swoim profilu na Facebooku, wspominają, że syn od początku rozwijał się inaczej niż inne dzieci – bardzo szybko zaczął wypowiadać się pełnymi zdaniami, nie lubił oglądać bajek i nie chciał wychodzić na plac zabaw, by pobawić się z rówieśnikami. Jego ulubionymi formami rozrywki było układanie puzzli, rozkręcanie i ponowne składanie zabawek.
Trudności pojawiły się w przedszkolu. Chłopiec miał problemy z odnalezieniem się w grupie, nie rozumiał zabaw i poczucia humoru rówieśników. Wtedy rodzice zaczęli szukać pomocy. Początkowo sugerowano, że Kamil może mieć zaburzenia ze spektrum autyzmu, jednak wszelkie przeprowadzane badania i konsultacje wykluczyły te możliwości.
– W sferze poznawczej Kamil funkcjonował znacznie lepiej niż rówieśnicy, ale w sferze społeczno-emocjonalnej pozostawał daleko w tyle – mówi jego tata Patryk. Dlatego rodzice skupili swoje wysiłki na dwóch kierunkach. – Z jednej strony szukaliśmy osób, z którymi Kamil mógłby rozmawiać o swoich zainteresowaniach w zakresie elektroniki, budowy i konstruowania różnych urządzeń.
Celem było kształtowanie poczucia własnej wartości i samooceny dziecka oraz zaspokojenie jego wyjątkowych potrzeb poznawczych. – Po drugie szukaliśmy wsparcia w zakresie jego rozwoju społeczno-emocjonalnego. Kamil uczestniczył w wielu różnych formach zajęć indywidualnych i grupowych oraz w treningu umiejętności społecznych. Dzięki temu jego świadomość w zakresie tego, jak ważne są kontakty z innymi ludźmi, systematycznie wzrastała.
– Rzadko zdarza się w populacji osoba idealnie rozwinięta na wszystkich płaszczyznach. Dziś uważa się raczej, że talenty i zdolności mamy pogrupowane w pewne zestawy cech, czyli że jedni są świetni w sporcie, inni mają wysoki iloraz inteligencji emocjonalnej, inni wybitne zdolności do nauki – podkreśla Katarzyna Kucewicz, psycholożka i psychoterapeutka Ośrodka Psychoterapii i Coachingu INNER GARDEN.
Działania rodziców przyniosły skutek. Kamil pod moim artykułem napisał „nie wyobrażam sobie nie bawić się z chłopakami. Z dziewczynami też”. A pan Patryk dodaje, że syn obecnie bardzo ceni sobie kontakt z innymi dziećmi i stanowi to dla niego ważny element życia: lubi wychodzić na podwórko, uczestniczyć w grach i zabawach, chętnie jeździ na wycieczki.
Skrytykować można nawet dziecko. Bo jest za mądre
Przeczesując strony internetowe w poszukiwaniu informacji o najmłodszym polskim studencie, trafiłam na wiele bardzo nieuprzejmych komentarzy. Od razu zrozumiałam, dlaczego rodzice Kamila sceptycznie byli nastawieni do mojej publikacji, tłumacząc, że nie chcą rozgłosu.
Okazuje się, że nawet zdolne dziecko może wywołać wzmożoną aktywność hejterskich paluszków. Dzieciak na Politechnice, pewnie tatuś ma znajomości, a niech się pobawi, jest wiele zdolnych młodych osób, a Kamil jest promowany, bo pewnie rodzice chcą się "na nim wybić". Serio?
Ja w pierwszej kolejności pomyślałam, że trzeba być świadomym i uważnym rodzicem, by prawidłowo odpowiedzieć na potrzeby dziecka, które w tym przypadku po prostu wymaga czegoś innego niż reszta.
– Dzieci o wybitnych zdolnościach intelektualnych, czy o specyficznych talentach stanowią bardzo wąski odsetek w populacji. Zwykle mniej niż 5% najmłodszych odznacza się wybitną inteligencją. Wśród nich mogą pojawić się dzieci z diagnozą zaburzeń ze spektrum autyzmu, ale niekoniecznie tak musi być – mówi Katarzyna Kucewicz.
A odnosząc się do mojego pytania o ataki na takie dzieci, odpowiada: – Atakowanie kogoś tylko z powodu jego uzdolnień to niestety przejaw braku akceptacji na wszystko, co znajduje się poza przeciętnością i normą. Jak widać odbieganie od normy, nawet w znaczeniu pozytywnym dla wielu może się wiązać z automatycznym odrzuceniem.
Rodzicu, wspieraj!
