Plotka rozprzestrzenia się w sposób absolutnie niekontrolowany. Wydaje nam się, że nikt nie wie, że sprawa przycichnie, a potem jest już za późno na zdementowanie.
Każdy się spotkał z tym zjawiskiem
Większość z nas miała do czynienia z plotką. Byliśmy jej odbiorcami, przekazywaliśmy ją dalej, bo grunt, to być dobrze zorientowanym. Czasem też stawaliśmy po drugiej stronie barykady, jako ofiary pomówień. Wiemy, jak jest to trudne przeżycie, gdy fala "hejtu" na nasz temat wylewa się ze wszystkich stron, a większości wystarczą strzępki niesprawdzonych informacji, by wydać opinię, osądzić i ukarać. Idziemy ślepo za tłumem, bo jak wszyscy to i my. Cieszymy się, że to nie o nas, że sprawa nas nie dotyczy.
Nadal niewiele osób ma nawyk weryfikacji każdej informacji, stąd też plotka nadal może święcić triumfy w niszczeniu ludziom życia. O ile ofiarą jest ktoś o silnej psychice, radzący sobie z pomówieniami i dochodzący swoich praw choćby w sądzie, jest w stanie przetrwać. Gdy jednak niespodziewany hejt dotyczy młodej osoby, zupełnie niewiedzącej jak sobie radzić w takich sytuacjach, może dojść do bardzo niebezpiecznych sytuacji, włącznie z targnięciem się na własne życie.
"Rozprzestrzenia się jak wirus"
Tej licealistce z Płocka udało się wyjaśnić sprawę, choć jak sama twierdzi były momenty kryzysu. - Do tej pory myślałam, że takie rzeczy zdarzają się tylko w filmach. Pomówienia, rozprzestrzeniające się jak wirus obrzydliwe wideo rzekomo z moim udziałem, wytykanie palcami, wyzwiska — opowiadała dziennikarzom Martyna Albrechczyńska, 18-letnia licealistka.Na zorganizowanej konferencji, młoda dziewczyna opowiedziała dziennikarzom, jak plotka może w krótkim czasie zniszczyć życie.
Dziewczyna była uczennicą płockiej „Małachowianki”, jednak postanowiła zmienić szkołę. Jak twierdzi, "nie czuła się tam dobrze". Dwa dni po przeniesieniu do innej placówki dowiedziała się, że w starej szkole krąży film, rzekomo z jej udziałem, o podtekstach erotycznych.
Sprawa jednak nie przycichła, a nabrała rozmachu. Film zaczął rozprzestrzeniać się w sposób zupełnie niekontrolowany, dotarł do uczniów w nowej szkole, a także mieszkańców małej miejscowości pod Płockiem, w którym mieszkają rodzice licealistki.
Ważna okazała się pomoc rodziców
Dla młodej dziewczyny, zaszczutej przez nie tylko rówieśników, ale i osoby dorosłe, pozbawionej przyjaciół, którzy odsuwali się od niej z dnia na dzień, był to wyjątkowo trudny czas. Na szczęście przytomnością umysłu wykazał się ojciec Martyny, który postanowił zgłosić się o pomoc do detektywa Rutkowskiego, prowadzącego już wcześniej podobne sprawy, jednak zazwyczaj, po samobójczej śmierci osaczonych nastolatków. To on pomógł dziewczynie nagłośnić sprawę, publicznie zdementować, jakoby licealistka brała udział w jakimkolwiek filmie pornograficznym i odnaleźć autora sfingowanego nagrania. W tej sprawie zostało złożone zawiadomienie, co potwierdził rzecznik płockiej policji, Krzysztof Piasek. Sprawa będzie ścigana z oskarżenia prywatnego.
Czemu uczniowie nie szukają pomocy pedagogów w szkole?
Zasmucające w tej całej historii są dwie sprawy. Pierwsza to taka, że młoda osoba nie zwróciła się o pomoc do dyrekcji ani ze starej szkoły, ani nowej. Nie poszła z problemem do wychowawców, którzy powinni w takich chwilach być autorytetem dla dziecka. Tu okazali ogromne wsparcie rodzice, z którymi Martyna, jak deklaruje, ma doskonałe relacje. Co by jednak stało się, gdyby ich zabrakło, gdyby młoda dziewczyna nie czuła, że ma oparcie w najbliższych? Czy wówczas jak powiedziała w czasie konferencji, nie przetrwałaby tego hejtu.
Druga sprawa to odsuwanie się ludzi od osoby "tonącej". Jesteś szykanowany, wyśmiewany, więc wszyscy cię opuszczą, bo nie jesteś na topie. Takie odrzucenie ze strony osób, które jeszcze przed chwilą deklarowały przyjaźń, a dziś nie tyle znikają, ile stają po stronie wrogów, jest bardzo dotkliwe dla młodego człowieka. Szkoda, że w szkołach nie uczą dzieci, jak w takich chwilach reagować, szkoda, że nie ma kampanii przekonującej, że to właśnie stanięcie w obronie osoby szykanowanej jest trendy, a nie przyłączanie się do grupy bezmyślnych naśladowców.
Niedawno pojawił się film, który pokazuje mechanizm "wyszydzania", który często towarzyszy zazdrości w szkole.
Tym razem się udało, prawda ujrzała światło dziennie, dobre imię zostało oczyszczone. Skutki funkcjonowania plotki sięgają jednak głębiej. Choć dziś wielu jej znajomych dowiedziało się, że film pornograficzny z udziałem ich koleżanki to chamski żart, to ta informacja nie dotrze do wszystkich. Temat będzie jeszcze miesiącami pojawiać się w rozmowach, żartach, a plotka nadal będzie krążyć. Dziś nieważne czy mówi się prawdę, ważne, by mówić. A potem? Jakoś to będzie, w końcu takie sprawy z czasem umierają... do czasu, aż plotka znajdzie kolejną ofiarę.
Wiedziałam, że to nie ja jestem na tym filmie. Początkowo myślałam, że sobie z tym poradzę, że takie okropne rzeczy się zdarzają, ale jeśli będę to ignorować, wszystko minie. Od początku wspierali mnie rodzice.
Martyna Albrechczyńska
konferencja w Płocku
W pewnym momencie wydawało mi się, że widzieli go wszyscy. Nie mogłam wyjść na spacer, na zakupy, do restauracji. Wszędzie ścigały mnie rozbawione spojrzenia, wyzwiska. Ludzie pokazywali, wytykali mnie pacami. Wciąż słyszałam okrzyki: „Widziałaś już swoje porno?”