Nauczycielka: "Rodzice hodują dzieci, zamiast je wychowywać. Skutki będą widoczne za kilka lat"

Nie wychowują, tylko hodują
Rodzice coraz częściej traktują swoje dzieci jak zwierzęta na hodowli, zamiast je wychowywać. Przepraszam za porównanie i to tak dosadne na samym początku wiadomości. Takie są jednak moje odczucia, kiedy obserwuję moich uczniów i ich rodziców na co dzień w szkole. Wydaje się, że wielu z nich zależy tylko na tym, by dzieci nie sprawiały kłopotów i nie generowały problemów.
Chcą, aby były grzeczne, ciche i posłuszne, ale jednocześnie nie poświęcają im wystarczająco dużo uwagi, by wspierać ich rozwój i wychowanie. Mam wrażenie, że dziś rodzice przerzucają odpowiedzialność za wychowanie swoich dzieci na szkołę i nauczycieli, zamiast zaangażować się w ten proces. Z perspektywy nauczyciela widać to bardzo wyraźnie. Coraz częściej spotykam dzieci, które nie rozumieją, co to odpowiedzialność, samodzielność, systematyczność czy współpraca.
Rodzice nie pomagają im w nauce, nie rozmawiają o obowiązkach, a czasem nie reagują na trudności, jakie dzieci napotykają w szkole. Zamiast wspierać, pozwalają dzieciom na wyolbrzymianie problemów i szukanie łatwych rozwiązań. Dzieci szukają pomocy nie u rodziców, ale w internecie (rzadziej u nauczycieli). Często nie znajdują tam odpowiedniego wsparcia, co pogłębia ich frustrację.
Lepszy nowy tablet niż wspólny czas
Matki i ojcowie, z którymi mam od czynienia, nie dostrzegają, że nieustanne unikanie trudnych tematów i brak wymagań prowadzi do poważniejszych problemów. Zamiast uczyć dziecko odpowiedzialności i radzenia sobie z trudnościami, zostawiają je ze wszystkimi problemami, uważając, że nowy tablet czy smartfon załatwią problem. Wiele dzieci nie potrafi poradzić sobie z prostymi obowiązkami, nie rozumie, co to organizacja czasu czy systematyczność.
Z kolei, kiedy nauczyciel zauważy, że dziecko ma poważniejsze problemy, zamiast szukać pomocy, rodzice często bagatelizują sytuację. W wielu przypadkach odmawiają wizyty w poradni psychologiczno-pedagogicznej, uważając, że nie ma powodu, by z tego robić problem. Raz usłyszałam, że chłopiec na pewno nie ma problemu z emocjami, bo przecież "chłopaki nie płaczą". W rezultacie takie dzieci z problemami nie zawsze dostają odpowiednią pomoc i nie radzą sobie z wyzwaniami, które stawia przed nim życie.
Nierzadko rodzice preferują, by dziecko było szarą jednostką w tłumie, niczym się nie wyróżniało i nie zawadzało. Nawet jeśli uczeń ma orzeczenie o specjalnych potrzebach edukacyjnych, oni wolą, żeby się nie wyróżniał. Nie myślą o tym, że bez indywidualnego podejścia do edukacji takie dziecko z każdym kolejnym rokiem będzie miało coraz więcej trudności.
Tylko wymagają i się nie angażują
Takie lekceważenie problemów i umiłowanie braku przeszkód w rodzicielstwie prowadzą do sytuacji, w których dzieci nie uczą się odpowiednich nawyków i nie rozwijają ważnych umiejętności. Nie rozumieją, co to oznacza odpowiedzialność za własne decyzje, jak organizować swój czas, nie radzą sobie z trudnościami. Coraz więcej dzieci staje się zależnych od innych i nie potrafi samodzielnie stawić czoła wyzwaniom, które napotykają na swojej drodze.
Widać to też po zaangażowaniu rodziców w szkole przedsięwzięcia, a nawet w naukę własnego syna czy własnej córki. Nie pomagają dzieciom w nauce, nie czytają wspólnie książek, a gdy dziecko ma trudności, obwiniają nauczycieli lub system edukacyjny. A następnie wysyłają na korepetycje, wierząc, że to rozwiąże problem. Wielu rodziców nie chce podejmować żadnych działań, które mogłyby pomóc ich dzieciom w radzeniu sobie z trudnościami. Zamiast tego oczekują, że nauczyciele zrobią wszystko za nich.
Skutki tego podejścia będą widoczne dopiero w dorosłym życiu, kiedy dzieci, które nie nauczyły się odpowiedzialności, samodzielności i zarządzania swoim czasem, staną się dorosłymi, którzy nie radzą sobie z trudnościami. Ważne jest, aby rodzice zaczęli dostrzegać, że wychowanie to nie jest dbanie o to, by dziecko było ciche i posłuszne. Chodzi o przygotowanie pociechy do dorosłości, nauczenie radzenia sobie z przeciwnościami losu i poświęcenie chociaż minimum swojej uwagi...