Czym są i na czym polegają modne ostatnio i tajemniczo brzmiące gordonki? Zajęcia umuzykalniające prowadzone według teorii E. E. Gordon, słynnego jazzowego muzyka, psychologa, pedagoga. Wyznaje on zasadę, że dziecko uczy się podczas pierwszych pięciu lat życia. To tworzy podstawę dla późniejszego rozwoju. Jak wpleść naukę w zabawę? Najlepiej poprzez muzykę i różne rekwizyty - twierdzi twórca. Kolorowe chusty, piórka, wstążki, piłki, bańki mydlane i pudełeczka z ryżem. Do tego dobry humor, odrobina improwizacji i wspaniała zabawa gotowa. Tak w dużym skrócie wyglądają gordonki. Jednak nie o samą zabawę chodzi.
„Ponieważ nikt nie ma lepszego kontaktu z dzieckiem niż wy, drodzy rodzice, proszę żebyście nie pozostawali bierni” rozpoczyna zajęcia Marta. Nieśmiało zgłosiłam, ze nie znam żadnej rymowanki ani rytmiczanki. Co usłyszałam w odpowiedzi? „Improwizuj”!
Gordonki - czas rodzica i dziecka
Marta – muzyk z wykształcenia, mama dwójki dzieci, instruktorka gordonek: „Wielu rodziców niepotrzebnie się spina – że nie umieją, nie wiedzą, wstydzą się. Niepotrzebnie. Każdy z Nas ma w sobie cząstkę dziecka i ja chcę ją wydobyć. Dzieci czują, że rodzice świetnie się bawią i same bardziej się angażują i lepiej przyswajają muzykę. Przez całe zajęcia nie mówimy. Porozumiewamy się przy pomocy śpiewu i dźwięków, które Nas otaczają”.
Trudna teoria
Amerykański Profesor Edwin Elias Gordon to muzyk jazzowy, pedagog, psycholog muzyki. Po przeprowadzeniu licznych badań i pracy z dziećmi stwierdził, że każdy człowiek rodzi się z jakimś poziomem uzdolnień muzycznych.
Czy dla każdego?
Poziom ten – podobnie jak w przypadku innych cech – jest różny. I choć uzdolnienia muzyczne dziecka są wrodzone, ale to środowisko wywiera na nie olbrzymi wpływ. Profesor twierdzi, że dziecko do 1 roku życia odróżnia dźwięki muzyczne od nie muzycznych. Nigdy później nie słucha w taki sposób. Do 18 miesiąca życia spontanicznie śpiewa, w tym czasie równolegle rozwija mowę z rozwojem muzycznym. Wg niego pierwsze lata życia dziecka (łącznie z okresem prenatalnym) są najważniejsze w kształtowaniu języka muzyki.
Podsumowując: im młodsze jest dziecko, tym bardziej skorzysta z oddziaływań muzycznych środowiska. Umuzykalnianie metodą Gordona wspomaga naturalny proces rozumienia muzyki, ułatwia tworzenie oraz improwizowanie, stymuluje wszechstronny rozwój i pobudza zdolność komunikowania.
Łatwa i przyjemna praktyka
A teraz do rzeczy drodzy rodzice. Czas założyć wygodne ubranie, spakować malucha i ruszać na zajęcia. Coraz więcej klubów i kawiarni nastawionych na odwiedziny rodziców z dziećmi ma w swojej ofercie „gordonki”, więc bez problemu znajdziecie pasujące Wam miejsce w swojej okolicy.
Gordonki - jak wyglądają zajęcia? Siadamy na podłodze, w kółku, dzieciaki przed Nami. Najpierw rozbiegane a później coraz bardziej zainteresowane i skupione na tym co się dzieje. Zajęcia są przeznaczone dla dzieci od 6 do 36 miesięcy, najczęściej podzielone na trzy grupy wiekowe. Maluchy podczas zabawy nie są niczym skrępowane – mogą biegać po sali i swobodnie reagować na to, co się dzieje. A rodzice? Mają podążać za swoimi pociechami. Reagować na dźwięki, które wydają maluchy. Rozmawiać z Nimi w „ich” muzycznym języku.
Zaczynamy od piosenki o powitaniu – podajmy sobie ręce, dam di du dam di du dam - kilkakrotnie powtarzamy tę samą frazę. Później jest kilka rymowanek o zwierzątkach. W międzyczasie zwykłe rytmiczne pam pa ra ram czzy melodyjne la la la.
Przy każdej kolejnej piosence Marta wyciąga ze swojej kolorowej torby w kwiaty coraz to nowe gadżety. Tamburyn, kastaniety, grzechotki, dzwonki, chusty. Na zajęciach nie ma pianina czy gitary a mimo to sala wypełniona jest dźwiękiem. „To wszystko mamy pod ręką. Zajęcia w grupie są świetne dla dzieci – socjalizują je, rodzice mogą spędzić z maluchami czas spoza domem. Ale nie zamykajmy się tylko na te nasze krótkie spotkania. Warto przy pomocy muzyki i dźwięku rozmawiać z dziećmi także w domu”.
Gordonki cena
Grupa liczy od 6 do 10 dzieciaków z rodzicami. Cena zależy oczywiście od ilości wykupionych zajęć, jednorazowych wejść czy karnetu. Przeciętnie jednak to koszt około 30 zł za godzinę wspólnie spędzonego czasu.
Muzyka do szybkiej nauki Czy warto? Warto pójść i się przekonać, bo zdania co do samych zajęć są podzielone. Zapytałam o opinię dwie mamy uczestniczące w tych samych zajęciach. Mama 14-miesięcznego Przemka jest zachwycona „Widzę jak mały się angażuje. Jest skupiony, próbuje śpiewać, bawi się instrumentami. Moim zdaniem potrafi dłużej skupić się na jednej czynności, dzięki kontaktom z innymi dziećmi, z dźwiękami, kolorami szybciej się rozwija”.
Poczuj bluesa
W kontrze stoi mama 11-miesięcznej Anieli „Dla mnie to trochę dorabianie teorii do zwykłych zajęć rytmicznych. Te wszystkie chusty, piórka i inne gadżety są fajne, ale nie wydaje mi się, żeby dzięki nim ‘gordonki’ były bardziej wyjątkowe. Słyszałam też, że jeżeli rodzic fałszuje, to lepiej, żeby nie śpiewał dziecku wcale, bo to zaburza proces umuzykalniania. Nie mam talentu muzycznego, ale nie zamierzam rezygnować ze śpiewania Anielce piosenek. Dlatego pewnie podziękujemy za uczestnictwo w zajęciach. Ale warto było się przekonać na własnej skórze z czym to się je”.
Gdy dziecko wykonuje na instrumencie jakiś utwór muzyczny, może się zdarzyć, że się pomyli. Dziecko, które audiuje potrafi naprawić pomyłkę przez odpowiednie dostrojenie (tak jak w intonowaniu) i jest na tyle zabezpieczone przez audiację, że nie przerywa gry. Dziecko, które jedynie wyuczyło się utworu mechanicznie bez audiacji, nie da sobie rady z pomyłką.
Kiedy popełni błąd, jego typową reakcją będzie przerwanie gry, próba odpowiedniego ruchu oraz rozpoczęcie wykonania od nowa. Dla dziecka, które wyuczyło się mechanicznie, istnieją "złe" nuty, dla dziecka, które audiuje - odpowiednie rozwiązania.