Choć brzmi to jak ponury żart, to surowiej w Polsce karane jest zwykle przetrzymanie książek z biblioteki, niż zabranie przez rodzica dziecka i ukrywanie go przed drugim z rodziców. Wystarczy mieć pełnię praw rodzicielskich i praktycznie bezkarnie można pozbawić matkę/ojca kontaktu z własnym dzieckiem. Zmienić chce to Rzecznik Praw Dziecka, który postuluje, aby “porwania rodzicielskie” w końcu były karane.
Każdy chce mieć dziecko dla siebie
Na przykład taka sytuacja. Po rozwodzie on i ona mają pełnię praw rodzicielskich nad córką, ale na co dzień dzieckiem ma opiekować się matka. Sąd uregulował częstotliwość i czas trwania wizyt córki u ojca. Nic nadzwyczajnego, takich rozstrzygnięć są w Polsce tysiące. Na ferie zimowe córkę zabiera ojciec. Umawia się z byłą żoną na tydzień. Po tygodniu dziecko nie wraca do matki. Ojciec odmawia tłumacząc, że mała woli na stałe być z nim.
“Nie mogę nawet usłyszeć jej głosu, bo mój były mąż na to nie pozwala"— opowiada matka lokalnym mediom.
O sprawie zaalarmowana jest policja. Funkcjonariusze jadą do ojca. Patrzą, rozmawiają, sprawdzają. I odjeżdżają zostawiając dziecko. “Sprawdziliśmy jak wygląda sytuacja. Dziecko ma dobrą opiekę, jest zadbane, nie dzieje mu się krzywda”— raportują po powrocie. Więcej sprawą zajmować się nie będą i podkreślają, że “właściwym organem jest sąd”.
Matka czuje się bezsilna. Składa do sądu wniosek o ograniczenie ojcu praw rodzicielskich, miesiącami czeka na rozprawę — w tym czasie nie ma kontaktu z córką.
Tysiące przypadków
To nie jest jakaś jednostkowa i wyjątkowa historia znaleziona w internecie. Takich sytuacji są setki i tysiące. Nie działają nawet postanowienia sądu o tzw. odbiorach kuratorskich. Jeśli dziecko płacze i nie chce opuścić rodzica, to raczej nikt siłą malucha nie będzie wynosił. Wszystko pod płaszczykiem dobra dziecka. Historie trochę idealne dla prasy bulwarowej, więc nic dziwnego, że z można ich tam znaleźć bez liku.
Super Express: "Żona bez jednego słowa odeszła ode mnie w 2011 r. Spakowała się, zabrała naszych synów i zniknęła — opowiada pan Paweł. Nie mógł się z tym pogodzić i gdy odnalazł żonę, zabrał do siebie starszego syna Jakuba. (...) Rodzinny Ośrodek Diagnostyczno-Konsultacyjny wydał opinię, że chłopiec powinien opuścić dom ojca. Sąd I i II instancji postanowił tak samo. Paweł Grzesiak jednak nie ustępuje. Kuratorzy już trzy razy (w tym dwa razy w asyście policji) próbowali odebrać chłopca ojcu, ale za każdym razem Jakub tak płakał i wołał za tatą, że nie udało się im wykonać postanowienia sądu."
Nieraz wszyscy chcą dobrze
I nie zawsze ktoś jest tym złym, a ktoś dobrym rodzicem. Nieraz obydwoje są dobrzy — kochają syna/córkę najmocniej na świecie i po prostu nie wyobrażają sobie, aby mieli mieć z nim kontakt w jakiś odgórnie wyznaczonych godzinach, czy dniach tygodnia. Każdy uważa, że umie wychować lepiej niż druga strona, a warunki u niego są do tego doskonałe.
Co więcej, rodzice wiedzą, że gdy kłócą się o opiekę nad dzieckiem to prędzej, czy później sprawa zwykle zakończy się wyrokiem i ograniczeniem władzy rodzicielskiej jednego z nich. Którego? Tego, który ma z dzieckiem “słabsze więzi”. A nie da się lepiej budować takich więzi, niż przebywając z dzieckiem codziennie. Nawet wbrew wcześniejszym orzeczeniom sądów.
Innymi słowy — kto bezprawnie pozbawia dziecka kontaktu z drugim rodzicem, tego czeka nagroda w postaci pozostawienia pełni praw rodzicielskich. To nad czym w ogóle się tu zastanawiać?
Rzecznik przywołuje również przykłady, w których rodzic, aby nie zostać sądownie “przymuszonym” do oddania dziecka systematycznie zmienia miejsce zamieszkania. To zmienia również właściwy dla rozstrzygnięcia sprawy sąd — akta muszą zostać przekazane, powołany nowy skład sędziowski, etc. Zanim sprawa zostanie rozstrzygnięta i przekazana kuratorom następuje kolejna przeprowadzka i kolejna zmiana sądu. Taka zabawa w kotka i myszkę może trwać latami.
