40-minutowe lekcje od 1 marca? "Uczniowie i ich potrzeby ewoluują"

Klaudia Kierzkowska
19 lutego 2025, 10:05 • 1 minuta czytania
Jeśli nie można podnieść wynagrodzeń nauczycieli, należy skrócić czas pracy – twierdzi Niezależny Związek Zawodowy Oświata Polska. Organizacja postuluje skrócenie lekcji do 40 minut od 1 marca jako rekompensatę za brak realnych podwyżek. Alternatywnym rozwiązaniem miałoby być wliczenie dwóch godzin tzw. dyżurów "czarnkowych" do płatnego pensum.
Czy 40-minutowe lekcje są dobrym pomysłem? fot. Michal Zebrowski/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

NZZ Oświata Polska alarmuje, że sytuacja finansowa nauczycieli pogarsza się z roku na rok. Podczas gdy od 1 marca emerytury wzrosną o 5,5 proc., nauczyciele otrzymają jedynie 5 proc. waloryzacji wynagrodzeń. Przypomina również, że w ciągu ostatnich 10 lat pensje pedagogów realnie zmniejszyły się o 18 proc., a rządowa propozycja podwyżek jedynie utrzymuje ten trend na poziomie -13 proc.


40-minutowe lekcje

Ministerstwo Edukacji Narodowej ustaliło ze związkowcami ostateczny kształt rozporządzenia płacowego. Nauczyciele otrzymają 5-proc. podwyżkę. Niezależny Związek Zawodowy Oświata Polska uważa to za krzywdzące i proponuje, by od marca skrócić lekcje o 5 minut.

– Jeżeli nie można zrównać wynagrodzeń nauczycieli do poziomu, jaki był 10 lat temu, czy rok temu – bo to, co jest proponowane ani nie odpowiada wzrostowi wynagrodzeń w innych dziedzinach gospodarki, ani nawet waloryzacji emerytur – to pokazujemy wyjście wzorem biznesu, czyli downsizing – zmniejszenie opakowania i wielkości produktu – mówi w rozmowie z PortalSamorządowy.pl Radosław Utnik, koordynator wojewódzki NZZ Oświata Polska na województwo mazowieckie.

Radosław Utnik podkreśla, że obecny model lekcji 45-minutowych funkcjonuje od kilkudziesięciu lat, podczas gdy "uczniowie i ich potrzeby ewoluują". W szkołach przybywa dzieci z orzeczeniami o specjalnych potrzebach edukacyjnych oraz tych, które mają problem z koncentracją.

– Nieraz mówimy sobie w pokoju nauczycielskim, że lepsze jest dobre pół godziny czy dobre 40 minut niż słabe 45 minut. Pierwsze 10-15 minut to są spóźnienia, przypomnienie, powtórzenie tego, co było i tak dalej. Potem jest lekcja, na końcu rozproszenie, bo dzieci już się spieszą na przerwę, na obiad albo nie potrafią już skupić  uwagi. A wystarczy tylko kilka osób w klasie potrzebujących wcześniejszej przerwy, by zabrać uwagę pozostałym. Oczywiście, są też tematy wymagające dłuższej pracy w skupieniu, dlatego proponujemy 40, a nie 35 minut – argumentuje Utnik.

Godziny "czarnkowe"

Alternatywnym rozwiązaniem proponowanym przez związek jest zaliczenie godzin "czarnkowych" do płatnego pensum. To obowiązkowe dyżury wprowadzone za czasów ministra Przemysława Czarnka, przeznaczone na konsultacje z uczniami i rodzicami. Nauczyciele i związkowcy wielokrotnie podkreślali, że komunikacja z rodzicami i uczniami odbywa się na bieżąco, bez potrzeby sztywnych dyżurów.

Rząd mówił o uporządkowaniu kwestii tzw. godzin "czarnkowych", ale nie wprowadził jeszcze zmian w tym zakresie.

Źródło: Portalsamorzadowy.pl, samorzad.pap.pl

Czytaj także: https://mamadu.pl/176935,nieobecnosc-rodzica-na-zebraniu-w-przedszkolu-trzeba-odrobic-w-inny-dzien