Od wczoraj trwa protest rodziców niepełnosprawnych dzieci w budynku Sejmu, którzy domagają się zwiększenia zasiłku pielęgnacyjnego. Kwota ta wynosi 153 złotych niezmiennie od 2006 roku. Jak wygląda codzienność życia rodzin z dorosłymi niepełnosprawnymi? Poznajcie historię mamy Patrycji.
Gdy Patrycja skończyła edukację w szkole, zaczął się dramat. Uwięziona w czterech ścianach z matką, która stara się związać koniec z końcem. Pani Aleksandra ma problemy z kręgosłupem, ale wiele matek wychowujących niepełnosprawne dzieci na to narzeka. Chciałaby dorobić, choćby sprzątając klatki schodowe, ale nie może. Gdy ktoś o tym doniesie, straci jedyne źródło utrzymania siebie i dziecka. Całe 1406 zł. Gdyby ktoś jej chciał wysłuchać, powiedziałaby: dajcie nam dorobić, zmieńcie przepisy. Prosi w imieniu tysięcy matek, które są w takiej samej sytuacji jak ona.
Małe dzieci, choćby i niepełnosprawne są urocze, ludzie lubią okazywać solidarność z ich rodzicami. Opiekunom dorosłych niepełnosprawnych nikt nie współczuje, nikt nie wspiera, muszą radzić sobie sami. Gdy Patrycji zaczął psuć się ząb, pojechała z mamą do dentysty. Leczenie wyceniono na 1500 zł, bo zabieg trzeba było robić w narkozie. Pani Ola chciała walczyć o ząb, w końcu to jedynka, jak córka będzie wyglądać z taką dziurą? Poszła do NFZ zapytać, czy wspomogą ją finansowo, bo koszty wstawienia korony ogromne. Chciała by zwolniono ją choć z kosztu narkozy.
Pani z NFZ powiedziała coś, co totalnie mnie ścięło z nóg. „Po jaką cholerę wy leczycie zęby tym dzieciom? To jest wasza chora ambicja”. Ja mówię, proszę pani, ale to jest przecież jedynka. A ona na to: No i co z tego, przecież im nie zależy na wyglądzie. Oni sobie bez zębów świetnie radzą. My tak właśnie jesteśmy traktowani. Do tego stopnia, że musiałam się przepisać do innej przychodni, bo jak poszłam po receptę na leki, które córka przyjmuje, bo ratują jej życie, to widzę w ich oczach pytanie: To wy k… jeszcze żyjecie?”
O tym, że opieka nad niepełnosprawnym dzieckiem i pobierane świadczenia pięlęgnacyjne nie są wliczane do lat pracy, mama Esterki dowiedziała się dopiero po śmierci dziecka. W wieku 55 lat została z dnia na dzień bez środków do życia, bez emerytury, ani bez renty. Całe życie zajmowała się dzieckiem, więc nie pracowała zawodowo, nie ma kwalifikacji, no i kto zatrudni kobietę w tym wieku, która w CV może jedynie wpisać – jestem/byłam matką?
Najgorszy dramat to ubezwłasnowolnienie. Dziecko, które nie czyta i nie mówi, nie może funkcjonować bez opiekuna prawnego. Tu pojawia się jednak paradoks. Osoba obca dla dziecka od razu otrzymuje potwierdzenie z sądu o przyznaniu wynagrodzenia w kwocie 400 zł, za opieką nad finansami i sprawami formalnymi niepełnosprawnej osoby. Problem pojawia się, gdy to rodzic stara się jako opiekun prawny uzyskać takie wynagrodzenie. Dlaczego? Bo to niemoralne.
Ja złożyłam wniosek o przyznanie mi wynagrodzenia jako opiekunowi prawnemu w sądzie w Zawierciu. Niestety sędzina nie przyznała mi tego świadczenia, bo uznała, że jest to niemoralne, by matka pobierała pieniądze za pomoc dziecku. Choć przepisy są wszędzie takie same, to jedni sędziowie przyznają takie świadczenia, a inni nie chcą. W zależności od miasta rożnie to interpretują. Według prawa naturalne jest to, że rodzic zajmuje się dzieckiem do osiągnięcia przez nie pewnego wieku, ale my opiekujemy się naszymi dziećmi bezterminowo.
Problemów jest wiele, ale najważniejsze dla pani Aleksandry jest dziś prawo do dorabiania, tak by nie stracić świadczeń pielęgnacyjnych. – Czas to zmienić – mówią twórcy kampanii „Dom to praca”. Dziś są rozpatrywane dwie propozycje: albo, że osoba pobierająca świadczenie na osobę niepełnosprawną, będzie mogła dorabiać do pewnej kwoty, np. do wynagrodzenia minimalnego, albo by można było przepisać zasiłek z opiekuna na niepełnosprawnego, dzięki czemu rodzic i tak dostanie pieniądze, choć to mniej korzystne rozwiązanie.