A czas właśnie odgrywa kluczową rolę. W świecie dziecka liczy się on podwójnie. Czasem rok, czy dwa to połowa życia.
Ale jest też i druga strona medalu, ta brzydsza, patologiczna. Gdy dziecko jest wykorzystywane przez jednego z rodziców tylko po to, aby dostać alimenty.
Nieraz wyroki sądowe nie są w stanie wziąć pod uwagę wszystkich okoliczności. Bo nie zawsze jest tak różowo, że kochający ojciec i cudowna matka “walczą” o dziecko myśląc tylko o jego dobru. Bywają sytuacje odwrotne, w których człowiek trzyma kciuki za “porywacza”. Choćby ta opowiedziana przez redakcyjnego znajomego:
“Gosia miała pięć lat, gdy się rozwiedliśmy. Moja była żona jest alkoholiczką i nie byłem w stanie dalej tkwić w tym związku. Wiesz, jakie jest polskie prawo — na proces wytrzeźwiała i to w zasadzie wystarczyło, żeby sąd przyznał jej opiekę nad córką. Mimo to, wiedziałem, że nie odpuszczę. Czy ją porwałem? Tak! I jestem z tego dumny, bo dzięki temu miała przynajmniej kilka lat normalnego życia.
Miałem ustawioną pracę w Tunezji, więc wziąłem jej paszport, kupiłem ciuchy i polecieliśmy. Mieszkaliśmy tam trzy lata – zapisałem ją do międzynarodowej szkoły, miał mnóstwo kolegów, koleżanek, normalne dziecięce życie. Od znajomych z Polski wiedziałem, że jej matka praktycznie przez cały ten czas była “w ciągu”. I po trzech latach przypomniała sobie, że ma dziecko. Policja ściągnęła mnie do kraju, dostałem rok więzienia i zakaz zbliżania się do dziecka. Czy żałuję? Ani chwili”
Zapobiec się nie da
Nie da się zapobiec “porwaniu rodzicielskiemu”, bo wtedy samemu człowiek staje się porywaczem. Jednym skutecznym sposobem jest fizyczne ograniczenie kontaktów z drugim rodzicem, a tym właśnie jest porwanie. Problemem zajmuje się m.in. Fundacja Itaka, która radzi, aby zawsze, gdy nie wiadomo gdzie jest dziecko zgłaszać to na policji jako zaginięcie. Policjanci muszą przyjąć, to zgłoszenie natychmiast i podjąć wszelkie działania, aby sprawdzić, czy z dzieckiem nie dzieje się nic złego.
Fundacja radzi, że "jeżeli sytuacja między rodzicami budzi obawę porwania dziecka", to przede wszystkim trzeba "uświadomić partnera o ryzykach związanych z samowolnym zabraniem dziecka". Można skorzystać z mediacji. Do zmniejszenia ryzyka przyczynia się także dbanie o regularne kontaktu dziecka z drugim rodzicem oraz respektowanie przysługujących mu praw.
Reklama.
MAREK MICHALAK, RZECZNIK PRAW DZIECKA
Obserwacja praktyki działania prokuratur wskazuje, że organy ścigania nie znajdują podstaw do postawienia rodzicowi ukrywającemu i niewydającemu dziecka wbrew orzeczeniu sądowemu zarzutu (...) jeżeli posiada on pełnię władzy rodzicielskiej. Przy czym podkreślenia wymaga, że ingerencja we władzę rodzicielską wymaga przeprowadzenia długotrwałego postępowania sądowego. Często też z uwagi na długi czas ukrywania i izolowania dziecka od drugiego rodzica sądy decydują się na powierzenie władzy rodzicielskiej rodzicowi uprowadzającemu, uwzględniając silne więzi dziecka z tym rodzicem.
Obserwuję, że wykorzystując tę praktykę orzeczniczą, coraz częściej rodzic świadomie decyduje się na długotrwałą izolację dziecka od drugiego rodzica. aby stać się pierwszoplanowym opiekunem u którego pozostanie dziecko. Czytaj więcej
Paulina Gluza, Fundacja ITAKA
Dziecko zapomina wtedy, że ten drugi rodzic istnieje. Znamy przypadki, gdy dziecku wmawiano, że drugi rodzic go nie kocha, nie chce go, albo wręcz że nie żyje. Zdarza się, że rodzice każą posługiwać się innym imieniem i nazwiskiem by utrudnić drugiemu rodzicowi znalezienie dziecka. To jest nie tylko dramat rodziców, ale przede wszystkim dramat dziecka, które żyje w olbrzymim napięciu psychicznym. Taka sytuacja może wywołać szkodę psychiczną na całe życie. Czytaj więcej