Pracują całymi dniami. Do domu wracają wieczorem i mają tyle energii, że starcza im zaledwie na wciśnięcie guzika w pilocie. Na zewnątrz robią wiele: pracują, chodzą na kursy, spotykają się ze znajomymi. To wyczerpujące. Sprawia, że życie prywatne wielu trzydziestolatków kuleje. Nie wchodzą w poważne związki, nie zakładają rodziny, niewiele robią tak naprawdę dla siebie. Często wspierają się jeszcze na rodzicach. I są sami ze swoimi problemem.
Reklama.
Reklama.
Mieszkam z mamą, tak mi wygodniej
Kamila ma 30 lat, pracę w rozwijającej się agencji reklamowej, duże grono znajomych i całkiem niezłą pensję. Z domu wychodzi przed 7:00 rano, wraca po 18:00. Po pracy jest tak zmęczona, że może tylko wziąć pilota do ręki i obejrzeć serial na Netfliksie. Choć stać by ją było na kredyt na mieszkanie, wciąż mieszka z mamą. Tak jest wygodniej, mama gotuje, a ona nie ma na to czasu. Zresztą, nie widzi sensu, by "iść na swoje". "I tak nie mam chłopaka ani perspektyw na założenie rodziny, po co więc dublować rachunki".
Nie mam czasu żyć
Paweł, 32-letni informatyk, chwali się, że pierwszy milion już zarobił. Ale wieczorami, przy piwie, żali się kumplowi, że doskwiera mu samotność. Czasu na dziewczynę jednak nie ma. Ostatni jego związek rozpadł się po kilku latach. Narzeczona chciała założyć rodzinę, on jednak zwyczajnie nie miał na to przestrzeni. Praca pochłania go bez reszty. A po godzinach trzeba przecież nadrobić zaległości towarzyskie. Gdy wreszcie wraca do domu, jest wyczerpany. Może tylko spać.
Jazda na automacie
Julita, 31-latka, potrafi przespać cały weekend. Nie chce jej się nawet wyjść na spacer. Czasem włączy telewizję, ale ciężko jej skupić się na tym, co ogląda. Jedyne, czym potrafi się zająć, to praca. W firmie przestawia się na najwyższe obroty. Ma kierownicze stanowisko, nieźle zarabia, a to, co robi, daje jej nawet satysfakcję. Ale też wykańcza. Fizycznie i emocjonalnie. "Po pracy nie mam siły dosłownie na nic. Nie chce mi się nawet spotkać ze znajomymi".
Rodzice Julity martwią się o nią. Gdy byli w jej wieku, byli już rodzicami dwójki dzieci, jeździli na wycieczki, mieli masę wyzwań. "Ja w jej wieku miałam więcej energii, więcej pomysłów na siebie. Julita kupiła sobie ostatnio kilka książek, ale mówi, że nie jest w stanie czytać, natychmiast zasypia, kiedy tylko zaczyna. Ona funkcjonuje jak robot. Przemieszcza się tylko dom-autobus-praca-autobus-dom-łazienka-łóżko. Martwię się, czy nie cierpi przypadkiem na depresję" - mówi jej matka.
Pokolenie zmęczonych trzydziestolatków
Takich trzydziestolatków jest więcej, a problem, z którym się borykają – coraz powszechniejszy. To pokolenie zmęczone, ale i znudzone życiem. Wyczerpane przez pracę, wymagania, jakie stawia im środowisko, czy też własny pęd do... właściwie nie wiadomo czego. By mieć więcej, lepiej, bardziej? Bo to, co jest, jest niewystarczające. Skąd się to bierze, zapytałam psycholożkę z Poradni Psychologicznej PsychoCare, Karinę Choroś-Wrzeszcz:
– W ten stan rzeczywiście wpada wielu młodych ludzi. To złożona sprawa, ale można ją rozbić na trzy aspekty. Pierwszy to poczucie bardzo silnej presji – wewnętrznej albo zewnętrznej. Wewnętrzna to ten nasz własny imperatyw: muszę być najlepszy w pracy, zajmować menadżerskie stanowisko, zarobić milion do czterdziestki, być super partnerem, idealnym ojcem. To naprawdę dużo wyzwań. O zewnętrznej możemy mówić, kiedy naciska na nas otoczenie: rodzice wymagają, bym dostał się na najlepsze studia, zajął wysokie stanowisko, koledzy mają już rodzinę, więc ja też powinienem, szef w pracy powtarza "wyniki, wyniki, wyniki".