Rolą każdego rodzica jest zapewnianie swojemu dziecku bezpieczeństwa, opieki i bliskości. Nie bez znaczenia jest wsparcie, którego każdy z nas, niezależnie od poziomu IQ, potrzebuje od bliskich. Jak jednak poradzić sobie, gdy nasza pociecha ma inne wymagania niż rówieśnicy?
– Wspieraniem jest pozwalanie dziecku na realizowanie zainteresowań. Nie jest nim natomiast wywoływanie presji i powtarzanie w kółko, że dziecko jest geniuszem i musi stale nad sobą pracować. Dziecko jest dzieckiem. Obok spraw związanych z nauką ma też swoje inne problemy, chociażby te związane z rówieśnikami, z miłością, z pasjami – przypomina Katarzyna Kucewicz.
I dodaje, że niestety często rodzice, szczególnie dzieci uzdolnionych, o tym zapominają. Patrzą na nie jedynie przez pryzmat nauki i osiągnięć. – Czasami słyszę jak matki mówią do szóstkowych uczennic, żeby pamiętały, że najważniejsza jest nauka, a nie koleżanki. Sprzeciwiam się temu. Dzieci to nie roboty. Takie podejście może mieć dramatyczne skutki w przyszłości – gdy taka osoba poniesie porażkę, nie będzie miała punktu zaczepienia. Dla niej ważny będzie zły wynik, a nie to, że sama w sobie jest wartościowa.
– Staramy się odpowiadać na szczególne potrzeby poznawcze Kamila, jednakże kompleksowo nie przyspieszamy jego edukacji. Syn normalnie chodzi do szkoły podstawowej, która jest bardzo ważna w zakresie jego rozwoju społeczno-emocjonalnego. Dzięki temu uczy się współpracy w grupie, przebywa w środowisku rówieśniczym, jeździ na szkolne wycieczki, chodzi do kina. Zajęcia na politechnice traktujemy wyłącznie jako dodatkowa aktywność, która zaspokaja jego wyjątkowe potrzeby poznawcze w zakresie nauk ścisłych.
Mam 8 lat. Zaczynam studia
Rodzice podkreślają również, że nigdy do niczego nie zmuszali swojego dziecka. Chłopiec zawsze jasno sygnalizował, gdy jakiś pomysł mu nie odpowiadał. Dlatego zajęcia z karate czy na basenie skończyły się po kilku wizytach. – Nigdy nie było możliwości, aby zmusić Kamila do tego, na co nie miał on ochoty – dodaje pan Patryk.
Zupełnie inaczej było z elektroniką i mechaniką – chłopiec od małego rozkręcał zabawki i analizował mechanizm ich działania. Był ostrożny, uważny i dokładny, nigdy niczego nie psuł, a po zaspokojeniu swojej ciekawości, każdą rzecz przywracał do poprzedniego stanu, ewentualnie ulepszał. Tylko takie aktywności sprawiały mu przyjemność i dawały radość.
A co poza matematyką? Rodzice zdradzają, że syn bardzo lubi słuchać muzyki i czytać książki, szczególnie fantastykę dla dzieci. Zajęcia na Politechnice traktuje jako źródło radości i satysfakcji, bo nauka i zaliczanie egzaminów przychodzą mu po prostu bez trudu.
Odpychając również zarzuty o "przerost rodzicielskiej ambicji", który nie wykluczam, że działa w wielu przypadkach i kończy się źle, rodzice Kamile mówią, że nigdy nie zmuszali syna do uczęszczania na zajęcia dodatkowe, które go nie ciekawiły. A gdy pojawiały się trudności w rozwoju społeczno-emocjonalnego szukali wsparcia u psychologów i pedagogów.
Czy zatem to dobry pomysł, by 8-letnie dziecko szło na studia? – Teoretycznie takie skoki są dobre. Uważam natomiast, że aż taki silny przeskok nie jest dobrym pomysłem, jeśli chodzi o emocjonalność dziecka, bo ona z pewnością nie jest tak rozwinięta, jak emocjonalność osób niemalże 3 razy starszych. Prowadząc dziecko z podstawówki na studia, zabieramy mu cenną lekcję rozwinięcia umiejętności społecznych, których najlepiej uczymy się właśnie szkole – podsumowuje psycholożka.
Katarzyna Kucewicz podkreśla jednak, że najważniejsze jest zapewnienie dziecku warunków do rozwijania zdolności emocjonalnych, społecznych i intelektualnych. – Jeśli rodzice dbają o rozwój emocjonalny i społeczny, to genialne dziecko przeistacza się w nie tylko uzdolnionego, ale i spełnionego człowieka sukcesu.