
Uff.
Po pierwsze: Kobieta i praca
W wiele tekstach, traktujących o dylematach macierzyńskich kobiet, rzeczywiście nie ma wątku mężczyzny. Ale nie dlatego, że ci mężczyźni są nieważni! Co ma wspólnego ojciec z tym, że matka ma wyrzuty sumienia, bo pracuje za dużo, że nie potrafi powiedzieć „nie" szefowej, że tęskni za dzieckiem? Czy ojciec może kochać dziecko za matkę? Oczywiście, jeśli kobieta ma partnera, z którym dzieli opiekę nad dzieckiem – jest jej dużo łatwiej niż mamie samotnej. Ale to tyle.
Jasiu…" krzyknęłam w progu. Ale Jaś, mój trzyletni syn, układał z tatą klocki. Nawet nie podniósł wzroku. Kolana się pode mną ugięły. Analizowałam to potem bez końca. Dlaczego tak się stało? Pracowałam po 12 godzin na dobę, żeby zarobić na nasze kredyty i utrzymanie. To był moment, gdy byłam głównym żywicielem rodziny. Nie, nie miałam pretensji do męża. Nasze role były jasne: Ja zarabiałam, on przejął opiekę nad synem. Co czułam? Szczęście, że syn jest z kimś, kto go kocha. Ale też potworną zadrę w sercu. Zazdrość. A potem złość na siebie. Bo mąż był w tej miłości mądrzejszy. Gdy wracałam do domu, nie myślałam o tym, żeby też usiąść i układać klocki. Latałam, jak oszalała i sprzątałam. Naczynia do zmywarki, pranie, szorowanie podłogi, odkurzanie. Tak jakby jeden dzień nie mogło być nieodkurzone.
Tak, tak. Według wszystkich dostępnych badań to wciąż kobiety głównie sprzątają, zmywają, piorą. Jeśli któryś mężczyzna nie wierzy, proszę bardzo. W internetową wyszukiwarkę wpisuję: „mężczyźni, a obowiązki domowe". Wyniki: domem zajmuje się 85 procent i 44 procent mężczyzn. (raport „Time Budget Survey 2013 przygotowany przez GfK Polonia).
To może skupmy się na tym, kim jest dobry ojciec. Status społeczny? Wykształcenie? Cechy charakteru? – Jeśli przyjrzymy się mężczyznom mającym lepsze wykształcenie i funkcjonujących w dużych metropoliach, młodym – to wśród nich znajdziemy mnóstwo ojców angażujących się, którym zależy na dzieciach, poświęcającym im czas – mówi prof. Tomasz Szlendak, socjolog i antropolog. Ale już mężczyźni gorzej wykształceni, z małych miejscowości wciąż uważają (w większości), że zajmowanie się dziećmi to sprawa kobiety.
Na poziomie deklaracji, oczywiście, o facecie opiekuńczym, czułym i troskliwym. W rzeczywistości wiele kobiet szczerze wyznaje, że ciągnie ich do tzw.„ złych chłopców". Dla takich szaleją, w takich się zakochują. Imponują im również mężczyźni silny, ambitni, którym zależy na karierze. I powiedzmy sobie szczerze, jeśli później mają z tymi mężczyznami też dzieci, często mają przerąbane. Przynajmniej jeśli chodzi o czysto fizyczną pomoc w opiece.
Jest silna korelacja między zarobkami mężczyzny, a nie udzielaniem się w domu. Krócej: im wyższa pozycja społeczna mężczyzny, tym mniej czasu poświęca swoim dzieciom.
I ostatnie. Niech rękę podniesie kobieta (mężczyzna), która (który) nigdy – widząc faceta zajmującego się dzieckiem (albo domem) nie pomyślał (a): „Trochę to niemęskie. Albo: ten facet nie ma widać żadnych innych propozycji skoro jest niańką. Coś kiepsko u niego z testosteronem”.
Szczepienia, szpital czy inne sytuacje, gdzie często bywają oboje rodzice. Dlaczego pielęgniarki, lekarki nie tłumaczą niczego ojcu tylko patrzą na matkę i ją instruują: „Musi podawać PANI antybiotyk dwa razy dziennie, do tego te kropeleczki proszę niech PANI kupi”. To samo w szkole: „Proszę przekazać ŻONIE, że trzeba kupić zeszyty" (ołówki, kubki, cokolwiek).
P.S. 2: I żeby nie było: tekstu nie napisała samotna matka. Albo kobieta utyrana, bez wspierającego mężczyzny. Mąż autorki pracuje, jego wkład w budżet domowy jest ciut wyższy niż jej. On również gotuje, sprząta, pierze, zawozi dziecko do szkoły, odbiera, gdy ona nie może. Według profesora Szlendaka jest to mężczyzna z klasy średniej. Dobrze wykształcony, inteligentny — nie jednak na tyle, by zostać prezesem banku. O niezłym poziomie testosteronu– nie na tyle jednak, by robić oszałamiającą karierę. Ojciec idealny, jednym słowem.