Niewybredne komentarze i niemoralne propozycje. Namawianie do przemocy i jej stosowanie. To kropla w morzu obrzydliwości, które można znaleźć w serwisie YouTube. Konwencja, oryginalność, prowokacja? Oto młody chłopak siedzi przed komputerem i obraża nieznanych sobie ludzi – bardzo często dzieci, a konkretnie dziewczynki. Fani bawią się wybornie, pieniądz z tego jest, więc wszystko się zgadza (?).
Wątpliwości na temat treści dostępnych w serwisie YouTube pojawiają się co jakiś czas. Ostatnio głośno było o przeróbkach popularnych bajek, z nowym dubbingiem pełnym przekleństw, scen przemocy i seksu, które niekoniecznie przeznaczone są dla oczu dzieci.
Niepokoi również rozwój tzw. kanałów patologicznych, nad którymi serwis zdaje się nie panować. Są one przepełnione wulgaryzmami i agresją. Nietrudno trafić na takie, na których młodzi ludzie piją alkohol, kłócą się czy biją. A internauci wpłacają na to pieniądze (przez zewnętrzne serwisy, bo YouTube nie daje takiej możliwości). Jednym z takich youtuberów jest "GURAL".
Co to jest "rajdowanie"?
To, co robi nazywa się "rajdowaniem" - youtuber wraz z fanami "odwiedza" innego youtubera, który nadaje na żywo lub spamuje go komentarzami. Cechą charakterystyczną naszego bohatera jest posługiwanie się słowami, które kojarzymy z najniższym z możliwych poziomów. Na nagraniach w sieci widać, jak siedzący w fotelu chłopak namawia swoich widzów, by obrażali innych, a sam wysyła do dziewcząt prosty komunikat: „Chcę cię bzyknąć”. Największe zamieszanie wywołują właśnie propozycje seksu i namawianie do rozebrania się przed kamerą, kłamiąc, że nikt tego nie widzi. Ah, no i wiek adresatek tych propozycji.
Na jednym z filmów dziewczynka wygląda na 11-12 lat, Gural twierdzi, że ma 17. Powtarza jej, że nagranie widzi tylko on i namawia, by zdjęła ubrania. Ona to zrobiła, a obejrzało to 3 tys. osób - opisał to użytkownik "snierzyn" na Wykopie. I się zaczęło, a do Gurala przylgnęła łatka "pedofila". Należy jednak podkreślić, że nie ma oficjalnej informacji, kim jest dziewczyna i ile ma lat.
Idol dzieci
A kim jest nasz bohater? Gural jest idolem 10-latków i „robi bekę” przy wsparciu popularnego serwisu. YouTube nie ma ograniczeń i zabezpieczeń, które pozwalałyby skutecznie pozbywać się takich treści czy weryfikować wiek oglądających. A nawet jeśli je usuwa, to użytkownicy mają wystarczająco dużo czasu, by przenieść je w inne miejsce. Jest tego sporo, bo Gural jest jednym z wielu "twórców" tego typu.
Więc dzieci ze szkoły podstawowej czy nastolatki bez ograniczeń mogą słuchać o tym, jaka to szkoła jest nieprzyszłościowa, a gdy dyrektorka "będzie się pluć, to powiedz, że jest ku**wą". Takie osobistości mogą stać się kolejnymi przykładami, że ograniczenia nie istnieją, a na krzywdzie innych można z łatwością zarabiać. I przecież nie ma w tym nic złego, bo "tacy jesteśmy".
Kto gorszy?
Nie, nie jestem typem wrażliwej idealistki, która nie wie, że internet nie jest tylko narzędziem pracy i rozrywki, ale również zagrożeń. O tym konkretnym chłopaku w ostatnich dniach napisały już inne portale, o jemu podobnych również informowano. W styczniu problem szerzej poruszył mój redakcyjny kolega, Bartosz Godziński – w swoim artykule zwrócił uwagę na patologiczne treści, które są promowane przez serwis YouTube, a ludzie płacą za oglądanie, jak inni przeklinają, piją alkohol, stosują przemoc psychiczną i fizyczną w stosunku do innych. Kto jest gorszy? Ci z ekranu czy ci, którzy siedzą po drugiej stronie i zacierają rączki?
Na bardziej lub mniej okrutne treści w Internecie trafiałam już nieraz, jednak gdy zobaczyłam na filmie innego youtubera, Wardęgi, co wyprawia Gural, to trochę się we mnie zagotowało. Nie tylko dlatego, że posługuje się on rynsztokowym językiem, obrzydliwie odnosi się do anonimowych ludzi czy zachęca dziewczynki do pokazywania intymnych części ciała. Gdy zajrzałam na jego profil w mediach społecznościowych, to odniosłam wrażenie, że on najzwyczajniej na świecie nie widzi nic złego w swoim postępowaniu. W „oświadczeniu-przeprosinach” napisał raczej o prywatnych nieporozumieniach z innymi youtuberami, a także że „nie jest doskonały, ale też jest człowiekiem”.
A poza tym...
„Jeśli chodzi o tę sprawę niby 12-latki, to pomijając to, że ani ja, ani nikt nie ma dowodu na to, jaki był jej wiek, to i tak za to przeprosić muszę.”
