Rafał Sonik jest przedsiębiorcą, sportowcem i filantropem. Odnosi kolejne sukcesy, zarówno w życiu zawodowym jak prywatnym. Od niedawna odnajduję się w nowej roli, ojca. Z nami rozmawia o znaczeniu mężczyzny w życiu kobiety i o tym, co chcę przekazać synowi.
Stanowi Pan uosobienie silnego mężczyzny, pokonującego kolejne pustynne rajdy i wrażliwego ojca jednocześnie. Czy te dwie różne role, mają jakiś wspólny punkt?
Zawsze byłem wrażliwy, to mnie w pewien sposób definiuje. Wrażliwość nie pojawiła się dopiero z rolą ojca. Podczas jednego z wielu rajdów, w których brałem udział, wydarzyła się taka sytuacja. Mój rywal stracił gogle, zalał je paliwem, nie mógł jechać dalej. Oddałem mu swoje, zapasowe. Na metę dojechał jako pierwszy. Ja z nim wtedy przegrałem, ale czułem się bardzo dobrze. Zrobiłem to, co należało zrobić.
Dziecko jest w moim przekonaniu cudem, z którym trzeba się obchodzić ze szczególnym rodzajem wrażliwości. Jestem swoją nową rolą bardzo podekscytowany, jednak staram się przede wszystkim podchodzić do ojcostwa dojrzale. Zdolność do podejmowania mądrych decyzji, to jest to, co chcę przekazać swojemu synowi.
W Pana działaniach wyraźna jest wrażliwość na cierpienie dzieci. Od lat angażuje się Pan w akcje charytatywne, skąd ta potrzeba?
Moja wrażliwość, szczególnie skierowana na dzieci, była we mnie od zawsze. Dla mnie to oczywiste, że człowiek, który posiada określoną pozycję i ma na coś wpływ, wykorzystuje to i pomaga. Możliwość udzielenia takiej pomocy, traktuję jak przywilej.
W jednej z ostatnich akcji, związanej z chorym na nowotwór oka Szymonem Kądzielą, odegrał Pan szczególną rolę. Czy na skalę pomocy i zaangażowania miały wpływ narodziny syna?
Ojcostwo nie zmieniło mojej potrzeby pomagania innym. Jednak posiadanie syna z całą pewnością pomaga mi na wizualizację tego stanu, który przeżywają rodzice Szymona i każdego chorego dziecka. Nasz synek ma obecnie naczyniaka na policzku. Pomimo braku ostrzeżeń ze strony lekarzy i bezpośredniego zagrożenia, jestem zaniepokojony. To uczucia nieustannie mi towarzyszy.
W oficjalnym oświadczeniu wsparł Pan nie tak dawno Magdę Gessler i jej przeżycia związane z jednym z porodów. Jaką rolę powinien odegrać mężczyzna w życiu kobiety?
W wymiarze partnerskim obowiązkiem mężczyzny jest dbać o kobietę, wspierać ją i zapewnić wszelkie środki do podjęcia najlepszej decyzji. Jest to dla mnie oczywiste. W wymiarze społecznym natomiast, dzieją się obecnie w naszym kraju, rzeczy niezrozumiałe. Nie rozumiem jak z tak indywidualnej i delikatnej kwestii, jaką jest wydanie na świat nowego życia, można robić przedmiot partyjnych rozgrywek. Nie rozumiem jak w tej sytuacji mogą wypowiadać się za kobiety, politycy lub duchowni. To nie jest ich rola. Uważam, to za ogromną arogancję. Całą tę dyskusję zresztą, odbieram jako brak pokory mężczyzn.
Arogancja mężczyzn daje im prawo do decyzji o kobiecym ciele, życiu i zdrowiu?
Nie rozumiem tego, że mężczyźni dają sobie takie prawo. Politycy w naszym kraju, którzy chcą decydować o życiu i zdrowiu kobiet, to aroganci. Tylko kobiety mają prawo takiej decyzji. Jako mężczyźni nie możemy „wchodzić w skórę” kobiety.
Poza dojrzałą męskością i ojcowską wrażliwością, nie brak Panu mądrej pokory.
Uważam, że jedną z elementarnych cech, którą należy się w życiu kierować jest pokora. Najgorszą zaś, arogancja. Wiele razy mówiłem już, że naszym ostatecznym sędzią jest nasze własne lustro. Ja chcę w swoim widzieć faceta, który nie ma powodów do wstydu. We wszystkim co robię, pamiętam, że lustro jest jedynym przedmiotem, który towarzyszy nam przez całe życie.