4-latek uprowadzony z krakowskiego przedszkola. Zrozpaczona matka szuka pomocy
Redakcja MamaDu
10 maja 2018, 09:47·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 10 maja 2018, 09:47
Od grudnia trwają rozpaczliwe poszukiwania 4-letniego Leona. Prawie pół roku temu ojciec chłopca odebrał go z przedszkola. Potem słuch o nich zaginął. Rodzice Leona od dwóch lat nie są już razem. Zgodnie z postanowieniem sądu, jedynym opiekunem chłopca jest matka, a mężczyzna ma ograniczone prawa rodzicielskie.
Reklama.
– Marek (ojciec dziecka – red.) nie kontaktował się ze mną przez prawie rok. Syn zaczął do niego mówić na pan, tak, jak do wszystkich innych ludzi na ulicy. Nie pamiętał ojca – opowiadała pani Natalia, matka Leona, w programie "Uwaga" TVN.
Na początku grudnia mężczyzna zabrał syna z krakowskiego przedszkola. Od tego czasu pani Natalia rozpaczliwie szuka dziecka. Do tej pory udało jej się jedynie dwa razy porozmawiać z chłopcem przez telefon.
Obie rozmowy były kontrolowane przez jej byłego partnera. W trakcie jednej z nich – której zapis kobieta udostępniła dziennikarzom – próbowała dowiedzieć się od syna, gdzie się znajduje. Wtedy telefon przejął ojciec dziecka i bardzo wulgarnie zwrócił się do pani Natalii.
– Słuchaj szmatławcu, zamiast widzieć się z dzieckiem, to ku… systemowo próbujesz zniszczyć ojca dziecka. Więc grzecznie rozmawiaj z synem, nie wypytuj o jakieś rzeczy, żebyś tu znowu nie nasłała milicji, czy jakiś służb, czy innych k… – słyszymy na nagraniu.
"Mówił, że to moja wina"
Matka czterolatka poznała swojego byłego już partnera w 2013 roku. Na początku znajomości – jak twierdzi – Marek był opiekuńczy, jednak jego stosunek do partnerki zmienił się, kiedy zaszła w ciążę.
– W 10. tygodniu ciąży wyszło na jaw, że Marek ma drugą twarz. Wtedy pierwszy raz mnie pobił. Pobił mnie po twarzy, po żebrach. Później wziął mnie do toalety i uderzył moją twarzą o toaletę. Następnego dnia głaskał mnie po głowie. Mówił, że przecież wiem, że to moja wina, po co go denerwuje – relacjonuje pani Natalia.
Kobieta zgłosiła sprawę policji. Rozmawiała też o zdarzeniu z rodziną partnera. – Jego mama powiedziała mi o chorobie, że to przecież nie Marek zrobił, że on jest chory, że to zrobiła jego choroba. On wcześniej leczył się w szpitalu psychiatrycznym, po jego opuszczeniu miał przyjmować leki, których nie przyjmował – mówi pani Natalia. I dodaje. – On bardzo często ma ataki złości, po prostu sobie coś uroi i w to wierzy.
"Dla syna to zabawa"
Marek walczy z panią Natalią o syna przez internet. Jest streamerem – prowadzi transmisje, w których pokazuje, że nie respektuje postanowień sądu, który uznał, że dziecko powinno przebywać pod opieką matki. Twierdzi, że syn ma się u niego dobrze.
– Zadbałem o takie warunki, w których syn ma bardzo dużo przestrzeni. To jest dla niego zabawa, że jedziemy w takie miejsce. To jest kilka miejsc, które syn zna, są to często miejsca u rodziny – mówi mężczyzna na jednym z nagrań.
– Stabilizacją dla dziecka byłoby zgodzenie się Natalii na opiekę naprzemienną. Syn ma swoje zabawki, ma swój pokój i ma główne miejsce przebywania. Wszystkie inne miejsca to są wycieczki – dodaje.
W czasie jednej z transmisji online, prowadzonej około północy, w tle pojawia się czteroletni chłopiec. Podchodzi do ojca, ale ten nie reaguje. Chwilę później dziecko zaczyna bawić się swoimi genitaliami, ojciec nie przerywa transmisji.
Mógł być to tylko i wyłącznie przypadek. Nie zauważyłem, wydawało mi się, że była to sytuacja, w której syn się przebudził i przyszedł się przytulić do taty. Nie było to działanie zamierzone, a transmisja była na żywo w internecie – tłumaczy ojciec.
"To nie było to samo dziecko"
To nie pierwszy raz, kiedy ojciec dziecka wbrew woli matki zabrał syna. Podobna sytuacja miała miejsce w 2016 roku, kiedy pani Natalia ze względu na agresję partnera postanowiła od niego odejść. Wtedy mężczyzna przetrzymywał syna przez dwa miesiące.
– Kiedy wrócił od Marka, to nie było to samo dziecko. Cofnął się, nie używał tych słów, kiedy był ze mną. Jedyne słowa, jakich się nauczył to "Natalia ku…" – mówi pani Natalia.
Mimo że do odebrania chłopca został wyznaczony kurator, pani Natalia czuje się osamotniona w walce o syna. – Usłyszałam, że pan Marek cały czas jest z nią w kontakcie, że również ma kontakt z jego rodzicami, że syn jest bezpieczny. Daje mi do zrozumienia, że najlepszym wyjściem jest rodzina zastępcza, u dziadków. Mówi, że to będzie najlepsze wyjście, więc czuję, że ona stoi po ich stronie. Mam wrażenie, że nie mam już po co przychodzić – twierdzi pani Natalia.
Problemy z kuratorem
Już 26 stycznia sąd zdecydował, że w trybie nagłym chłopiec powinien zostać odebrany ojcu. Nakazał, żeby przymusowym odebraniem dziecka zajął się kurator. Matka dziecka zaniepokojona działaniami kuratora zaczęła nagrywać rozmowy z nim. Na jednym z nagrań, które dziennikarze "Uwagi" pokazali rzecznikowi sądu, kurator sugeruje, by kobieta zgodziła się przekazać dziecko pod opiekę dziadkom, jako rodzinie zastępczej, ponieważ w przeciwnym razie nie zobaczy syna do 18 roku życia.
– Odbieram inaczej tę rozmowę. Jest to raczej relacja o tym, co powiedział ktoś, czyli ojciec dziecka. W jednym ze sprawozdań sądu jest taka informacja, że to stanowisko ojca. Kurator ma wypełnić postanowienie sądu. Dziecko należy wydać matce – mówi Beata Górszczyk, rzecznik Sądu Okręgowego w Krakowie.
Pani Natalia siedem razy ustaliła, gdzie znajduje się jej syn, ale tylko w dwóch przypadkach na miejscu pojawił się kurator, który i tak nie podjął próby odzyskania dziecka. Kurator odmówił komentarza w sprawie twierdząc, że nie jest upoważniony.
Ojciec dziecka jest poszukiwany Ogólnopolskim Nakazem Poszukiwań. Prokurator wydał postanowienie o przedstawieniu mężczyźnie zarzutu uprowadzenia dziecka.