Nie, to nie wiek jest tutaj największym problemem. Chłopak zdaje się nie dostrzegać, że ku uciesze obserwatorów obraził dziecko, które dopiero uczy się dekodować pewne sygnały społeczne. Mogło zostać wyśmiane szkole, odtrącone przez rówieśników, zrobić sobie krzywdę. Najwyraźniej myślenie przyczynowo-skutkowe to jednak zbyt duże wymagania...
„Nie jestem pedofilem, jak to mnie nazywacie, ale to jest internet, tutaj każdy ma prawo do własnego zdania.”
Całkiem nieświadomie Gural poruszył kwestię szalenie ważną. Nie da się ukryć, że rozwój technologii przeniósł całe życie społeczne na inny poziom. Sieć stała się miejscem, gdzie każdy ma prawo: do swojej opinii, głosu, swojej orientacji i religii. W rzeczywistości jest to oczywiście rodzaj iluzji, pięknej wizji równości i wolności. Bardzo szybko dali się złapać na to ci, którzy bezrefleksyjnie wpadli w wir nowinek i szumnie głoszonego „postępu”. Dlatego teraz internet to dogodna platforma do głoszenia jakże nadużywanego w tych czasach hasła "to moje zdanie i mam do niego prawo".
Tak, każdy ma prawo do swojego zdania, jednak nie każdy potrafi z niego korzystać. W to prawo NA PEWNO nie wpisuje się przyzwolenie na nazywanie kogoś s***ką, dz***ką, szmatą, grożenie śmiercią czy gwałtem. To nie jest własne zdanie, to znak, że stało się coś złego z nadawcą takiego komunikatu.
„Jeśli chodzi o sprawę dziewczyny, której życzyłem źle, to też przepraszam. Nie powinienem był w ogóle odpowiadać na jej zaczepkę słowną. Ja jednak wybrałem drogę, aby ją wyzwać tak, jak ona pierwsza zaczęła obrażać mnie. Czasami mnie ponosi i często tego żałuję. Jak każdy człowiek żałuję niektórych swoich błędów”.
Niestety, ale to, co oglądamy na nagraniach Gurala trudno zakwalifikować jako „przepraszam, poniosło mnie”. Jednorazowy wybuch, niespodziewana reakcja na czyjeś zachowanie, tak, to się zdarza. Ale nie soczysta wiązanka, wypowiedziana z luzem pomiędzy durnym chichotem, zaciągnięciem się papierosem, a łykiem Tatry.
„Co dalej ze mną będzie? Nie wiem, sam już nie wiem. Mam nadzieje, że granica mojej psychiki nie pęknie i będę miał przyjemność znów się z Wami zobaczyć. Ale czy mnie ktokolwiek zobaczy? Nie wiem... Mam nadzieje, że nie wpadnie mi do głowy nic głupiego."
... lamentem kończy chłopak. A ja zastanowiłam się tylko, co z psychiką tych, na których dla rozrywki stosował przemoc? Co z poczuciem własnej wartości dziewczynki, której ciało oglądali jego rozszalali widzowie? Czy wtedy pomyślał o czyichś "granicach psychiki"?
Powyższe argumenty nie są oczywiście kierowane do tego jednego chłopaka, równie dobrze można dopasować je do innych youtuberów, którzy robią podobne rzeczy i podobnie jak Gural nie widzą w tym nic nagannego.
To już dno dna?
Rzadko brakuje mi słów, ale tym razem z trudnością przychodzi mi wyrażenie poziomu prymitywizmu, który prezentuje „wschodząca gwiazda You Tuba”. Okazuje się, że to, co kilka lat temu wydawało się absolutnym upadkiem, tak naprawdę było tylko przystankiem w połowie drogi.
Szczerze? Egoistycznie cieszę się, że okres mojego dorastanie przypadł na moment, gdy internet dopiero raczkował. A z drugiej strony mam w sobie współczucie, które nie wynika właściwie z mojej większej niż u innych szlachetności, a raczej świadomości, że obecny postęp nabrał takiego tempa, że nawet dorosłym, wykształconym ludziom trudno nie zostać w tyle. Młodzi nie mają czasu i możliwości, by uczyć się „nowej rzeczywistości” tak szybko, jak na rynku pojawiają się nowe telefony i aplikacje.
Bądźmy czujni!
W tym wszystkim istotna jest zatem rola rodziców, opiekunów, nauczycieli, starszego rodzeństwa. Nie da się „pokonać” czy całkowicie wyeliminować algorytmów, według których kręci się nasze życie. Możemy jedynie trochę je omijać, dopytywać, zaglądać do treści, które dzieci, szczególnie te najmłodsze, oglądają w Internecie.
Inaczej takich Gurali będzie coraz więcej. Wielu bawi takie zachowanie, niektórzy uważają, że ten chłopak po prostu taki jest i „ma do tego prawo”. Już na sam koniec naszła mnie refleksja, czy może jest w tym jakaś dodatkowa nauka. Może internet otworzył nam nową możliwość, stał się areną, na której ujawnia się coraz więcej osób, które wymagają wsparcia psychologicznego, może po prostu rozmowy? Może Gural potrzebuje pomocy? Bo lincz na tym chłopaku na pewno nie jest rozwiązaniem.
AKTUALIZACJA
Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych poinformował na swoim profilu na Facebooku, że w sprawie Gurala zawiadomiono prokuraturę.