Rośnie pokolenie "dwie lewe ręce". Ma 15 lat, a matka nadal kupuje mu buty na rzepy

Anna Borkowska
09 kwietnia 2025, 14:32 • 1 minuta czytania
Ostatnio odwiedziłam koleżankę i usłyszałam coś, co dosłownie zbiło mnie z tropu. Jej 15-letni syn nadal nosi buty na rzepy, bo… "sznurówki to za dużo roboty". Serio? Nawet nie wiem, jak mam to skomentować...
Myślicie, że to żart? Bynajmniej. fot. pl.123rf.com
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Kiedyś dzieci uczono samodzielności

Z roku na rok coś się zmienia. I niestety nie na lepsze. Mam wrażenie, że coraz mniej dzieci wie, jak poradzić sobie z prostymi, codziennymi sprawami. Kiedyś uczono nas, jak zrobić herbatę, jak zawiązać buty, jak wynieść śmieci, jak podejść do dorosłego i o coś zapytać. Jedni łapali to szybciej, inni wolniej, ale prędzej czy później każdy te podstawowe rzeczy ogarniał. Dziś coraz częściej widzę dzieci i nastolatków, którzy kompletnie nie wiedzą, co ze sobą zrobić, jak coś nie działa, jak coś się psuje, jak czegoś nie umieją. A dorośli? Często, zamiast pomóc – wyręczają. I właśnie o tym jest ta historia...


Ostatnio odwiedziłam koleżankę. W pewnym momencie rozmowa zeszła na jej syna – 15-letniego Igora. I wtedy ona rzuciła mimochodem coś, co dosłownie mnie zmroziło.

"Wiesz co, on ma problem z wiązaniem butów, więc kupuję mu tylko te na rzepy. Po co mu dokładać stresu?" – wypaliła Aśka.

Nie wiedziałam, co powiedzieć. 15-latek. Wysoki chłopak. Kawał byka. A jego mama... kupuje mu buty na rzepy, zupełnie jakby był małym chłopczykiem w zerówce. Bo nie chce go "męczyć" wiązaniem sznurówek. Bo sznurówki to "kłopot".

To nie Igor jest winny. To nie on jest "zbyt leniwy" czy "zbyt głupi". To my – dorośli – robimy dzieciom krzywdę. Wyręczamy, zanim w ogóle damy im szansę. Ułatwiamy wszystko tak bardzo, że potem dziecko nie ma pojęcia, jak poradzić sobie z najprostszą czynnością. Nie wie, jak coś zrobić – bo nigdy nie musiało próbować. Bo mama zrobi, tata zrobi, bo ktoś zawsze pomoże. A przecież samodzielność nie rodzi się z dnia na dzień. Trzeba ją ćwiczyć. Popełniać błędy. Próbować. Wiązać te sznurówki raz źle, raz dobrze. I jeszcze raz. I jeszcze raz...

Czy Aśka powinna go tego nauczyć? Tak, powinna. I to nie chodzi tylko o buty. To symbol czegoś dużo głębszego. Jeśli 15-latek nie umie nawet zawiązać sznurówek, to co będzie dalej? Kto mu będzie zapinał guziki w koszuli przed rozmową o pracę? Kto mu przyniesie gotowy obiad na studiach, gdy nie będzie wiedział, jak włączyć kuchenkę?

Nie chodzi o to, żeby dzieciom rzucać kłody pod nogi. Chodzi o to, żeby nie zabierać im prawa do nauki i rozwoju. A ta nauka zaczyna się właśnie od prostych rzeczy – jak wiązanie butów.

Czytaj także: https://mamadu.pl/192836,rodzice-robia-ze-swoich-dzieci-niedorajdy-wstyd-na-skale-swiatowa