Nauczycielka: "Szkolne wycieczki to niekończący się stres. Tak dzieci dają nam popalić"

Klaudia Kierzkowska
04 marca 2025, 09:38 • 1 minuta czytania
Nieważne, jak wygląda plan wycieczki, ilu uczniów by w niej uczestniczyło i ilu byłoby opiekunów, zdaniem wielu rodziców nauczyciele podczas takich wyjazdów odpoczywają. Wykorzystują okazję i fundują sobie niemalże darmowe wakacje. List napisany przez jedną z wychowawczyń pokazuje, w jakim niektórzy są błędzie.
Kto wymyślił, że nauczyciele na wycieczkach mogą odpocząć? fot. Marek BAZAK/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

List nauczycielki otworzył mi na pewne sprawy oczy i pokazał, jak to wygląda od środka. Bo choć nigdy nie twierdziłam, że opiekunowie na szkolnych wycieczkach mają labę, to przyznaję, nie myślałam, że muszą mierzyć się aż z takimi wyzwaniami.


Wyjazd z uczniami

"Kiedy słyszę: 'O, jedziecie na wycieczkę? Ale super, odpoczniecie sobie od szkoły!', to mam ochotę parsknąć śmiechem albo rozpłakać się w kącie. Bo wycieczka szkolna to wszystko, tylko nie odpoczynek. To niekończący się stres i misja specjalna w jednym.

Nie wiem, kto pierwszy wymyślił, że nauczyciele na wycieczkach mają wakacje. My naprawdę nie jedziemy, żeby zwiedzać czy relaksować się przy kawce. Jedziemy, żeby przeżyć i wszystkich przywieźć z powrotem w jednym kawałku. A to jest wyczyn na miarę Mount Everest.

Dzieciaki w nowym miejscu dostają turbodoładowania. Grzeczni na co dzień uczniowie nagle zamieniają się w żywiołowe torpedy. Trzeba mieć oczy dookoła głowy, bo wystarczy sekunda nieuwagi i już ktoś 'tylko na chwilkę' poszedł zobaczyć, co jest za rogiem, albo 'przez przypadek' wylądował w nie swoim pokoju. A najlepsze jest to, że w oczach rodziców to my jesteśmy czarodziejami, którzy mają magiczne zdolności utrzymania 30-osobowej grupy w ryzach przez trzy dni, 24 godziny na dobę.

Nocleg? O, to dopiero przygoda. Myślicie, że dzieci idą spać po ciszy nocnej? Haha, dobry żart. Dopiero wtedy zaczyna się maraton biegania po pokojach, szeleszczenia paczkami chipsów i szepty na pół pensjonatu.

Do tego dochodzi jeszcze presja, żeby dzieci świetnie się bawiły, były bezpieczne, najedzone, miały czyste ubrania, znalazły swoje czapki i nie zgubiły połowy bagażu. A kiedy wracam po takiej wycieczce do domu, to wyglądam gorzej niż po tygodniu egzaminów.

Nie narzekam na swoją pracę, ale może ktoś wreszcie powie głośno, że szkolne wycieczki to nie urlop dla nauczyciela, tylko survival z elementami akrobatyki i psychologii?

Pozdrawiam wszystkie koleżanki i kolegów po fachu, którzy po takich 'wypoczynkowych' wyjazdach wracają bardziej zmęczeni niż po całym roku pracy".

Czytaj także: https://mamadu.pl/189872,plany-wycieczek-szkolnych-sa-przeladowane-to-sa-dzieci-a-nie-podroznicy