Wstaję rano i pierwsze co robię to włączam radio. Ramówki ukochanych stacji znam na pamięć. Słysząc znajomy głos prezentera wiem jaki mamy dzień tygodnia i która mniej więcej jest godzina. Kawa, szybki prysznic i ulubiona płyta w porannym korku. Albo mp3, jeśli zdarza mi się jechać tramwajem. W weekend obowiązkowo koncert, czasem wizyta w filharmonii albo operze. Tak jest od zawsze. Od kiedy pamiętam dom wypełniała muzyka. Dom mojego dzieciństwa. A później mój własny. Dom, w którym od niedawna mieszka jeszcze jeden mały człowiek.
Powszechnie wiadomo, że dziecko jeszcze w brzuchu mamy reaguje na dźwięki i wibracje. Czuje emocje. Jeśli słuchając muzyki kobieta jest spokojna i zrelaksowana, gdy maluszek jest już na świecie reaguje pozytywnie na te same dźwięki. Dlatego świadomość muzyczna jest tak ważna. Dziecko bowiem intuicyjnie odbiera muzykę, czuje ją, reaguje emocjonalnie. Słucha, mruczy, tańczy, podryguje, intuicyjnie naciska na klawisze.
Odrobina teorii
Naukowcy odkryli, że muzyka wpływa pozytywnie na pamięć, oczyszcza umysł, pomaga w koncentracji oraz otwiera podświadomość. Zaobserwowali, że muzyka barokowa largo czy andante, utrzymana w rytmie 60 uderzeń na minutę, pomaga w procesie uczenia się. Spokojne tony obniżają ciśnienie krwi i zmniejszają liczbę uderzeń serca. Zmieniają się również fale mózgowe. Muzyka barokowa synchronizuje więc umysł i ciało. Rozluźnione ciało i pobudzony mózg stanowią idealny stan do optymalnego uczenia się.
Twórcy muzyki barokowej wiedzieli co robią – w ich twórczości dominują instrumenty strunowe: skrzypce, harfa, mandolina. Wszystkie charakteryzują naturalnie wysokie częstotliwości. Co to oznacza? Dźwięki takie (5-8 tysięcy herców) ładują „baterie” naszego mózgu – dzięki nim uaktywniamy umysł i pamięć i likwidujemy zmęczenie. Z kolei niskie tony, takie jak hałas ruchu ulicznego, lotniska, place budowy męczą umysł. Dlatego może zamiast kawy warto o poranku dostarczać sobie energii słuchając powolnej muzyki o wysokich częstotliwościach…
Wychowanie muzyczne i kształtowanie gustów warto rozpocząć jak najwcześniej. W literaturze z zakresu muzykologii autorzy podkreślają, że u maluchów obecne jest subiektywne zainteresowanie dźwiękiem –nie jego pojawianie się, czy natężenie, lecz zainteresowanie, które można nazwać emocjonalnym. U dzieci widać radość, niezadowolenie czy niepokój powstałe pod wpływem spostrzeżeń dźwięków muzycznych. Zapewne dziecko nie odróżni brzmienia skrzypiec od altówki, ale z pewnością stanie się dzięki temu bardziej wrażliwe na kontakt z muzyką poważną w przyszłości.
Kobietom w ciąży powtarza się często „puszczaj dziecku Mozarta, będzie mądrzejsze”. Ile prawdy jest w tej życiowej prawdzie? Pierwsze badania w latach 50tych ubiegłego wieku prowadził francuski specjalista chorób uszu dr Alfred Tomatis. Zajmował się zagadnieniem stymulacji słuchowej u dzieci z zaburzeniami mowy i komunikacji. Prowadzone przez niego obserwacje doprowadziły do sformułowania „efektu Mozarta”. Tomatis zaobserwował, że niektóre rodzaje muzyki korzystnie wpływają na aktywność układu nerwowego, mają działanie uspakajające, poprawiają koncentrację, zmniejszają lęk i reakcje stresowe. Potwierdził, że osiągnięcie najlepszego efektu jest możliwe podczas słuchania dźwięków o wysokich częstotliwościach. Badając muzykę różnych kompozytorów zauważył, że najbogatszą w nie są kompozycje Mozarta – jego muzyka jest bowiem jasna, ma doskonałą formę i wysoką częstotliwość dźwięku. Nie mniejsze znaczenie dla tej dziedziny ma również muzyka Beethovena, Vivaldiego czy Straussa. Jego zdaniem korzystne efekty osiąga się także słuchając chorałów gregoriańskich.
Włoscy badacze skupili się z kolei na badaniu reakcji płodu na muzykę. Puszczali maluszkom utwory Czajkowskiego i trochę ostrego rocka. Co się okazało? Muzyka rockowa pobudzała dzieci do nadmiernej aktywności, a Czajkowski uspokajał. Dzieci zdecydowanie wolały tony uspokajające niż te wprowadzające niepokój. Ta zasada odnosi się też do maluchów, które już są z Nami na świecie. A zbliżający się okres bożonarodzeniowy to doskonały czas, by nadrobić zaległości w tym temacie.
Od lat 70tych ubiegłego wieku przeprowadzano wiele badań które wykazały, że słuchanie muzyki wspomaga czytanie, naukę języków obcych, matematykę. Ponadto poprawia samoocenę, kreatywność, rozwija zdolności percepcyjno – motoryczne oraz kompetencje społeczne. Dotyczy to nie tylko maluchów, ale również dzieci starszych, młodzieży oraz studentów. Okazuje się jednak, że nie każda muzyka jest korzystna dla Naszego zdrowia. Nawet ta o wysokich częstotliwościach. Piosenki Britney Spears z powodzeniem wykorzystano w Niemczech do odstraszania niszczących uprawy dzików. Z kolei utwory Metalliki i Eminema okazały się być najlepsze do torturowania więzionych w Guantanamo i Afganistanie terrorystów.
Kiedy na świecie pojawiła się Nasza córka, mieliśmy świadomość, że ciąży na Nas wielka odpowiedzialność. Także na tej muzycznej płaszczyźnie. Wiedzieliśmy, że wcześniej nie słyszała wielu dzięków, że mamy przed sobą czystą, muzyczną kartę. Zastanawialiśmy się jak opowiedzieć tej małej istotce historię muzyki, jak zarazić radością z jej słuchania? Postawiliśmy na swobodę. Jednego dnia miałyśmy nastrój na Kings of Leon, innego na Debussy’ego, a jeszcze innego na Fasolki. Tata z kolei nie odpuścił Tosi Skunk Anansie.
I w tym chyba tkwi klucz do sukcesu. W swobodzie, radości i chęci dzielenia się. Kontakt z muzyką nie może wynikać z obowiązku, musi być przede wszystkim potrzebą, bo tam gdzie zaczyna się obowiązek, kończy się spontaniczne zainteresowanie a co za tym idzie, postęp w rozwoju muzycznym.