
REKLAMA
Nie mogę się powstrzymać, aby nie pociągnąć tematu poruszonego przez Dawida Bartosika i Kasię Troszczyńską.
Oj wiem, dyskusja o wojnie płci. Ale do wpisu skłoniła mnie lektura pewnej książki traktująca o tym, dlaczego kobiety i mężczyźni inaczej wychowują dzieci.
Późne popołudnie. Kobieta wróciła właśnie z pracy. Po przepytaniu dzieci, co słychać w szkole, sprawdzeniu prac domowych, wstawieniu prania, zrobieniu sobie kawy i podania obiadu pociechom, usiadła, aby obejrzeć wiadomości lub ulubiony serial. Jednak w tym samym czasie Dzieciaki zaczynają ganiać się dookoła stołu, wkładają palce do jedzenia… Mama zwraca im spokojnie uwagę – raz i drugi. Kiedy jeden z nich rzuca cytryną (właściwie nie wiadomo dlaczego), nie wytrzymuje i zaczyna wrzeszczeć: - Chłopaki mam dość! Liczę do trzech, macie przestać i posprzątać po sobie!!! Na to wszystko z pracy wraca mąż i ojciec, który od progu mówi: – Co tak krzyczysz, nie umiesz im niczego spokojnie wytłumaczyć?!? Dzieci korzystając z zamieszania zamykają się w pokoju i grają na tablecie pozostawiając pobojowisko w kuchni. Mąż ze spokojem pyta, co na obiad. Matka i żona ma ochotę wszystko rzucić, wyjść, trzasnąć drzwiami i nie wracać do rana. Niech ojciec tym razem wymyśli, co zrobić na kolację, sprawdzi czy chłopcy mają spakowane tornistry, ustali, który dzisiaj pierwszy się wykąpie, pogoni do łóżka, sprawdzi e-dziennik i powiesi pranie…
Znana komuś scenka rodzinna?
Znalazłam informację o tym, że amerykańscy badacze (tak wiem Ameryka, ale co zrobić, że oni lubią takie badania) podają, że po narodzinach pierwszego dziecka o 50% spada wartość życia małżeńskiego. Tylko 19% uważa, że pojawienie się w ich wspólnym życiu potomka pogłębiło wspólną relację i uczyniło związek lepszym. Skąd takie wyniki? Otóż dziecko, zwłaszcza to długo wyczekiwane, w oczach każdego z rodziców jawi się jako pełnia szczęścia. A tymczasem bardzo często staje się źródłem niekończących się konfliktów. O co kłócą się najczęściej rodzice? Otóż o jedzenie, sposób ubierania się dziecka i wzajemnego wtrącanie się w konflikt, który rozgrywa się między jednym z nich a dzieckiem. A co gorsze, dorośli już jako rodzice rozmawiają ze sobą średnio zaledwie dziesięć minut w ciągu dnia!
Tak się składa, że rodzicielstwo uwydatnia różnice między kobietą a mężczyzną w postrzeganiu świata.
Ona – matka perfekcyjna, która zawsze wszystko zrobić najlepiej i chociaż chciałaby, aby partner odciążył ją czasami z codziennych obowiązków, to jednak nie potrafi oddać mu swojej przestrzeni, irytując się, gdy on źle wstawia naczynia do zmywarki.
On – ojciec, który czuje się wyobcowany, chciałby się zaangażować, ale zupełnie nie wie, jak to zrobić. Każda jego próba jest torpedowana frustracją matki niezastąpionej - nie taka kurtka na spacer dla syna, źle zawiązane buty córki, zbyt ciepłe kakao na śniadanie.
To chyba normalne, że w takiej sytuacji niemal każdy facet (nie znam niestety wyjątków) wycofuje się, a jego próby zaznaczenia rodzicielskiej obecności zaczynają jedynie sprowadzać się do ustalania kar i zasad. –Nie słyszysz, o co mama cię prosi? Jeśli masz zamiar tak się zachowywać, to przez tydzień nie oglądasz bajki – mówi ojciec czując się wtedy ważnym.
Jednego nie bierze niestety pod uwagę. Otóż to nieoglądanie bajek będzie musiała egzekwować mama codziennie słuchając jęczenia: - Mamoooo moogęęę przecież byłem grzeczny, wyrzuciłem śmieci, jak prosiłaś. Co zrobić? Podważyć autorytet ojca? Głośno uznać karę za nieadekwatną do czynu?
Jednego nie bierze niestety pod uwagę. Otóż to nieoglądanie bajek będzie musiała egzekwować mama codziennie słuchając jęczenia: - Mamoooo moogęęę przecież byłem grzeczny, wyrzuciłem śmieci, jak prosiłaś. Co zrobić? Podważyć autorytet ojca? Głośno uznać karę za nieadekwatną do czynu?
Zgadam się z teorią, że kobieta w roli mama to jeden wielki chodzący kompromis. Ustala zasady, ale naturalnie je weryfikuje nieustannie współdziałając z dziećmi.
Matki są zbyt ustępliwe – uważają ojcowie, którzy łatwiej i wyraźniej wytyczają granice zachowań dzieci. Cóż jednak najczęściej to nie oni walczą o ich nieprzekraczanie. Jest jeszcze jedna ważna rzecz, otóż mężczyzna traktuje dziecko jak dorosłą osobę, bardzo często oczekuje, żeby ono jak najszybciej było samodzielne, rozsądne. Faceci – taka prawda - nie są też w większość przypadków obciążeni codziennymi drobiazgami - niezakręconą pastą do zębów, brudnymi skarpetkami pod łóżkiem dziecka, czy talerzem nie schowanym do zmywarki, która właśnie została włączona.
