Liszajec zakaźny to bakteryjna choroba skóry, którą wywołują gronkowce lub paciorkowce z grupy B. Bakterie te atakują organizm w miejscu przerwania ciągłości skóry, czyli tam, gdzie są drobne skaleczenia, zadrapania, pęknięcia, a nawet rozdrapane ugryzienie komara. Liszajec zakaźny może rozwinąć się także na skórze uszkodzonej w wyniku ospy wietrznej, wszawicy, świerzbu czy kontaktowego zapalenia skóry.
Jest to bardzo zakaźna choroba, którą na dzieci mogą przenosić, między innymi, osoby dorosłe – całując je. Jednak dzieci zarażają się też między sobą, na przykład w żłobkach i przedszkolach. Liszajec zakaźny początkowo ma postać małych pęcherzy w okolicach ust, nosa, szyi i dłoni, które pękają i rozprzestrzeniają się, a następnie zmieniają się w żółto-miodowe strupy. To go odróżnia od innych rodzajów liszajca, na przykład liszaja płaskiego, który objawia się czerwonymi, swędzącymi grudkami, często na błonach śluzowych, i który jest chorobą przewlekłą, a nie zakaźną.
Liszajec zakaźny występuje często u małych dzieci, jednak nie młodszych niż dwumiesięczne. U noworodków natomiast liszajec zakaźny praktycznie nie występuje. Dlatego tak niezwykły jest przypadek opisany na Facebooku przez "Patologów na klatce". Chłopiec urodził się o czasie drogą cesarskiego cięcia. Był duży – 4,2 kg. Z powodu niewydolności oddechowej, od razu przyjęto go na oddział intensywnej terapii noworodków i podano tlen.
Maluszkowi pobrano też krew pod kątem ewentualnej bakteriemii i podano antybiotyki. "Jednocześnie u dziecka zaobserwowano bolesne zaczerwienione złuszczające się zmiany wokół ust, z których pobrano wymazy do badań mikrobiologicznych. Podczas oczekiwania na wyniki, sączące się zmiany na twarzy noworodka zaczęły strupieć, przekształcając się w klasyczne, typowe dla liszajca zakaźnego miodowe strupy.
Szczęśliwie wdrożona wstępnie antybiotykoterapia okazała się wystarczająca, by zmiany zaczęły się w kolejnych dniach skutecznie goić, z pozyskanego bowiem materiału na mikrobiologii nie udało się wyhodować niczego przydatnego diagnostycznie. Niedługo później dziecko w dobrym stanie wypisano do domu", czytamy na profilu, na którym zamieszczono też zdjęcie dziecka.
Leczenie liszajca zakaźnego polega na antybiotykoterapii, stosowanej ogólnoustrojowo i miejscowo (mupirocyna) oraz pielęgnacji rany. Leczenie tej choroby zazwyczaj trwa kilka dni. W przypadku nieleczonego zakażenia skóry, zmiany mogą utrzymywać się długo, nawet kilka tygodni.
Nie wiadomo, jak doszło do rozwinięcia się liszajca zakaźnego u opisywanego noworodka. Natomiast wiadomo, że dzieci zarażają się tą chorobą zwykle od siebie nawzajem, również całowanie maluchów przez różne dorosłe osoby zbiera czasem żniwo. Warto więc przynajmniej tam, gdzie się da, ograniczyć to niepotrzebne ryzyko. Nie pozwalajmy innym całować naszych dzieci i uczmy też maluchy, żeby same nie całowały kolegów i koleżanek.
Czytaj także: https://mamadu.pl/168070,wirus-rsv-konczy-sie-hospitalizacja-niemowlakow-apel-mamy-chorego-dziecka