Przeładowane kalendarze młodych ludzi
– Drugą kwestią jest to, że młodzi ludzie za dużo biorą sobie na głowę – mówi dalej psycholog. – Podejmują się zadań, na które nie mają przestrzeni, ale próbują komuś lub sobie udowodnić, że się da. Praca, potem pilates albo boks, angielski, w weekend trzeba się spotkać ze znajomymi, odwiedzić babcię. Gdy jest po wszystkim i nagle nie trzeba nic robić, zdejmują z siebie tę kurtkę z rolami, które pełnili cały dzień i padają.
A ten symboliczny "Netfliks" powoduje, że ludzie przestali już czerpać z innej kultury. Nie chodzi się do kina, teatru. Nie wybiera konkretnego filmu, sztuki, książki. W serwisie jest wszystko i wszystko się po kolei ogląda. Nierzadko z komórką w ręku! Jednym okiem patrzymy na jeden ekran, drugim – na drugi. Czas przelatuje i nagle pojawia się refleksja: nic nie zrobiłem. A ci ludzie robią i to dużo. Mają naprawdę obciążone kalendarze.
Jest jeszcze trzecia kwestia. Chodzi o brak wsparcia zewnętrznego, choćby psychologa. Natłok obowiązków powoduje, że nie dopuszczamy do siebie tego, że na przykład popadamy w depresję. Przychodzimy wykończeni do domu, odpalamy laptop, serial, ale potem jest rano, więc wstajemy jak motorek i powielamy schemat.
Są młodzi, a już wypaleni. To za wcześnie
Na szczęście niektórzy się reflektują i przychodzą po pomoc. Gabinet pani Choroś-Wrześć odwiedza wiele osób z podobnymi problemami. – Osiemdziesiąt, dziewięćdziesiąt procent moich pacjentów to osoby w wieku 30-40 lat. Uważam, że to są bardzo młodzi pacjenci, a już wypaleni zawodowo. Przychodzą, bo czują, że dłużej tak żyć się po prostu nie da. Zmęczeni psychicznie i fizycznie.
Zaczynają zauważać, że ich życie to "Dzień świstaka", że wpadli w pułapkę oczekiwań, presji, wyzwań. Mają wiele: pieniądze, mieszkania, samochody, dobre placówki edukacyjne dla dzieci, ale nie są szczęśliwi.
Wyzwania na miarę czasów
To smutna prawda. Zastanawiam się, czy przypadkiem nie jest trochę tak, że młodemu pokoleniu brak jest takich naprawdę ważnych rzeczy do zrobienia. Pokolenie ich – naszych – rodziców nic nie miało na starcie. Musieli sami na wszystko zapracować, na dom, meble. Wystać chleb w kolejce, zdobyć buty dla dzieci. Z jednej strony nie mieli czasu na egzystencjalne dywagacje, czy im się coś chce, czy nie chce, albo czy mają siłę, a z drugiej – mieli kontakt z bardzo prawdziwym życiem.
A dziś młodzi ludzie często mają już na starcie mieszkanie od rodziców, samochód. Od początku żyje im się wygodnie. Zaczynają się więc z jednej strony rozleniwiać, z drugiej – szukać wyzwań na takich polach, jakie teraz są dostępne. Zapisują się na przeróżne kursy, sporty, wspinają się po szczeblach kariery, usiłują jakoś zapełnić swój czas, a to z kolei jest bardzo wyczerpujące.
– Wielu młodych ludzi w dzisiejszych czasach także zaczyna wszystko od zera. Przyjeżdżają z mniejszych miast, wchodzą w świat korporacji. Mają w miarę duże pieniądze na starcie, bo – umówmy się – student IT, czyli młody człowiek, zarabia dużo. Niby wielkich wyzwań nie mają, no ale na ten samochód czy wakacje też trzeba zarobić. Więc są i tacy, którzy już coś mają, i tacy, którzy muszą na siebie zarobić – mówi psycholog.
A wszystkim przydarza się omawiane wyczerpanie. Może to znak czasów. Czy jest jakieś wyjście z tej sytuacji? Psycholożka nie ma wątpliwości: – Nie można zamykać się ze swoim problemem. Trzeba wychodzić do ludzi, bo inni mają podobne. Warto rozmawiać ze znajomymi, bo może okazać się, że Kaśka, Anka, też "tak mają". Oczywiście wychodzenie z problemami na zewnątrz jest trudne, bo zaburza nasz idealny portret, ale myślę, że trzeba to robić. Naprawdę wiele może się stać już na poziomie towarzyskim, ale dla trudniejszych przypadków wskazana jest po prostu terapia lub leki.