Matki są zbyt ustępliwe – uważają ojcowie, którzy łatwiej i wyraźniej wytyczają granice zachowań dzieci. Cóż jednak najczęściej to nie oni walczą o ich nieprzekraczanie. Jest jeszcze jedna ważna rzecz, otóż mężczyzna traktuje dziecko jak dorosłą osobę, bardzo często oczekuje, żeby ono jak najszybciej było samodzielne, rozsądne. Faceci – taka prawda - nie są też w większość przypadków obciążeni codziennymi drobiazgami - niezakręconą pastą do zębów, brudnymi skarpetkami pod łóżkiem dziecka, czy talerzem nie schowanym do zmywarki, która właśnie została włączona.
Kto pomyślał, że to dzieci stawiają dotychczasowych partnerów względem siebie w roli rodziców, roli na początku zupełnie nam nieznanej? I tak się składa, że żaden z dorosłych nie jest w stanie przewidzieć w jakie sidła macierzyństwa bądź tacierzyństwa wpadnie.
Pozostaje jeszcze tak często wspominany, a chyba częściej wypominany syndrom naszych czasów – nieobecność matek w domu. Mężczyzna obecnie nie jest już jedynym żywicielem rodziny, którego po powrocie należy zostawić w spokoju w domu, bo on nic więcej już robić nie musi. Rola mężczyzny się zmieniła, ale to kobiety nie chcą tego zauważyć i oddać pola zwykłej codzienności, nieustannie obarczają się dążeniem do perfekcji, chcą być we wszystkim świetne – prasowaniu gotowaniu, wychowaniu, seksie i w pracy.
Może warto coś odpuścić? Oddać część obowiązków ojcu dzieci. Co się stanie, gdy pewnego wieczoru mama powie: Idę na aerobik, spotkanie z koleżanką, spacer z psem nie zostawiając ciepłej kolacji i wytycznych, jakie bajki dziecko może obejrzeć lub o której godzinie się kąpie. Świat naprawdę się nie zawali, gdy pozwoli mężczyźnie poczuć się ojcem. Nawet jeśli tego jednego wieczoru zje on z synem lub córką pizzę, to z pewnością – kolejnego wieczoru (chyba, że taki nastąpi za rok) tego nie zrobi.
Może warto coś odpuścić? Oddać część obowiązków ojcu dzieci. Co się stanie, gdy pewnego wieczoru mama powie: Idę na aerobik, spotkanie z koleżanką, spacer z psem nie zostawiając ciepłej kolacji i wytycznych, jakie bajki dziecko może obejrzeć lub o której godzinie się kąpie. Świat naprawdę się nie zawali, gdy pozwoli mężczyźnie poczuć się ojcem. Nawet jeśli tego jednego wieczoru zje on z synem lub córką pizzę, to z pewnością – kolejnego wieczoru (chyba, że taki nastąpi za rok) tego nie zrobi.
Musimy też pamiętać, że mężczyźni tak po prostu z natury są mniej empatyczni niż kobiety (i nie jest to zarzut, tak zwyczajnie jest). Dla nich nie pójście na wywiadówkę, bo nie miałam czasu nic nie znaczy, a dla dziecka jest czymś bardzo istotnym, o czym wie mama. I tak się właśnie składa, że rolą matki jest pokazanie mężczyźnie, jak budować więź z dzieckiem, której nie da się stworzyć siadając na dziesięć minut do wspólnego obiadu.
Mamy proszę Was w imieniu tatów, nie pośredniczcie między ojcem a dzieckiem. Nie ukrywajcie niedotrzymanych przez Waszych partnerów obietnic. Która z Was zrealizowała taką niedotrzymaną dziecku obietnicę nie chcąc zawieść swojej pociechy? Jak mężczyzna ma ponieść odpowiedzialność i poczuć konsekwencje niezrealizowanego wobec syna czy córki zobowiązania?
I na koniec. We współczesnym świecie psychologii nadal obiektem bezustannych badań jest relacja matki i dziecka. Rzadko zwraca się uwagę na jakość obecności ojca w życiu noworodka. A przecież troskliwość ojca rozwija się wprost proporcjonalnie do spędzanego czasu ze swoją latoroślą. Z przeprowadzonych dotychczas obserwacji psychologów wynika, że dziecko, którym ojciec zajmuje się na równi z matką jest mniej lękliwe, nie boi się nowego, lepiej się uczy i rzadziej popada w konflikty z prawem. Co ciekawe, więcej dzieci rodzi się w rodzinach, gdzie kobieta ma możliwość rozwoju swojej kariery zawodowej, a mężczyzna aktywnie uczestniczy w obowiązkach domowych.
Każde z rodziców przekazuje swojemu dziecku hierarchię wartości, jakimi sam się kieruje. Bagaż doświadczeń i priorytety zarówno ojca i matki mogą być podobne, mogą oni różnić się w poglądach na poziomie drobnostek – choćby składania ubrań. Dlatego o wychowaniu i zachowaniu się dzieci trzeba rozmawiać i kłócić się. Nie wycofywać się i nie pozwalać na to drugiej stronie. Dziecko jest darem, ale jego obecność to również wielkie wyzwanie, dlatego tak ważne jest wspieranie się i wypracowanie wspólnej drogi w nowej roli – roli rodzica.
To się pomądrowałam… Ale ja cały czas się uczę oddawać pola Najstarszemu Dzikowi. Odpuszczać. Nie wtrącać (zwłaszcza jak widzę, jego mordercze spojrzenie). Kłócić się. I uwierzcie, będę sama wracać do tego tekstu, aby od czasu do czasu zejść z torów Matki Wszystkowiedzącej.
PS. Chcecie wiedzieć więcej, polecam lekturę „Dlaczego kobiety i mężczyźni inaczej wychowują dzieci” Cadalbert Yolanda.