Julia Kuczała na 18 urodziny dostała najgorszy z możliwych "prezentów" — nowotwór. Jego skuteczne leczenie kosztuje 3,5 mln zł, a ludzie pokazują, że dziewczyna ma szanse uzbierać tę kwotę. Potrzebna jest jednak jeszcze większa mobilizacja, tym bardziej że epidemia koronawirusa od początku utrudniała Julii i jej rodzinie walkę o życie.
Niepokojące objawy u Julii pojawiły się w szczycie epidemii, gdy ulice świeciły pustkami, obowiązywał nakaz noszenia maseczek, a szpitale miały ograniczone możliwości. Początkowo 18-latce doskwierało podwójne widzenie, bóle głowy i wymioty.
— Przy takich objawach lekarz zdiagnozował migrenę, ale wtedy według mnie to było coś poważniejszego — mówi w rozmowie z Mamadu Monika Kuczała, mama Julii.
Niestety okres pandemii, panika i duża ilość zachorowań z powodu koronawirusa sparaliżowała na jakiś czas służbę zdrowia i jak wskazuje mama Julii załatwienie czegokolwiek u lekarza lub w szpitalu było bardzo trudne.
— Wszystko organizowaliśmy prywatnie, a i tak musieliśmy się prosić. Jednak byliśmy bardzo zdeterminowani, by zrobiono córce rezonans i przyjęto ją na neurochirurgię, aż w końcu się udało — dodaje kobieta.
Julka ostatecznie uzyskała diagnozę i usłyszała, że ma złośliwego raka mózgu — pineoblastomę tzw. szyszyniaka zarodkowego.
W Polsce dziewczyna przyjmuje chemię, która ma zwalczać komórki nowotworowe. Jednak chemia to cierpienie z powodu skutków ubocznych...
Jedyną i prawdziwą szansę na wyleczenie Julia ma tylko w USA. Pacjentka jest 4. takim przypadkiem w Polsce, ale w kraju nie ma odpowiednich specjalistów i metod leczenia. Mama Julii, rozmawiając z polskimi specjalistami, nie raz słyszała, że Amerykanie mają dziś możliwości, które dla nas są niedoścignione.
W końcu postanowiła skontaktować się z uznanym onkologiem dziecięcym z USA Jonathanem Finlay’em. Profesor przywołał dwa podobne przypadki dziewczyn, które dzięki jego leczeniu zupełnie wyzdrowiały. Dziś korzystają z życia i studiują.
Julia ma dokładnie taką samą szansę, ale potrzebne są środki na to nierefundowane i drogie leczenie — 3,5 mln zł. Jest początek sierpnia, a na koncie fundacji Siepomaga jest już ponad 700 tys. zł. Pomoc od dobrych ludzi przychodzi z każdą minutą i to daje Julii i jej bliskim nadzieję na wyzdrowienie. 18 lat to nie wiek, by umierać. Wystarczy złotówka od każdego z nas.