Co to jest „ospa party”?
A gdyby tak nie szczepić i umyślnie zarazić dziecko ospą? Brzmi absurdalnie, jednak to pytanie zadaje sobie wielu rodziców. Chociaż popularne „ospa party” może skończyć się tragicznie – tak było w przypadku 1,5-rocznego chłopca, który zmarł po zarażeniu ospą na jednej z takich „imprez” – rodzice wciąż wykazują się nieodpowiedzialnością i celowo narażają swoje dzieci na niebezpieczeństwo. „Ospa party” to nic innego jak spotkanie, na którym zdrowe dzieci zarażają się wirusem od chorego malucha. Rodzice wierzą, że im szybciej dziecko zarazi się ospą, tym łagodniejsze będą jej objawy.
Mogłoby się wydawać, że największymi przeciwnikami „ospa party” powinni być lekarze. Okazuje się, że nie wszyscy. Na Facebooku pojawił się wpis przerażonej matki, której lekarz zaproponował, by jej chore dziecko zaraziło się ospą – przy okazji wizyty, „w gratisie”.
Pod postem pojawiły się komentarze, że uwaga lekarza mogła być jedynie niewinnym żartem. W tym wypadku żartobliwy ton wypowiedzi lekarza nie jest usprawiedliwieniem – żartowanie z „ospa party”, mody popularnej wśród antyszczepionkowców, która może doprowadzić do śmierci dzieci, wydaje się nie na miejscu.
"Ospa party" to głupota i nieodpowiedzialność
W większości wypadków ospa przebiega łagodnie, jednak zdarza się, że dochodzi do groźnych powikłań, takich jak zapalenie opon mózgowych czy zapalenie płuc. Lekarz powinien informować rodziców o możliwych powikłaniach i namawiać ich do szczepienia – choć szczepionki nie zawsze chronią przed chorobą, znacząco łagodzą jej przebieg i zmniejszają ryzyko powikłań.
Ospa osłabia odporność dziecka i może prowadzić do zapalenia stawów, infekcji układu oddechowego, zapalenia ucha czy zapalenia dróg moczowych. W szczególnych przypadkach ta "niegroźna" choroba może doprowadzić do poważnego uszczerbku na zdrowiu i śmierci dziecka. Dlatego żaden rodzic nie powinien celowo zarażać dziecka wirusem, a żaden lekarz nie powinien mu tego sugerować – nawet w ramach żartu.